Wysoka komisarz Narodów Zjednoczonych do spraw praw człowieka Michelle Bachelet zażądała uwolnienia skazanych w Birmie na siedem lat więzienia dwóch dziennikarzy agencji Reuters, którzy badali sprawę masakry mniejszości muzułmańskiej w Arakanie.
"Ich skazanie następuje po procesie, który wyraźnie naruszał międzynarodowe standardy" - podała w oświadczeniu Bachelet, która w poniedziałek objęła Urząd Wysokiego Komisarza NZ ds. Praw Człowieka (UNHCHR) w Genewie. Wezwała do ich uwolnienia, a cały proces nazwała "parodią sprawiedliwości".
Powiedziała, iż w ten sposób Birma przekazała "wszystkim dziennikarzom sygnał, że nie mogą działać bez strachu, tylko raczej wybierać między autocenzurą a ryzykiem prześladowania".
Dziennikarze badali sprawę masakry Rohindżów w stanie Arakan (Rakhine) na zachodzie Birmy, dokonanej przez birmańskie wojsko, siły bezpieczeństwa oraz ludność cywilną.
Także brytyjski szef dyplomacji Jeremy Hunt, który poinformował w poniedziałek, że wkrótce uda się do Birmy, zapowiedział na swoim profilu na Twitterze, że poruszy sprawę dziennikarzy.
Wcześniej unijne służby dyplomatyczne oświadczyły, że wyrok podważa wolność mediów i dlatego powinien być zrewidowany, a reporterzy natychmiast uwolnieni.
Rzecznik brytyjskiej premier Theresy May powiedział z kolei, że szefowa rządu jest "nadzwyczaj zawiedziona" wyrokiem birmańskiego sądu. Przekazując mediom stanowisko May, rzecznik zapewnił, że brytyjski rząd będzie wzywał władze w Birmie do natychmiastowego zwolnienia obu dziennikarzy. - W każdym systemie demokratycznym dziennikarze muszą mieć swobodę wykonywania swojej pracy bez lęku lub zastraszania - podkreślił przedstawiciel May.
W podobnym tonie wypowiedział się ambasador Wielkiej Brytanii w Birmie Dan Chugg, który był obecny w sądzie w czasie ogłaszania wyroku. Dyplomata wyraził "ogromne rozczarowanie" wyrokiem. Wskazał, że "wygląda na to, że sędzia zignorował dowody w sprawie i birmańskie prawo, co wyrządziło wielką szkodę birmańskiej praworządności".
Wcześniej szef brytyjskiej dyplomacji Jeremy Hunt zapowiedział na Twitterze, że wkrótce uda się do Birmy i poruszy w rozmowach bilateralnych sprawę skazania dziennikarzy. "Uwięzienie dziennikarzy, który piszą o niewygodnej prawdzie, jest niewyobrażalnym uderzeniem w wolność prasy i ogólnie w wolność" - dodał.
Siedem lat więzienia dla dziennikarzy
28-letni Kyaw Soe Oo i 32-letni Wa Lone zostali aresztowani w grudniu 2017 roku pod zarzutem posiadania tajnych dokumentów, gdy badali sprawę masakry muzułmańskiej mniejszości Rohindża w stanie Rakhine (Arakan) na zachodzie Birmy, dokonanej przez birmańskie wojsko, siły bezpieczeństwa oraz ludność cywilną. W procesie obaj zeznali, że podczas pierwszych przesłuchań byli brutalnie traktowani.
Dziennikarze Reutera byli oskarżeni o złamanie przepisów o tajemnicy państwowej, za co groziło im do 14 lat więzienia. Zostali skazani na siedem. Obaj zapewniali, że stosowali się do zasad etyki dziennikarskiej. Po aresztowaniu powiedzieli swoim bliskim, że zostali zatrzymani, gdy w restauracji w Rangunie dwaj nieznani im policjanci wręczyli im jakieś dokumenty.
W wyniku prowadzonej przez birmańskie wojsko operacji wymierzonej w Rohindżów od sierpnia 2017 roku z kraju uciekło ok. 700 tys. przedstawicieli tej mniejszości, głównie do sąsiedniego Bangladeszu. W opublikowanym w ubiegłym tygodniu raporcie śledczy ONZ uznali, że birmańska armia dokonała masowych zbrodni z "zamiarem ludobójstwa", a naczelnego dowódcę i pięciu generałów należy osądzić za zorganizowanie najcięższych przestępstw. Władze w Rangunie odpierają te zarzuty.
Autor: adso\kwoj / Źródło: PAP