Dwie osoby zostały ranne, w tym jedna poważnie, w ataku nożownika w Paryżu - przekazał premier Francji Jean Castex. Poinformował, że zaatakowani to dziennikarze, a ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Do napadu doszło nieopodal byłej siedziby tygodnika satyrycznego "Charlie Hebdo". Służby zatrzymały domniemanego sprawcę. W areszcie przebywa także druga podejrzana osoba.
Media podawały rozbieżne informacje na temat liczby osób poszukiwanych w związku z atakiem nieopodal byłej siedziby tygodnika "Charlie Hebdo" w Paryżu. Prokurator ds. walki z terroryzmem Jean-Francois Ricard przekazał, że dwóch podejrzanych przebywa w areszcie.
Według francuskim mediów - BFM TV oraz "Le Figaro" - do zatrzymania jednej z osób miało dojść na schodach opery przy Placu Bastylii, natomiast drugiej - według świadków jest to niski mężczyzna o wyglądzie indyjsko-pakistańskim - przy stacji metra Richard Lenoir. Prokuratura wyspecjalizowana w sprawach o terroryzm wszczęła dochodzenie pod kątem usiłowania zabójstwa i przeprowadzenia zamachu terrorystycznego.
Premier Francji Jean Castex przekazał, że zaatakowani to dwóch dziennikarzy, którzy palili papierosy na chodniku nieopodal budynku redakcji. Wcześniej premier informował o czterech rannych osobach, w tym dwóch ciężko.
- Do ataku doszło w symbolicznym miejscu dokładnie w momencie, gdy trwa proces dotyczący ataku terrorystycznego na "Charlie Hebdo" – powiedział premier, który udał się na miejsce ataku na dwóch dziennikarzy z agencji informacyjnej Premieres Lignes.
- Chcę okazać solidarność rodzinom ofiar i współpracownikom tych dwóch pracowników Premieres Lignes. Służby bezpieczeństwa i ratownictwa interweniowały bardzo szybko. (…) Jest to okazja dla rządu, by wyrazić przywiązanie do wolności prasy, potwierdzić naszą pełną mobilizację – powiedział Castex.
Premier zapytany o stan ofiar odpowiedział, że "dzięki Bogu wszystko z nimi w porządku". Media podają, że stan jednego z dziennikarzy jest ciężki.
Krajowa prokuratura przejęła śledztwo
Obecny również na miejscu prokurator Remy Heitz wyjaśnił przyczyny wszczęcie śledztwa w sprawie zamachu terrorystycznego i skierowania sprawy do krajowego organu ścigania antyterrorystycznego.
Heritz podkreślił, że krajowa prokuratura antyterrorystyczna przyjęła śledztwo z uwagi na trzy przesłanki: lokalizację zamachu - przed budynkiem, w którym wcześniej siedzibę miał tygodnik "Charlie Hebdo", czas - trwa proces oskarżonych o udział w zamachach ze stycznia 2015 r., okoliczności - próbę zabicia dwóch osób, pracowników agencji informacyjnej.
- Główny sprawca został zatrzymany, przebywa w areszcie policyjnym, druga osoba została aresztowana w celu sprawdzenia jej powiązań z głównym sprawcą - poinformował Heitz. Media podają, że jeden z domniemanych sprawców to 18-letni mężczyzna, znany policji.
Miejsce ataku zostało otoczone kordonem w związku z podejrzanym bagażem, który tam znaleziono. Prefektura paryskiej policji zaleciła unikanie tego obszaru. Jak jednak podała Agencja Reutera, powołując się na lokalne media, torba nie zawierała materiałów wybuchowych.
Jak przekazał Reuters, według jednego źródła w policji na miejscu ataku znaleziono maczetę. Inna osoba, na którą powołuje się agencja, mówi, że funkcjonariusze zabezpieczyli tam tasak.
"Moje myśli są z ofiarami tego tchórzliwego aktu przemocy"
Pełną solidarność z Francuzami po ataku zadeklarował przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel. "Moje myśli są z ofiarami tego tchórzliwego aktu przemocy. Na europejskiej ziemi nie ma miejsca na terror" - napisał na Twitterze Michel.
Atak na "Charlie Hebdo"
Na początku września w Paryżu rozpoczął się proces w sprawie ataków terrorystycznych na "Charlie Hebdo" i sklep koszerny Hyper Cacher w stolicy Francji w styczniu 2015 roku. Czternastu oskarżonych, podejrzanych o wsparcie logistyczne sprawców ataków, jest sądzonych przed specjalnym sądem przysięgłych. Ataki rozpoczęli bracia Cherif i Said Kouachi, którzy 7 stycznia ostrzelali z broni maszynowej redakcję tygodnika satyrycznego za publikację karykatur Mahometa.
"Charlie Hebdo" zdecydował o ponownym opublikowaniu karykatur Mahometa w specjalnym dodatku poświęconym rozpoczętemu procesowi. Publikowanie wizerunków Mahometa jest zabronione przez islam sunnicki, a wyśmiewanie lub obrażanie proroka bywa karane śmiercią. Według francuskiego prawa bluźnierstwo nie jest przestępstwem, a w obronie wolności prasy i wypowiedzi po ataku na redakcję organizowano marsze.
Przed kilkoma dniami jedna z pracownic tygodnika, Marika Bret, która od pięciu lat żyje pod ochroną policyjną, powiedziała, że niedawno terroryści groźbami wymusili na niej opuszczenie mieszkania. Kobieta przyznała w wywiadzie radiowym, że policja kazała jej w 10 minut opuścić mieszkanie z powodu "zagrożenia życia".
Źródło: Reuters, PAP