Gdyby nie czujność drugiego pilota, dwa tygodnie temu czołówki serwisów na całym świecie pisałyby prawdopodobnie o katastrofie lotniczej nad Paryżem. Olbrzymi airbus o mało nie zderzył się z dronem.
19 lutego Airbus A320 linii Air France lecący z Barcelony podchodził do lądowania na lotnisku Charlesa de Gaulle'a w Paryżu. Maszyna schodziła do ziemi na autopilocie.
Na wysokości niespełna dwóch kilometrów, w ostatniej fazie lotu, drugi pilot "na godzinie 11.00" zauważył jednak drona niebezpiecznie szybko zbliżającego się do maszyny. W jednej chwili wyłączył autopilota, przejął ster i rozpoczął manewr omijania, informując kapitana o tym, co zauważył i co robi.
Francuska agencja BEA badająca wypadki lotnicze poinformowała w piątek, że maszyna minęła drona o zaledwie pięć metrów. Pojazd przeleciał tuż pod jej lewym skrzydłem. Dystans ten ocenił kapitan rejsu, który też zarejestrował jego obecność.
BEA informująca o wypadku na swojej stronie internetowej, zaklasyfikowała incydent jako "poważny". Dodała, że airbus schodził do lądowania z prędkością ok. 410 km/h w momencie wykonywania manewru.
Gdy manewr się powiódł, samolot wrócił na odpowiedni kurs. Piloci poinformowali wieżę kontroli lotów o incydencie. Wylądowali bezpiecznie. Na pokładzie samolotu przebywało ponad 100 osób.
Drony nie mają pozwolenia na loty w okolicach lotnisk czy innych ważnych miejsc o charakterze strategicznym takich jak np. elektrownie atomowe. We Francji te zakazy są jednak często łamane.
Autor: adso//gak / Źródło: reuters, pap
Źródło zdjęcia głównego: Wikimedia Commons