- Nasi negocjatorzy z nim rozmawiali. Nie było strzałów, ale była mowa o kamizelkach z bombą i ładunkach wybuchowych. Była mowa o wierności Państwu Islamskiemu - mówił szef policji Orlando John Mina. Opowiedział o przebiegu operacji w klubie dla gejów, w wyniku której uwolniono zakładników i zabito napastnika. Z kolei magazyn "People" donosi o drugim rzekomym celu, który obrał sobie 29-letni Omar Mateen.
W poniedziałek magazyn "People", powołując się na służby federalne, podaje, że pierwotnym celem Mateena mógł być park rozrywki Walt Disney World w Lake Buena Vista w stanie Floryda.
Razem z byłą żoną miał pojechać tam w kwietniu. Kobieta miała powiedzieć śledczym, że Mateen "robił rekonesans w Downtown Disney i Pulse".
Pulse to nazwa klubu gejowskiego, w którym zaatakował napastnik.
Magazyn "People" zwraca uwagę, że w przeciwieństwie do innych parków tematycznych Disneya, Downtown Disney - przemianowany ostatnio na Disney Springs - nie jest wyposażony w system kontroli bagażu podręcznego przed wejściem.
Wykrywacze metalu są zainstalowane w czterech innych parkach rozrywki Disneya: Magic Kingdom, Hollywood Studios, Animal Kingdom i Epcot od 2015 roku.
"People" pisze także, że na kilka godzin przed atakiem Mateen na Facebooku poinformował o swojej lojalności wobec tzw. Państwa Islamskiego.
Trzy konfrontacje z napastnikiem
Szef policji John Mina na konferencji prasowej w poniedziałek rano poinformował o przebiegu policyjnej akcji w klubie Pulse w niedzielę nad ranem.
Pierwszy sygnał o strzelaninie pochodził od oficera po służbie, który pracował w tym klubie nocnym. Policja natychmiast wysłała na miejsce funkcjonariuszy, którzy otworzyli ogień do napastnika, wywiązała się strzelanina. Policjanci zepchnęli uzbrojonego mężczyznę w kierunku łazienek, gdzie - jak sądzili - znajdowało się ok. 4-5 zakładników. W innej toalecie ukrywało się 15-20 osób.
- W tamtej chwili byliśmy w stanie uwolnić dziesiątki ludzi i wypuścić ich z klubu - powiedział Mina. Wyjaśnił, że na miejsce wezwano antyterrorystów ze SWAT, którzy otoczyli toaletę, gdzie przebywał sprawca.
Zaczęły się negocjacje, które Mina określił mianem "chłodnych i spokojnych". Wówczas Mateen wygłosić oświadczenie, które policja zinterpretowała jako zapowiedź zabicia większej liczby osób. Wtedy też 29-latek zadzwonił pod 911.
- Naprawdę nie prosił o wiele rzeczy, więc spełnialiśmy większość żądań - oświadczył Mina. - Nasi negocjatorzy z nim rozmawiali. (...) Nie było strzałów, ale była mowa o kamizelkach z bombą i ładunkach wybuchowych. Była mowa o wierności Państwu Islamskiemu - dodał.
Napastnik wybiegł z zakładnikami
Policja zdecydowała się na szturm, więc podłożyła ładunki wybuchowe pod jedną ze ścian. Otwór okazał się zbyt mały, więc policja wjechała w mur opancerzonym pojazdem. Wybiegli zakładnicy, z Mateenem pomiędzy nimi. Napastnik zginął potem w strzelaninie z policją.
Szef policjantów został zapytany przez dziennikarzy, czy tak wysoka liczba ofiar nie wynika z tego, że część z nich została postrzelona przez policję, powiedział, że wszystko zostanie przeanalizowane w takcie śledztwa.
49 ofiar strzelaniny
W przeprowadzonym w nocy z soboty na niedzielę ataku na popularny gejowski klub nocny Pulse uzbrojony napastnik zamordował 49 osób, a 53 zostały ranne.
Atak przeprowadził 29-letni obywatel amerykański pochodzenia afgańskiego Omar Mateen. Wstępne ustalenia wskazują, że działał sam. Mężczyzna mieszkał na Florydzie, w oddalonym o ok. 200 km od Orlando Port Saint Lucie. Nie był dotychczas notowany.
Ze wstępnych ustaleń wynika, że niedzielny atak był zainspirowany działalnością Państwa Islamskiego (IS), ale nie ma na razie dowodów na to, że Mateen miał rzeczywiste związki z tą organizacją dżihadystyczną.
Wydarzenia z Orlando to najkrwawsza strzelanina w historii USA, przewyższająca liczbą ofiar masakrę na politechnice w Wirginii w 2007 roku; zginęło wówczas ponad 30 osób.
Autor: pk\mtom / Źródło: Washington Post, Reuters, People