Pięć młodych kobiet zostało zatrzymanych za flash mob zorganizowany w nadmorskiej hiszpańskiej miejscowości. Niewinne w zamierzeniu przedsięwzięcie wywołało panikę. Krzyki organizatorek akcji przeraziły lokalnych mieszkańców i turystów, którzy myśleli, że mają do czynienia z atakiem terrorystycznym podobnym do tego w Nicei.
Niemki w wieku 20-25 lat, pracujące jako animatorki w grupie młodych niemieckich turystów w popularnym kurorcie Platja d'Aro na wybrzeżu Morza Śródziemnego, postanowiły dla swych podopiecznych zorganizować flash mob w nocy z wtorku na środę. Wydarzenie polegało na tym, że jedna z kobiet udawała celebrytkę, za którą nad morzem uganiał się rosnący tłum fanów chcących zrobić sobie z nią zdjęcie.
Ich krzyki i bieganina wywołały w miejscowości panikę, gdyż ludziom wydawało się, że doszło do zamachu podobnego do tego z Nicei, gdzie w tłum świętujący 14 lipca wjechał ciężarówką islamski terrorysta, zabijając 84 osoby.
Na filmach zamieszczonych na portalach społecznościowych widać ludzi biegających w różnych kierunkach, szukających schronienia w lokalach gastronomicznych, płaczące dzieci oraz porozbijaną zastawę stołową z restauracyjnych ogródków. Jedenastu osobom trzeba było udzielić pomocy medycznej - podała policja.
Moments de pànic aquesta nit a Platja d\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\'Aro. Els autors, detinguts. Gravaven un flashmob pic.twitter.com/G0YvZaRqYp — SER Girona (@SERGirona) August 2, 2016
"Złapaliśmy się za ręce, mówiąc: to koniec"
- Jedliśmy kolację. Nagle usłyszeliśmy krzyki "na ziemię, na ziemię" i schowaliśmy się pod stołem - opowiadała dziennikarzom hiszpańskiej "La Vanguardii" Marta Castello.
W chwili, gdy wybuchła panika, Marta siedziała ze swoim mężem w ogródku jednej z restauracji. W pewnym momencie zobaczyli biegnących i krzyczących ludzi. Jak relacjonuje kobieta, usiłowali schronić się gdzie tylko mogli. - Mój mąż i ja złapaliśmy się za ręce, mówiąc "to jest koniec" i czekając na strzały. Ktoś zaczął ostrzegać, że na miejscu jest broń. Krzyczeli: "strzały, strzelają, strzelają" - opowiadała.
Po jakimś czasie Marcie i jej mężowi udało się wydostać z restauracyjnego ogródka. Jak mówiła, nie wie, czy trwało to pięć czy dziesięć minut. Następnie para schowała się w sklepie. - Było nas tam 20-30 osób. Były tam matki krzyczące: moje dziecko, nie mogę znaleźć mojego dziecka - opowiadała.
- Panika była ogromna. Ludzie byli w histerii. Wyglądało to jak film sensacyjny. Wyobrażam sobie, że tak właśnie czują się ludzie, gdy naprawdę dochodzi do ataku. Jedni kładli się na ziemi, inni uciekali, nie zważając na nic na ich drodze. Widziałam rodzinę, która w pewnym momencie się rozdzieliła. Rodzice nie mogli znaleźć dzieci. Kompletny chaos - wspominała.
W sklepie sprzedawczynie zamknęły okiennice. Po jakimś czasie otworzyły, żeby zobaczyć, co się dzieje. - Widzieliśmy dużo policjantów, karetki pogotowia na ulicach. Wyszliśmy i skierowaliśmy się do hotelu, w którym się zatrzymaliśmy - relacjonowała Marta. Dopiero tam para zaczęła się dowiadywać, co naprawdę się wydarzyło. - Sytuacja była zupełnie surrealistyczna. Teraz zastanawiamy się: czy to się nam przyśniło, czy wydarzyło się naprawdę? - opowiadała dziennikarzom.
Als brètols de Platja d\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\'Aro jo els aplicava la llei antiterrorista per imbècils #platjadaro pic.twitter.com/vpdDBNdoxO
— Xavier Fajarnés (@FenixNegre) August 3, 2016
Zaraźliwa panika
Inną perspektywę przedstawiła "La Vanguardii" mieszkanka Platja d'Aro Elisabeth. - Byliśmy na balkonie, na trzecim piętrze. Usłyszeliśmy ludzkie głosy, dźwięk przybierał na sile. Potem zobaczyliśmy grupę około stu osób - relacjonowała.
Elisabeth podkreśliła, że od początku wiedziała, że ma do czynienia z flash mobem. Nagle - jak opowiada - zobaczyła, że osoby siedzące wcześniej w restauracyjnych ogródkach zaczęły biec.
- Nie rozumieliśmy, dlaczego uciekają. Osoby biorące udział we flash mobie nawet nie biegły, szły szybkim krokiem - tłumaczyła.
- Nie słyszeliśmy żadnych strzałów, ani niczego. Była chwila ogólnej psychozy, która sprawiła, że ludzie zaczęli się w ten sposób zachowywać - wyjaśniła. - Nastąpił efekt "fali", histeria bardzo szybko się rozprzestrzeniła - powiedziała.
Jej zdaniem, mogły mieć na to wpływ krzyk dobiegający od grupy biorącej udział we flash mobie, który brzmiał histerycznie. - Być może dlatego ludzie zostali zaalarmowani. Ci, którzy siedzieli w ogródkach, nic nie widzieli, słyszeli tylko krzyki - szukała wytłumaczenia Elisabeth.
Fałszywy alarm
Policja już w nocy wydała na Twitterze komunikat po hiszpańsku, katalońsku, angielsku i niemiecku, że był to fałszywy alarm, oraz zdementowała plotki o strzałach z broni palnej. Sąd, przed którym kobiety stanęły w środę, wypuścił je na wolność, nakazując jednocześnie pozostanie do dyspozycji wymiaru sprawiedliwości na czas dochodzenia w sprawie naruszania porządku publicznego.
Autor: kg//gak / Źródło: PAP, La Vanguardia
Źródło zdjęcia głównego: Twitter