Po ponad pięćdziesięciu latach od wypadku amerykańskiego bombowca w Palomares koło Almerii Hiszpania domaga się od Stanów Zjednoczonych, aby wywiązały się z porozumienia podpisanego przez oba kraje w 2015 roku i zabrały ziemię skażoną plutonem.
Dziennik "El Pais" poinformował, że MSZ w Madrycie przedstawiło kilka miesięcy temu Waszyngtonowi oficjalną prośbę w sprawie wywiezienia skażonej ziemi z Palomares na południu Hiszpanii, ale do tej pory nie ma odpowiedzi.
Pomimo tego, stanowisko Stanów Zjednoczonych jest pozytywne - podkreśliła gazeta, przypominając, że "stosunki hiszpańsko-amerykańskie znajdują się w najlepszym momencie od lat".
Wypadek amerykańskiego bombowca pod Palomares
17 stycznia 1966 roku amerykański bombowiec strategiczny B-52 z czterema bombami termojądrowymi zderzył się w pobliżu gminy Palomares z latającą cysterną KC-135 podczas manewru tankowania w powietrzu.
Konstrukcja mocująca bomby uległa złamaniu i wszystkie bomby zostały uwolnione w rejonie wybrzeża, a dwie poważnie uszkodzone po uderzeniu w ziemię. Zadziałały systemy bezpieczeństwa i nie doszło do poważnej eksplozji jądrowej, ale część ładunku plutonu została rozrzucona po okolicy, powodując skażenie radioaktywne. Zginęło siedmiu spośród łącznie 11 członków załóg.
Amerykańskie wojsko zdjęło najbardziej skażoną warstwę gruntu i wywiozło do USA 1,3 tys. m3 ziemi załadowanej do beczek, jednak problem nie został rozwiązany do końca, a pozostałości skażenia wykrywalne są do dziś. Według agencji EFE w gminie koło Almerii wciąż znajduje się ok. 50 tys. m3 gleby skażonej plutonem, którego radioaktywność utrzymuje się po 57 latach.
W 2015 r. osiągnięto porozumienie między Madrytem i Waszyngtonem, zgodnie z którym oczyszczeniem gleby miałaby zająć się Hiszpania, a Stany Zjednoczone wywiozłyby skażoną ziemię. Miałaby ona zostać przewieziona na pustynię w Nevadzie.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Bettmann/Getty Images