Chłopcy uratowani z jaskini w Tajlandii są w żałobie po śmierci nurka, który próbował ich ocalić. W szpitalu uczcili jego pamięć minutą ciszy.
Dwunastu młodych piłkarzy i ich trener przebywają w komplecie w szpitalu od 10 lipca, gdy - po niemal trzech tygodniach akcji poszukiwawczej i trzech dniach ewakuacji - udało ich się wydobyć na powierzchnię.
Teraz chłopcy w wieku 11-16 lat dochodzą do siebie. O śmierci nurka i byłego komandosa Samana Kunana dowiedzieli się w sobotę. Zdecydowali o tym lekarze, którzy uznali, że członkowie drużyny byli już na to gotowi.
- Wszyscy płakali i złożyli kondolencje, pisząc wiadomości na rysunku porucznika komandora Kunana. Minutą ciszy oddali hołd zmarłemu - powiedział Jedsada Chokdamrongsuk, stały sekretarz tajlandzkiego Ministerstwa Zdrowia. I dodał: - Podziękowali mu również i obiecali, że będą dobrymi chłopcami.
Układał butle z tlenem
38-letni Kunan stracił przytomność 6 lipca podczas opuszczania jaskini Tham Luang, w której uwięzionych było 12 chłopców wraz z trenerem. Były członek tajlandzkiej marynarki wojennej miał układać butle z tlenem wzdłuż potencjalnej drogi wyjścia. Mimo wysiłków, Kunana nie udało się uratować. Były członek oddziału komandosów SEAL zgłosił się do akcji na ochotnika. Trzydniowa akcja ratunkowa międzynarodowej ekipy nurków i komandosów zakończyła się 10 lipca. Tego dnia ostatni członkowie zespołu zostali wyprowadzeni z jaskini.
Odcięci od świata
12 chłopców w wieku od 11 do 16 lat z drużyny piłkarskiej i ich trener weszli 23 czerwca do jaskini Tham Luang Nang Non w prowincji Chiang, gdzie zostali odcięci od świata przez ulewne deszcze. Kompleks jaskiń ciągnie się tam przez kilka kilometrów, przejścia są wąskie, a w porze deszczowej często zalewa je woda. Zaginionych w jaskini odnaleziono żywych 2 lipca, po dziewięciu dniach poszukiwań. Wycieńczonym chłopcom i trenerowi przekazano wysokokaloryczne pożywienie i lekarstwa. Początkowo nie wykluczano, że uwięzieni w jaskini będą musieli spędzić w niej nawet kilka miesięcy do czasu, gdy poziom wody się obniży.
Autor: kz/adso / Źródło: BBC, tvn24.pl, PAP