Jeden z najnowocześniejszych rosyjskich okrętów jest coraz bliższy ukończenia. Fregata Admirał Gorszkow ma być gotowa do prób stoczniowych. Prototypowy okręt nowej serii, która ma stanowić kręgosłup Floty Rosji przez wiele lat, rodzi się w ciężkich bólach. Pierwotnie Admirał Gorszkow miał być ukończony już pięć lat temu.
Jak oznajmił zastępca dowódcy Floty Rosji ds. uzbrojenia, wiceadmirał Wiktor Bursuc, fregata jest gotowa do przejścia prób zakładowych w Stoczni Północnej w Sankt Petersburgu. - Mamy nadzieję, że niedługo ją dostaniemy - stwierdził wojskowy.
Trudne początki
Admirał mówił o prototypowej jednostce Projektu 22350, fregacie Admirał Gorszkow (pełna nazwa to Admirał Floty Związku Radzieckiego Admirał Gorszkow), która rodzi się w wyjątkowych bólach, symptomatycznych dla problemów rosyjskiego przemysłu stoczniowego. Jednostkę rozpoczęto budować w 2006 roku i wówczas zapowiadano, że trafi do służby w 2009 roku. Później data ukończenia zaczęła się odsuwać coraz dalej w przyszłość.
Dopiero w 2010 roku została w ogóle zwodowana, choć był to wówczas raczej pusty kadłub, bowiem stopień ukończenia wynosił mniej niż 50 procent. Wówczas z kolei podawano, że trafi do floty w 2013 roku. Jak widać tego terminu również nie udało się dotrzymać. Jeśli rzeczywiście niedługo rozpoczną się próby stoczniowe, to być może zostaną zakończone w tym roku, o ile wszystko pójdzie bezproblemowo.
Później muszą się jeszcze odbyć próby państwowe (zamawiający, czyli państwo, musi oficjalnie sprawdzić, czy zamówiony produkt spełnia wymagania) i szkolenie załogi. Rosjanie będą musieli się postarać i nie natknąć się na żadne problemy, aby Admirał Gorszkow trafił do służby do końca 2015 roku. Ma stać się częścią Floty Północnej i będzie to wówczas największy okręt nawodny zbudowany od podstaw po rozpadzie ZSRR
Powolne odrodzenie
Wieloletnie opóźnienia w pracach nad Admirałem Gorszkowem obrazują poważne problemy, z jakimi zmagają się rosyjskie stocznie po rozpadzie ZSRR. Rosyjski przemysł okrętowy, nie licząc tego odpowiedzialnego za okręty podwodne, zawsze był najsłabiej rozwiniętym sektorem rosyjskiej zbrojeniówki. Rozpad imperium dotknął go też najmocniej, bowiem zamówienia krajowe zniknęły całkowicie. Stocznie w Kaliningradzie i Sankt Petersburgu przetrwały tylko dzięki skromnej produkcji na eksport, ale opłaciły to znaczną redukcją potencjału i odpływem wykształconych kadr.
Fregaty Projektu 22350 miały być początkiem odrodzenia rosyjskich stoczni. Zapowiedziano, że te okręty będą filarem rosyjskiej floty nawodnej w nadchodzących dekadach i ma ich powstać do 20. Jak na razie odrodzenie idzie opornie, bowiem stworzenie od podstaw nowoczesnego dużego okrętu okazało się poważnym wyzwaniem dla osłabionej chudymi latami stoczni w Sankt Petersburgu oraz szeregu poddostawców odpowiedzialnych za uzbrojenie i wyposażenie.
Ze względu na liczne opóźnienia w pracach nad Gorszkowem w Moskwie postanowiono zamówić w Kaliningradzie sześć fregat typu Admirał Grigorewcz, będących rozwinięciem stworzonej dla Indii eksportowej fregaty Talwar. Stocznia Jantar wyćwiczyła się w produkcji na koszt obcokrajowców, więc mogła szybko przystąpić do prac na koszt własnego wojska. Prace nad prototypowym Admirałem Grigorowiczem rozpoczęto pod koniec 2010 roku i już jest poddawany próbom.
Jednostki budowane w Kaliningradzie mają trafić na Morze Czarne. Większy oraz bardziej awangardowy Admirał Gorszkow i jego bliźniaki mają służyć przede wszystkim we Flocie Północnej.
Autor: mk\mtom / Źródło: Echo Moskwy, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY-SA 3.0)