Amerykańscy żołnierze w Afganistanie dzień w dzień muszą żyć w obawie przed atakiem rebeliantów lub wybuchem miny. Teraz do listy zabójczych niebezpieczeństw dodano nowe: psy i koty... To skutek tragicznego wypadku, gdy jeden z Amerykanów został ugryziony na misji przez bezdomnego psa. Okazało się, że afgański burek był zarażony wścieklizną i żołnierz zmarł.
24-letni Kevin Shumaker jest pierwszą ofiarą wścieklizny w szeregach amerykańskiego wojska, od okresu wojny w Wietnamie. Żołnierz został ugryziony przez psa podczas służby w Afganistanie. Shumaker był wojskowym kucharzem i prawdopodobnie starał się rozdzielić kilka bezpańskich psów, które walczyły w pobliżu jego kuchni.
Żołnierz nie zgłosił się do lekarza i fakt zarażenia go wścieklizną pozostał niewykryty. Shumaker wrócił do USA w maju 2011 roku. Do szpitala trafił dopiero w sierpniu. Pomimo leczenia nie zdołano go uratować i zmarł 31 sierpnia.
Zabójcze plakaty
W reakcji na los Shumakera US Army Public Health Command (dowództwo armijne zajmujące się kwestiami zdrowia żołnierzy) rozpoczęło specjalną kampanię edukacyjną i ostrzegawczą na temat wścieklizny. Poza tradycyjnym przygotowaniem zestawu okólników i instrukcji, stworzono też wyjątkowo "luźne" (jak na wojsko) plakaty. Widnieją na nich między innymi takie napisy jak "Nawet koteczki mogą być zabójcze", które są połączone ze zdjęciem żołnierza i słodkich, małych kociąt.
Wojskowi lekarze wprowadzili też zmiany do regulaminów, które teraz zabraniają posiadania wszelkich żywych "maskotek" oraz kontaktów i karmienia zwierząt podczas zagranicznych misji. Przestrzegają też, żeby nie bagatelizować wszelkich przypadków ugryzień przez zwierzęta.
Jak zaznacza w instrukcjach USAPHC, szybko zdiagnozowane zarażenie wścieklizną nie jest śmiertelnie groźne i może zostać łatwo wyleczone. Natomiast zignorowanie choroby może skutkować śmiercią.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: USAPHC