Komisja Europejska obawia się zewnętrznej ingerencji w wybory europejskie w 2019 roku. Mówiła o tym we wtorek w Parlamencie Europejskim unijna komisarz do spraw sprawiedliwości Viera Jourova. Jej zdaniem za takie działania trzeba wprowadzać sankcje, nawet finansowe.
Tłem dla sprawy jest afera Cambridge Analytica. Dotyczyła ona wycieku z Facebooka danych ponad 80 mln użytkowników do tej firmy analitycznej. Świadcząc usługi dla swoich klientów, wykorzystywała ona informacje pozyskane z Facebooka do profilowania użytkowników pod kątem preferencji wyborczych i wpływania na ich decyzje polityczne. Sprawa wywołała międzynarodowy skandal.
Afera Cambridge Analytica
- Przypadek Facebooka i Cambridge Analytica był pod wieloma względami sygnałem alarmowym dla nas wszystkich. Po raz kolejny zdaliśmy sobie sprawę, że w świecie cyfrowym nasze dane osobowe mogą być wykorzystywane przeciwko nam - wskazała Viera Jourova, przemawiając w PE w Strasburgu.
- Przypomnieliśmy sobie, że cyberbezpieczeństwo i dezinformacja stanowią poważne zagrożenie dla wolnych i demokratycznych wyborów, a cyfrowy wyścig zbrojeń nie jest pieśnią przyszłości. Dzieje się to właśnie tutaj i teraz - dodała.
Jej zdaniem skandal był sygnałem ostrzegawczym, że czas wyborów jest szczególnie wrażliwy, jeśli chodzi o dezinformację i manipulację przez prywatne lub zagraniczne interesy, a dotyczy to również wyborów europejskich, które odbędą się w maju 2019 roku.
"Chodzi o to by wykryć zagrożenie"
Jourova zachęciła państwa członkowskie do ustanowienia i wspierania specjalnej sieci wyborczej. Byłaby to sieć różnych instytucji odpowiedzialnych za zapewnienie bezpieczeństwa wyborów ze wszystkich krajów UE (na przykład władz wyborczych, ale także organów ochrony danych). Ostrzegałyby siebie nawzajem o potencjalnych zagrożeniach mających wpływ na wybory w ich kraju, a następnie decydowały, w jaki sposób na nie reagować.
- Chodzi o to, by taka sieć była w stanie szybko wykryć potencjalne zagrożenia i szybko egzekwować istniejące regulacje, w tym dostępne sankcje finansowe - wyjaśniła komisarz.
Zdaniem KE obecnie taka wymiana informacji między krajami UE jest bardzo ograniczona. Komisja liczy, że na takie rozwiązania zgodzą się kraje członkowskie i PE. Mówiąc o tym Jourova odnosiła się do propozycji KE wprowadzenia sankcji nakładanych na partie polityczne za niewłaściwe wykorzystanie danych osobowych.
"Nie możemy być naiwni"
Komisarz powiedziała też, że KE z zadowoleniem przyjęła decyzję krajów członkowskich podjętą podczas ubiegłotygodniowego szczytu Unii, że odpowiedzią na zagrożenia cybernetyczne powinien być system sankcji nakładanych na sprawców cyberataków. W konkluzji szczytu zawarty został zapis, że państwa członkowskie muszą chronić unijne systemy demokratyczne i zwalczać dezinformację, zwłaszcza w kontekście nadchodzących wyborów europejskich.
- Nasze obecne zasady, praktyki i zwyczaje wyborcze wynikają z naszej niecyfrowej przeszłości. Limity wydatków na kampanię, surowe zasady dotyczące reklamy politycznej, w tym transparentność co do tego, kto prowadzi kampanię i kto za nią zapłacił, okresy ciszy wyborczej, rola mediów i dezinformacja - wszystkie zasady "offline" muszą być egzekwowane "online", w świecie cyfrowym - mówiła Jourova.
Jej zdaniem nadchodzące wybory nie będą przebiegały tak, "jak zwykle" i nie można ich w ten sposób traktować. - Nie możemy być naiwni i mamy bardzo mało czasu na działanie - powiedziała. Te wybory muszą być wolne od manipulacji, dezinformacji i zagranicznej ingerencji - podkreśliła komisarz.
KE zaproponowała na początku września zmianę prawa UE, by umożliwić nakładanie sankcji na partie za bezprawne wykorzystywanie danych wyborców w celu wpływania na wyniki wyborów europejskich. Chce też, by państwa członkowskie chroniły się przed zewnętrznymi manipulacjami.
To odpowiedź na doniesienia ze Stanów Zjednoczonych o rosyjskich działaniach nakierowanych na wpływanie na wynik wyborów prezydenckich w tym kraju w 2016 roku. Rosji zarzuca się też usiłowanie manipulowania wynikami wyborów czy referendów na Starym Kontynencie, m.in. we Francji, Hiszpanii czy Wielkiej Brytanii.
Kary za wykorzystanie danych
W związku z tą propozycją Komisja Europejska chce, by unijne i krajowe partie polityczne, fundacje i organizacje, biorące udział w kampanii, udostępniały informacje o swoich wydatkach na kampanie reklamowe w internecie, podając, która partia lub polityczna grupa wsparcia stoi za daną reklamą polityczną.
Kary dla partii za bezprawne wykorzystywanie danych wyborców wynosiłyby 5 proc. rocznego budżetu danego europejskiego ugrupowania politycznego lub fundacji. Byłyby one egzekwowane przez Urząd ds. Europejskich Partii Politycznych i Europejskich Fundacji Politycznych. Ukarane partie nie mogłyby również złożyć wniosku o finansowanie z budżetu ogólnego UE w roku, w którym karę nałożono.
Od maja obowiązuje rozporządzenie o ochronie danych osobowych (RODO), które ma zastosowanie również do partii politycznych oraz do działań innych podmiotów w kontekście wyborów, takich jak pośrednicy danych i platformy mediów społecznościowych. Daje ono Unii Europejskiej narzędzia do zwalczania bezprawnego wykorzystywania danych osobowych również w kontekście wyborczym - przypomniała KE.
Autor: ft / Źródło: PAP