Specjalny oddział do kontroli członków rządu, dyplomatów i żołnierzy, mających dostęp do tajnych informacji. W taki sposób - po skandalu z portalem WikiLeaks - amerykański rząd chce zapobiec kolejnemu wyciekowi poufnych dokumentów.
Piątkowy dekret prezydencki nakazuje amerykańskim agencjom rządowym, by wyznaczyły wysoko postawionych urzędników, których zadaniem będzie zapobieganie i wykrywanie wycieków. Dekret zakłada też powołanie oddziału specjalnego, który będzie kontrolował członków rządu, dyplomatów i żołnierzy, mających dostęp do tajnych informacji.
Jak podał Biały Dom, oddział, na którego czele stanie prokurator generalny i szef wywiadu, w ciągu roku określi rządową strategię zapobiegania kradzieży danych.
Niedostateczne zabezpieczenia
Piątkowy dekret to efekt wielomiesięcznych prac komitetu powołanego przez Biały Dom po ujawnieniu przez demaskatorski portal internetowy WikiLeaks tajnych materiałów Pentagonu i Departamentu Stanu USA.
O przekazanie portalowi tajnych informacji oskarżony jest były żołnierz Bradley Manning, aresztowany w Iraku w maju 2010 r.
Według śledczych, niedostateczne zabezpieczenia w bazie w Iraku sprawiły, że Manning, który pracował tam jako analityk wojskowy, miał dostęp do setek tysięcy poufnych depesz dyplomatycznych Departamentu Stanu USA oraz dokumentów odsłaniających kulisy wojen w Iraku i Afganistanie. Materiały zapisał na płytach CD, a następnie przekazał WikiLeaks.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia