Brytyjskie śledztwo ws. śmierci Aleksandra Litwinienki potęguje napięcie w stosunkach z Rosją - pisze w piątek "New York Times". Jednak badanie rosyjskich zbrodni państwowych jest międzynarodowym obowiązkiem - ocenia komentator "Wall Street Journal".
"Zasłużona renoma Władimir Putina jako autokraty chętnego flirtować z bezprawiem w swoich globalnych przedsięwzięciach nabrała zaskakującego nowego aspektu wraz z wnioskami brytyjskiego śledztwa, że 'najprawdopodobniej zaaprobował' on otrucie byłego rosyjskiego szpiega Aleksandra Litwinienki" - pisze "NYT" w komentarzu redakcyjnym zatytułowanym "Pan Putin i jego trująca londyńska herbatka".
"Mocne poszlaki"
"Brytyjskie władze od dawna podejrzewały, że zabójstwo Litwinienki za pomocą filiżanki herbaty z izotopem toksycznego polonu 210 jest inspirowaną przez państwo operacją dwóch rosyjskich agentów (Andrieja Ługowoja i Dmitrija Kowtuna). Ale trwające rok dochodzenie doszło do szokującego wniosku, że to Putin najprawdopodobniej odegrał tu decydującą rolę" - podkreśla nowojorski dziennik. "Oskarżenie natychmiast zachwiało stosunkami między Londynem i Moskwą i wywołało pełne oburzenia dementi na Kremlu" - dodaje.
"NYT" wskazuje, że 328-stronnicowy brytyjski raport nie dostarcza bezpośredniego dowodu na winę Pitina, ale mówi o "mocnych poszlakach" wskazujących na odpowiedzialność Kremla za śmierć Litwinienki. "Śledztwo nie pozostawia wiele wątpliwości, że dwóch agentów zostało wysłanych z Rosji, żeby odwiedzić Litwinienkę i mieli przy sobie śmiertelną dawkę polonu. Czy ośmieliliby się przeprowadzić taki czyn bez zgody samej góry na Kremlu?" - pyta retorycznie gazeta. I przytacza wypowiedź brytyjskiego sędziego Roberta Owena, że "z pewnością dwóch agentów, gdy truło Litwinienkę, działało w imieniu innych".
"Czujnie i na zimno"
Nowojorski dziennik zastanawia się, jak brytyjskie śledztwo wpłynie na stosunki międzynarodowe. W tym kontekście przytacza wypowiedź brytyjskiej minister spraw wewnętrznych Theresy May, która nazwała zabójstwo Litwinienki "jawnym i niemożliwym do przyjęcia złamaniem" prawa międzynarodowego.
Dziennik przywołuje też słowa premiera Davida Camerona, według którego Wielka Brytania nie ma innego wyjścia, jak utrzymywać "jakiś rodzaj relacji" z Rosją ze względu na kryzys w Syrii, której prezydent Baszar el-Asad od dawna jest wspierany przez Moskwę. Jednak - jak zastrzega Cameron - relacje będą od teraz prowadzone "czujnie i na zimno".
Rosyjscy dyplomacji powiedzieli, że oskarżenia mogą jedynie popsuć relacje z Wielką Brytanią - zauważa "NYT". "Nikczemny dorobek działań Putina w sferze wymiaru sprawiedliwości i praw człowieka w naturalny sposób wzmacnia podejrzenia, że łatwo mógł być on zamieszany w morderstwo. Przynajmniej jednak brytyjskie śledztwo (...) powinno posłużyć rosyjskiemu przywódcy za ostrzeżenie w celu naprawienia swej reputacji za notoryczne intrygi za granicą" - podsumowuje "NYT".
Pierwszy taki przypadek
Z kolei "Wall Street Journal" publikuje komentarz Davida Sattera zatytułowany "Mordercze państwo rosyjskie za rządów Putina". Satter jest on autorem książki o Rosji, która w maju zostanie wydana przez Yale University Press pt. "The Less You Know, the Better You Sleep: Russia's Road to Terror and Dictatorship Under Yeltsin and Putin" (Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz: droga Rosji do terroru i dyktatury za Jelcyna i Putina).
W tekście Satter pisze, że wyniki śledztwa "są pierwszym krokiem w kierunku sprawiedliwości nie tylko dla Litwinienki, ale też dla wszystkich ofiar rosyjskiego terroru państwowego". Podkreśla, że konkluzja raportu, iż Putin prawdopodobnie zaaprobował zabójstwo, "to pierwszy przypadek osobistego łączenia Putina przez oficjalny organ z morderstwem członka rosyjskiej opozycji". Jak czytamy w "WSJ", taki wniosek był możliwy, gdyż przestępstwo popełniono nie w Rosji, lecz w Anglii, i to brytyjskie, a nie rosyjskie władze prowadziły śledztwo.
"Cecha charakterystyczna postsowieckiej Rosji"
"Teraz kluczowe, nie tylko dla Zachodu, ale też dla przyszłości Rosji, jest, by śledztwo w sprawie Litwinienki stanowiło precedens dla obiektywnego międzynarodowego badania przypadków politycznego terroryzmu w Rosji. Chodzi m.in. o krwawe oblężenie moskiewskiego teatru na Dubrowce w 2002 r. i szkoły w Biesłanie w 2004 r., zabójstwa dziennikarzy i przywódców opozycji, i przede wszystkim śmiertelne zamachy bombowe w 1999 r., które pomogły wynieść Putina do władzy" - wymienia Satter.
Jak dodaje, morderstwo Litwinienki było "dramatycznym przykładem kryminalnych metod stosowanych przez rosyjski reżim, ale jednocześnie nie było niczym wyjątkowym". "Prowokacje i polityczne zabójstwa to cecha charakterystyczna postsowieckiej Rosji, doprowadziły one do dyktatury Putina" - przekonuje Satter.
"Istnieje możliwość poznania prawdy o niedawnej historii Rosji, ale nie poprzez kontrolowane rosyjskie instytucje państwowe. Dlatego badanie licznych zbrodni z czasów Borysa Jelcyna i Putina jest międzynarodowym obowiązkiem. Dzięki takim wysiłkom można oszczędzić Zachodowi nieświadomej polityki, ale prawdziwą wartością jest pomoc, jaką mogą one nieść narodowi rosyjskiemu, który nie może zacząć budować lepszej przyszłości bez uwolnienia się od pancerza kłamstw" - konkluduje Satter.
Autor: //gak / Źródło: PAP