W piątek oficjalnie rozpoczęła się kampania wyborcza przed referendum, które zdecyduje o przyszłości Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej. Na dziesięć tygodni przed dniem, w którym Brytyjczycy pójdą do urn, wynik głosowania wciąż pozostaje niewiadomą.
Za 70 dni wyborcy odpowiedzą w głosowaniu na pytanie: "Czy Wielka Brytania powinna pozostać członkiem Unii Europejskiej czy wyjść z Unii Europejskiej?". Ostatnie sondaże, szczególnie te opublikowane po ujawnieniu afery Panama papers, wskazują na malejącą różnicę między liczbą zwolenników pozostania we Wspólnocie i zwolenników tzw. Brexitu.
Brytyjczycy podzieleni
Z uśrednienia rezultatów sondaży wynika, że przewaga wyborców, którzy chcą dalszego członkostwa W. Brytanii w UE, wynosi poniżej 2 punktów proc. przy blisko 18 proc. niezdecydowanych wyborców. O ich głosy zabiegać będą dwie kampanie społeczne desygnowane przez Komisję Wyborczą: "Britain Stronger In Europe" (Wielka Brytania silniejsza w Europie) i "Vote Leave" (Głosuj za wyjściem), a także wszystkie najważniejsze partie polityczne.Po stronie zwolenników wyjścia z UE konieczne było wskazanie tzw. wiodącej kampanii spośród trzech organizacji chętnych do poprowadzenia działań przed referendum. Wybrane przez Komisję Wyborczą "Vote Leave" to ponadpartyjna grupa, którą poparło m.in. pięciu ministrów w rządzie Davida Camerona, mer Londynu Boris Johnson, wielu szeregowych polityków Partii Konserwatywnej i posłów Partii Pracy, a także jedyny deputowany do Izby Gmin z ramienia eurosceptycznej partii UKIP Douglas Carswell.Kampanię "Britain Stronger in Europe" poparli m.in. politycy Partii Konserwatywnej, Partii Pracy, Liberalnych Demokratów i Zielonych. Na jej czele stoi Will Straw - działacz polityczny związany z Partią Pracy, syn Jacka Strawa, byłego ministra spraw wewnętrznych i sprawiedliwości w rządach Tony'ego Blaira i Gordona Browna.Premier zawiesił zasadę tzw. kolektywnej odpowiedzialności gabinetu, zezwalając pojedynczym ministrom na zajęcie odrębnego stanowiska i udzielanie się po wybranej stronie debaty.
Obie grupy będą miały prawo do wydatków na kampanię w ramach limitu wynoszącego 7 mln funtów (37,8 mln zł), rozesłania jednej bezpłatnej informacji do wszystkich wyborców, używania pomieszczeń publicznych do organizowania przedreferendalnych spotkań i reklamy telewizyjnej. Otrzymają też po 600 tys. funtów (3,24 mln zł) grantu na sfinansowanie swoich działań. Zwolennicy obu grup otrzymają po jednej stronie w broszurze wyborczej, która zostanie rozesłana do wszystkich gospodarstw domowych w kraju tuż przed głosowaniem.
Rząd jest za zostaniem
Niezależnie od obu głównych kampanii rząd Camerona blisko dwa miesiące temu postanowił namawiać wyborców do głosowania za pozostaniem w UE. W minionych tygodniach ponad 28 mln rodzin w W. Brytanii otrzymało od rządu kilkunastostronicową informację z argumentami za dalszym członkostwem we Wspólnocie.Na 28 dni przed głosowaniem członkowie rządu, w tym premier, zostaną objęci tzw. okresem "purdah". W brytyjskiej polityce słowo to, wywodzące się z perskiego, oznacza ograniczenie zdolności rządu do podejmowania decyzji i ponoszenia nowych wydatków. Ma to zapobiec nadużywaniu środków publicznych do promowania własnych interesów. Przedreferendalny okres "purdah" rozpocznie się 27 maja.W kampanii wezmą też udział partie polityczne. Lider Partii Pracy Jeremy Corbyn zapowiedział w czwartek, że będzie namawiał Brytyjczyków do głosowania za pozostaniem w UE. Z kolei eurosceptyczny UKIP Nigela Farage'a ogłosił, że przeznaczy na agitację nawet 4 mln funtów. Agitacyjne działania będą podejmować też politycy ugrupowań prounijnych: Szkockiej Partii Narodowej (SNP), Walijskiej Partii Narodowej (Plaid Cymru), Liberalnych Demokratów i Zielonych.
Dwa miesiące do godziny zero
W głosowaniu wezmą udział wszyscy obywatele Wielkiej Brytanii, Irlandii i państw Wspólnoty Narodów, którzy są rezydentami Wielkiej Brytanii i w dniu referendum będą mieli ukończone 18 lat.W przypadku osób mieszkających poza granicami kraju wymagane jest, aby znajdowały się w rejestrze wyborców w ciągu ostatnich piętnastu lat. Prawa głosu nie mają obywatele państw UE, w tym licząca oficjalnie 850 tys. osób (a nieoficjalnie nawet dwukrotnie więcej) społeczność Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii.Głosowanie rozpocznie się o godz. 7 (8 czasu polskiego) w czwartek 23 czerwca i potrwa do godz. 22 (23 w Polsce). Wówczas w 382 lokalnych centrach w całej Wielkiej Brytanii rozpocznie się liczenie głosów. Oficjalny wynik zostanie ogłoszony w ratuszu miejskim w Manchesterze najprawdopodobniej w piątek, 24 czerwca, rano.Wcześniej, 5 maja, odbędą się wybory merów Londynu, Bristolu, Liverpoolu i Salford, części rad lokalnych w Anglii, a także parlamentów lokalnych w Szkocji, Walii i Irlandii Północnej. Obywatele UE mieszkający w W. Brytanii, w tym Polacy, mogą głosować w tych wyborach.
Autor: mk\mtom / Źródło: PAP