Senat USA zamknął swoje niedzielne obrady bez osiągnięcia porozumienia w sprawie tak zwanego klifu fiskalnego. Jeśli do końca dzisiejszego dnia demokraci i republikanie nie pogodzą się, USA czeka ciężki czas ostrych cięć wydatków i wzrostu podatków, oraz prawdopodobnie kolejna recesja.
Senator Richard Durbin poinformował zamykając obrady w niedzielę, że Senat wznowi je w poniedziałek o godzinie 11 czasu wschodnioamerykańskiego (17 czasu polskiego). Porozumienie powinno być zawarte do 31 grudnia. W przeciwnym razie 1 stycznia wejdą w życie drastyczne podwyżki podatków i cięcia wydatkach rządu federalnego na sumę około 600 mld dolarów.
Ekonomiści są zdania, że może to spowodować nową recesję gospodarki amerykańskiej i problemy dla reszty świata. Gra w "tchórza" Tak zwany "klif fiskalny", czyli proste przełożenie angielskiego zwrotu "fiscal cliff", jest zbiorczym określeniem dla tego, co się stanie w USA 1 stycznia 2013 roku, jeśli politycy się nie dogadają. Tego dnia przestanie obowiązywać cały pakiet różnych ustaw dotyczących podatków i wydatków rządowych. Bez nich automatycznie wrosną podatki i zostaną obcięte wydatki. Pomimo takiej perspektywy, politycy nie są w stanie dojść do porozumienia.
- Nadal są znaczne różnice zdań pomiędzy stronami - stwierdził w niedzielę wieczorem przywódca demokratów w Senacie, Harry Reid.
- Jeszcze mamy czas i mamy zamiar dalej negocjować - dodał polityk. W niedzielę głównymi punktem sporu było żądanie republikanów, aby spowolnić wzrost nakładów na fundusze socjalne, tak aby ograniczyć deficyt budżetu. Demokraci są absolutnie przeciwni temu rozwiązaniu. Osią sporu są również podatki. Demokraci chcą podnieść daniny bogatszym, czego starają się uniknąć republikanie. Ci ewentualne podwyżki podatków dla zamożnych chcą powiązać z równorzędnymi cięciami w wydatkach na cele socjalne. Temu znów oponują demokraci i koło się zamyka.
Autor: mk//mat / Źródło: PAP, Reuters, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY SA)