Odchodzący z końcem czerwca ze stanowiska sekretarza obrony USA Robert Gates nie szczędzi gorzkich słów pod adresem sojuszników w NATO. Amerykanin stawia też pod znakiem zapytania legitymizację władzy prezydenta Syrii Baszara Asada.
- Masakra niewinnych ludzi w Syrii powinna stanowić przedmiot zaniepokojenia całego świata - podkreślił Gates, przemawiając w think tanku Security & Defence Agenda. Jego zdaniem, "cały świat powinien postawić sobie pytanie, czy Asad ma legitymację do rządzenia własnym krajem po takiej masakrze".
Ocenił następnie, że przywódcy na Bliskim Wschodzie dzielą się na tych, którzy "są gotowi mordować własny naród, żeby zostać u władzy, i na tych, którzy są gotowi do demokratycznego przekazania władzy".
W Syrii od połowy marca trwają krwawo tłumione antyrządowe demonstracje; zginęło dotychczas około 1200 osób. W piątek syryjska armia rozpoczęła operację militarną w mieście Dżisr al-Szugur, ok. 40 km od granicy z Turcją, gdzie ma przeprowadzić kontruderzenie po starciach z rebeliantami.
Skąpe NATO
W piątkowym przemówieniu Gates sceptycznie wypowiadał się również o przyszłości NATO, wytykając skąpstwo i brak politycznej woli członków sojuszu.
- Przyszli polityczni przywódcy USA, dla których zimna wojna nie była kształtującym doświadczeniem, jakim była dla mnie, mogą nie uważać, że amerykański wkład w NATO jest wart swojej ceny - ostrzegł. Gates nie krył wcześniej, że jest sfrustrowany natowską biurokracją i ograniczeniami, jakie wiele europejskich krajów nałożyło na swój udział militarny w wojnie w Afganistanie.
30 czerwca Gates odchodzi ze stanowiska szefa Pentagonu.
Źródło: PAP