Odebrali marines broń. Bali się zamachu na szefa Pentagonu?

Aktualizacja:

Mały zgrzyt podczas wizyty Leona Panetty w Afganistanie. Amerykańscy marines czekający w bazie Camp Leatherneck na przemówienie szefa Pentagonu nie kryli zaskoczenia, kiedy rozkazano im wyjść z pomieszczenia i złożyć broń na zewnątrz.

Leon Panetta przyleciał do Afganistanu w środę na dwudniową wizytę w związku z masakrą, do której doszło w ostatni weekend. Amerykański żołnierz zastrzelił 16 cywilów w ich domach.

Jednym z punktów wizyty Panetty było spotkanie z żołnierzami w bazie Camp Leatherneck. Zebranym w stołówce marines nagle wydano rozkaz opuszczenia pomieszczenia, pozostawienia broni na zewnątrz i dopiero wtedy wpuszczono ich z powrotem na spotkanie z szefem Pentagonu.

 
Leon Panetta przemawiał do rozbrojonych żołnierzy (ISAF) 

To pierwszy taki przypadek, dotychczas bowiem nie było przeciwwskazań, żeby spotykający się z sekretarzem obrony żołnierze byli uzbrojeni. Kilkunastu marines przyznało, że nigdy dotąd nie spotkali się z taką sytuacją. Procedury nie zakazują wejścia do stołówki z bronią, istnieją natomiast pewne ograniczenia jeśli chodzi o posiadanie amunicji.

Na spotkaniu było też ponad 20 żołnierzy armii afgańskiej, oczywiście także bez broni.

Rozkaz rozbrojenia wydał gen. Mark Gurganus, który dowodzi oddziałami US Army w prowincji Helmand. Tłumaczył później dziennikarzom, że nie miało to związku z masakrą i zaostrzeniem procedur bezpieczeństwa. Gen. Gurganus przekonywał, że po prostu nie chciał Amerykanów traktować inaczej niż żołnierzy afgańskich obecnych na spotkaniu z Panettą.

Próba zamachu?

Niewykluczone jednak, że zakaz posiadania broni na spotkaniu z Panettą miał związek z incydentem, do którego doszło tego samego dnia.

Do miejsca, w którym na lotnisku w bazie lotniczej Camp Bastion w prowincji Helmand miał się zatrzymać samolot Panetty, z dużą prędkością zaczęła zbliżać się furgonetka przewożąca benzynę. Kierujący nią mężczyzna wjechał jednak do rowu i furgonetka stanęła w płomieniach. Ministrowi Panetcie, ani towarzyszącym mu osobom nic się nie stało.

Okazało się, że samochód był kradziony, a Afgańczyk, który nim jechał, miał zaatakować amerykańskich żołnierzy - poinformował anonimowy urzędnik Pentagonu. Jak podała armia, niedoszły zamachowiec zmarł w czwartek wskutek poparzeń ciała; w samochodzie, którym jechał, nie znaleziono ani broni, ani materiałów wybuchowych.

Źródło: CNN, PAP