Traktat o Unii Europejskiej mówi: obowiązki państw członkowskich Wspólnoty są wiążące zawsze, dla każdego z nich. Każdy z krajów wszedł do Unii dobrowolnie, godząc się na zasady, których nie wolno złamać. Dlatego, jeżeli wyznawane przez członków Unii wartości są w którejś ze stolic zagrożone, Bruksela ma prawo reagować. Gdy dyskusje i dyplomacja zawodzą, Unia może to zrobić, używając nawet najcięższej broni. Opisuje to artykuł 7. Traktatu o Unii Europejskiej.
Artykuł 7. Traktatu daje Unii możliwość dyscyplinowania i karania państw, które naruszają unijne wartości. Sama procedura składa się z kilku etapów.
Pierwszym jest uznanie, że w jednym z państw istnieje ryzyko naruszeń (7.1.). Następnie, w drugim kroku wszystkie rządy stwierdzają, że naruszenie jest stałe, poważne (7.2.) i jeśli tak się stanie, można przejść do trzeciego etapu, a to już jest głosowanie nad sankcjami (7.3.).
Komisja Europejska może sięgnąć w środę w przypadku Polski po pierwszą możliwość, czyli Art. 7.1.
Art. 7.1.
Przewiduje, że sprawa z Komisji Europejskiej trafia do Rady Unii Europejskiej, czyli na spotkanie ministrów wszystkich państw Unii. Rada UE może stwierdzić ryzyko naruszenia unijnych wartości.
Żeby tak się stało, będzie do tego wymagana większości 4/5 państw, czyli 22 krajów Wspólnoty i zgody Parlamentu Europejskiego. Polska w takim głosowaniu nie bierze udziału.
Przed głosowaniem ministrowie mogą wysłuchać argumentów polskiego ministra i skierować do kraju pytania dotyczące praworządności. Możliwe jest też, że Rada UE skieruje do kraju zalecenia, które pozwoliłyby uniknąć zagrożenia dla rządów prawa, podobnie jak robiła to wcześniej Komisja Europejska. Przesłanie zaleceń także wymagałoby zgody przynajmniej 22 krajów.
W praktyce oznaczałoby to dyskusję i głosowanie na Radzie ds. Ogólnych, w której biorą udział ministrowie ds. europejskich.
Polskę reprezentuje tam Konrad Szymański.
W Radzie UE rotacyjnie przewodniczą państwa Unii. Od 1 stycznia przewodnictwo przejmuje Bułgaria i to bułgarski minister musiałby zdecydować, jak szybko Rada zajmie się sprawą, czy już na spotkaniu styczniowym, czy dopiero za kilka miesięcy.
Na tym etapie nie mówimy jeszcze o sankcjach, to dopiero ostrzeżenie, ale jeśli nie przyniesie ono rezultatu - jeżeli państwo nie wykona (ewentualnych) zaleceń i sytuacja się nie poprawi, może to prowadzić do Art. 7.2.
Art. 7.2.
Na tym etapie do gry wchodzi już Rada Europejska, czyli decydują już nie ministrowie, a szefowie rządów na szczycie Unii. Decyzja musi być podjęta jednomyślnie. Szefowie rządów uznają, że sytuacja jest na tyle poważna, że nie mówimy tu o "ryzyku", ale już o "poważnym i stałym naruszeniu" wartości europejskich przez jedno z państw Unii.
Podobnie jak w pierwszym kroku, wymagana jest też zgoda Parlamentu Europejskiego i podobnie jak wcześniej, oskarżone państwo może przedstawić argumenty na swoją obronę.
Ten punkt to wąskie gardło całej procedury, bo w praktyce wystarczy jedno państwo, by ją zablokować, a bez stwierdzenia "poważnego naruszenia" nie można przejść do głosowania nad sankcjami.
O przejściu do Art. 7.2. może zdecydować 1/3 państw lub Komisja Europejska, wysyłając taki wniosek do Rady Europejskiej. O terminie poddania go pod głosowanie decydowałby szef Rady, czyli Donald Tusk.
Weto ze strony np. Viktora Orbana wystarczyłoby, żeby sprawę zakończyć. Co ciekawe - nawet gdyby równocześnie użyto Art. 7. wobec Polski i Węgier, to w głosowaniu oba państwa mogłyby się wciąż obronić.
Ale uwaga - wstrzymanie się od głosu jest uznawane za głos za wnioskiem, więc gdyby Węgry się wstrzymały, to nie zablokuje to decyzji wobec Polski.
Dopiero gdy spełniony jest ten warunek - czyli jednomyślne głosownie na Szczycie Unii - wtedy możemy przejść do ostatniego punktu, czyli do głosowania nad sankcjami.
Art. 7.3
Tu znowu sprawa wraca do Rady Unii Europejskiej, czyli do ministrów.
W przypadku tego głosowania obowiązuje większość kwalifikowana 72% państw mających 65% ludności UE (a jeśli 7.2. jest na wniosek KE to 55% państw, mających 65% ludności).
Sankcje polegają na "zawieszeniu niektórych praw wynikających z Traktatów".
Co do tego, jakie mogą to być prawa, są wątpliwości bo Traktat ich nie wymienia, ale większość tekstów mówi jedynie o zawieszeniu prawa głosu, tzn. nie ma w tym wypadku mowy o innych karach np. finansowych.
Odwołanie ewentualnych sankcji także należy do Rady UE i wymaga kolejnych głosowań przy większości kwalifikowanej.
Autor: Maciej Sokołowski / Źródło: TVN24, TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: europa.eu