Choć uważane za najlepszą rosyjską służbę wywiadowczą, nawet GRU nie ustrzegło się od poważnych wpadek. Przede wszystkim ludzie z Akwarium mogą mówić o gruzińskim kompleksie, choć nagłośnione przypadki zdemaskowania szpiegów GRU i ich oficerów prowadzących zdarzały się też w innych krajach.
Szczególną skutecznością w chwytaniu zdrajców pracujących dla rosyjskiego wywiadu wojskowego wykazała się w ciągu ostatniej dekady Gruzja. Zarówno przed, jak i po wojnie z 2008 r. Wojnie, za którą GRU dostało się szczególnie (CZYTAJ WIĘCEJ).
Jeszcze w listopadzie 2008 r. szef GRU gen. Aleksandr Szliachturow potwierdził, że Gruzja pozostaje głównym obiektem działań jego ludzi. Wojna z “razwiedczikami” z Akwarium zaczęła się niedługo po tym, jak władzę w Tbilisi przejęła prozachodnia ekipa Micheila Saakaszwilego. Radykalna reforma gruzińskich służb specjalnych szybko przyniosay efekt.
Wydaleni “na żywo”
Na jesieni 2006 r. kontrwywiad rozbił dużą siatkę GRU: 11 obywateli Gruzji, ale też czterech oficerów wywiadu wojskowego. W spektakularnej akcji wszystkich zatrzymano 27 września w ciągu kilku godzin w różnych punktach kraju. Minister spraw wewnętrznych Wano Merabiszwili (teraz siedzi w więzieniu) triumfował: - Mit o potędze wszechmocnego wywiadu Rosji został zniszczony i teraz należy już tylko do historii.
Doszło do dyplomatycznego trzęsienia ziemi. Dzień po zatrzymaniu oficerów Rosja odwołała swojego ambasadora w Gruzji i zaczęła ewakuację placówki. 29 września Gruzini oskarżyli czterech Rosjan o szpiegostwo i orzekli dwa miesiące tymczasowego aresztu. Gruzińska policja otoczyła dowództwo rosyjskiej armii w Tbilisi (to były czasy, gdy na terytorium Gruzji istniały jeszcze rosyjskie bazy wojskowe).
Ostatecznie, po kilku dniach, Tbilisi wydaliło z kraju czterech Rosjan. Wszystko pokazywano na żywo w telewizji. Najpierw oficerowie GRU zostali przekazani w ręce przedstawicieli OBWE, a ci następne zawieźli ich do czekającego samolotu, który odleciał do Moskwy. Tutaj witał ich jako bohaterów sam minister obrony Siergiej Iwanow. Zaś prezydent Władimir Putin porównał nawet wyrzuconych z Gruzji oficerów GRU do izraelskich żołnierzy – zakładników Hezbollahu. Rosja odpowiedziała nałożeniem sankcji i blokadą komunikacyjną.
Zatrzymani rosyjscy oficerowie nie przyznali się do szpiegostwa, konsekwentnie odrzucali oskarżenia. Za to ich miejscowi współpracownicy szybko przyznali się do winy. Za szpiegostwo i zdradę stanu dostali wyroki wieloletniego więzienia.
Specnaz i "Enwer"
Afera z 2006 roku dała początek poważnemu konfliktowi na linii Moskwa – Tbilisi. Ostatecznie doszedł on do gorącej fazy wojny w 2008 roku. Właśnie wtedy miało dojść do jednej z trzech – o których wiadomo – prób zamachu na prezydenta Saakaszwilego, podejmowanych przez GRU. Kiedy rosyjskie czołgi zbliżały się do Tbilisi, na przedmieściach stolicy Gruzji rozmieszczone zostały grupy specnazu. Współdziałający z nimi agenci GRU mieli wiedzę o każdym kroku Saakaszwilego. Czekano tylko na rozkaz, żeby uderzyć i pojmać lub zabić prezydenta Gruzji. W ostatniej chwili akcja została jednak zakończona, zanim doszło do jej zasadniczego etapu. Nie wiadomo dlaczego. W każdym bądź razie specnaz został ewakuowany z powrotem do swoich baz w Osetii Południowej i Abchazji, a kilkadziesiąt godzin później zawarto rozejm.
Nie da się wykluczyć, że Gruzini mieli jakąś wiedzę o tej operacji. Być może dowiedziało się o tym Akwarium i dlatego zwinęło akcję. Skąd Tbilisi miałoby mieć taką wiedzę? Otóż przy okazji zniszczenia siatki GRU jesienią 2006 r. kontrwywiad zwerbował byłego oficera GRU, który służył w wywiadzie jeszcze w czasach sowieckich. Po upadku ZSRR przeszedł na emeryturę i osiadł w Gruzji.
Kontrwywiad rozegrał przy jego pomocy operację "Enwer". Oficer odświeżył stare kontakty i prawdopodobnie zaoferował usługi GRU. Dzięki temu, tak naprawdę pracując dla Gruzinów, zdołał w dużym stopniu rozpoznać agenturę “wojskówki” rosyjskiej. Dzięki jego informacjom na jesieni 2010 r. aresztowano 13 osób: 9 obywateli Gruzji i 4 obywateli Rosji. Wśród nich był oficer łącznikowy z ramienia GRU, Igor Skrylnikow. Oskarżony z art. 311 kodeksu karnego (praca dla służby specjalnej obcego kraju), został potem wydany Rosji.
“Bombowa siatka”
Także na jesieni 2010 r. rozbita została inna siatka GRU, która zorganizowała serię kilkunastu niewielkich zamachów bombowych na terenie prawie całego kraju. Szczegóły działalności sabotażystów i ich rozpracowania przez gruziński kontrwywiad są znane dzięki ujawnieniu latem 2011 r. przez “The Washington Times” raportów amerykańskiego wywiadu dla komisji Kongresu USA.
Skąd akurat takie zainteresowanie sprawą ze strony Amerykanów? Otóż jednym z celów ataków była ambasada USA w Tbilisi. 22 września 2010 ok. 60 metrów od muru placówki dyplomatycznej eksplodowało pudełko po czekoladkach wypełnione heksogenem. Do wybuchu doszło na pustej działce, nie było żadnych ofiar ani zniszczeń. Drugi ładunek wybuchowy, podłożony w tym samym miejscu został rozbrojony.
Wybuch koło ambasady był jednym z 12, do których doszło na przestrzeni kilku miesięcy w różnych miejscach Gruzji. Zginęła tylko jedna osoba, bo ładunki były niewielkie i podkładane na ogół w miejscach słabo zaludnionych. Te potencjalnie najgroźniejsze zamachy zostały udaremnione przez kontrwywiad.
Aresztowano w sumie kilkanaście osób. Szefem siatki był major GRU Jewgienij Borysow, który kierował całą operacją z bazy rosyjskiej w Abchazji. W grudniu 2010 odbył się proces sześciu członków siatki - zapadły wieloletnie wyroki więzienia. Mjr Borysow i jego zastępca, także oficer GRU Muchran Cchadaja, zostali skazani zaocznie. Borysow na 30 lat więzienia.
Fotograf prezydenta
Na tym nie koniec. W nocy z 6 na 7 lipca 2011 kontrwywiad zatrzymał pod zarzutem szpiegostwa trzech gruzińskich fotoreporterów. Irakli Gedenidze był osobistym fotografem prezydenta Saakaszwilego. Giorgi Abdaładze pracował dla MSZ Gruzji, a Zurab Kurcikidze był fotoreporterem agencji EPA. Ten ostatni miał być liderem grupy i przekazywać zdjęcia wykonane przez Gedenidzego i Abdaładzego oficerom GRU. Zatrzymano też pracującego dla amerykańskiej agencji Associated Press Szacha Ajwazowa.
Po kilku dniach trójkę fotoreporterów wypuszczono jednak na wolność. Władze ogłosiły, że zarzuty wycofano, ponieważ zatrzymani przekazali “informacje szczególnej wagi dla bezpieczeństwa narodowego” o operacjach rosyjskiego wywiadu w Gruzji. Mieli “ujawnić tożsamość rosyjskich szpiegów pracujących w kraju, jak też nazwiska ich miejscowych współpracowników oraz wskazać organizacje pod przykryciem, działające w imieniu Moskwy”.
Od Japonii po Niemcy
Gruzja to najbardziej znany front aktywności GRU zapewne dzięki temu, że Tbilisi prowadziło politykę jak najszerszego informowania o schwytanych szpiegach. Ale rosyjski wywiad wojskowy zaliczał wpadki także w innych krajach Europy i Azji.
We wrześniu 2000 r. kontrwywiad zatrzymał w Tokio japońskiego kapitana podczas kolacji z rosyjskim attache wojskowym. Oficer okazał się szpiegiem GRU. W marcu 2001 r. z Bułgarii wydalono trzech oficerów GRU działających pod przykrywką dyplomatów: attache wojskowego, jego zastępcę oraz doradcę ambasady. Aresztowano też współpracujących z nimi Bułgarów: byłego szefa działu analiz wojskowego wywiadu oraz dyrektora tajnej służby archiwalnej resortu obrony.
13 lutego 2004 r. w stolicy Kataru, Dausze, eksplodowała bomba podłożona w samochodzie byłego prezydenta Czeczenii Zelimchana Jandarbijewa. Emigrant polityczny zmarł w szpitalu, jego ciężko ranny syn przeżył. Na miejscu zginęli dwaj ochroniarze. Wykonawcy tej operacji, trzej agenci GRU, zawalili jednak sprawę. Nie udało im się natychmiast opuścić Kataru i po pięciu dniach zostali zatrzymani. Okazało się, że to “dyplomaci” z ambasady Rosji. Po blisko roku zakulisowych negocjacji agenci GRU zostali w końcu wydani Moskwie.
Pod koniec 2004 r. niemiecki kontrwywiad zatrzymał rosyjskiego konsula w Hamburgu w momencie odbierania tajnych materiałów od oficera Bundeswehry. Rosjanina interesowało uzbrojenie niemieckiego wojska. Ale jego współpracownik okazał się podwójnym agentem. Już po nawiązaniu współpracy z GRU, zgłosił się do kontrwywiadu, przyznał się do winy i został przewerbowany. Sprawa zakończyła się wydaleniem konsula. W marcu 2005 r. Niemcy zatrzymali pracownika rosyjskiego attachatu wojskowego, który miał zwerbować oficera Bundeswehry. Też został wyrzucony z Niemiec.
W 2007 roku austriacki kontrwywiad zatrzymał członka rosyjskiej delegacji na sesję jednego z komitetów ONZ. Oficjalnie Rosjanin reprezentował agencję Roskosmos. Miał dwóch informatorów: oficera austriackiej armii oraz pracownika firmy Eurocopter.
Tajemnica gen. Iwanowa
Głośno o GRU zrobiło się też w 2010 r., gdy w Syrii zaginął jego wiceszef, gen. Jurij Iwanow. Wiadomo, że 52-latek wcześniej odpowiadał za organizację wywiadu wojskowego na Kaukazie. To także Iwanow miał nadzorować zamachy, które GRU przeprowadzało na czeczeńskich emigrantów (m.in. wspomnianego Jandarbijewa).
Generał zniknął w sierpniu, oficjalnie podczas urlopu wypoczynkowego. Pytanie, dlaczego wybrał akurat Syrię? A plaża, na której widziano go po raz ostatni żywego, leży nie tak daleko od portu Tartus, gdzie Rosjanie mają bazę morską. Ciało Iwanowa znaleźli po jakimś czasie, dziesiątki kilometrów od wspomnianej plaży, tureccy rybacy.
Władze oficjalnie potwierdziły śmierć generała dopiero w dniu jego, bardzo dyskretnego, pogrzebu w Moskwie. W nekrologu opublikowanym przez ministerstwo obrony nie napisano ani o miejscu, ani o przyczynie śmierci, nie licząc wzmianki „tragicznie zginął”. Mówiło się, że utonął. Może to dziwić, bo uchodził za świetnego pływaka. Na dodatek, jako wiceszef elitarnej służby specjalnej, musiał mieć silną ochronę osobistą. Rosyjskie media spekulowały, że został zamordowany, po czym zwłoki wrzucono do morza. Pozostaje pytanie, kto to zrobił i dlaczego?
Autor: Grzegorz Kuczyński / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: police.ge