- Noworosji nie ma. Używamy tego określenia, ale to był falstart. Noworosja - to marzenie, idea, która nie weszła w życie z powodu szeregu obiektywnych okoliczności - powiedział Aleksandr Borodaj, w jeszcze całkiem niedawnej przeszłości "premier Donieckiej Republiki Ludowej" w wywiadzie dla rosyjskiego kanału den.tv.
Jeden z najbardziej znanych przywódców separatystów, premier samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej udzielił wywiadu wraz z Igorem Bezlerem, "Biesem", byłym "ministrem obrony DRL". Obaj panowie sceptycznie wypowiadali się w nim nie tylko o powołaniu do życia projektu "Noworosja", ale też umiejętnościach przywódczych innych liderów separatystów.
Marzenie o "Noworosji"
- "Noworosji" w zasadzie nie ma. My wszyscy używamy, oczywiście, tego pojęcia, ale to falstart, jeśli mam być szczery. "Noworosja" to idea, marzenie. To idea, której nie wcielono w życie, z powodu różnych obiektywnych okoliczności - powiedział Borodaj w wywiadzie, opublikowanym m.in. na kanale telewizji den.tv na kanale youtube.com. Stwierdził w nim, że "trudno teraz mówić o tym, czy projekt stworzenia "Noworosji" zostanie zrealizowany w warunkach światowego kryzysu, bardzo trudnych też dla Rosji.
- Co zostało zrobione w ciągu ubiegłego roku? Jest rosyjski Krym, Doniecka i Ługańska Republika Ludowa. Te republiki zajmują niezbyt dużą część terytorium obwodu donieckiego i ługańskiego - powiedział Borodaj. Przyznał, że te "republiki" są przyczółkiem, na którym dopiero ma zostać stworzona "Noworosja".
Trzeba rozmawiać
Podkreślił, że konieczne są negocjacje pokojowe z przeciwnikiem, by zakończyć "faktyczną wojnę domową" w Donbasie. - To praktycznie jeden naród. Trzeba rozmawiać. Trzeba nawet próbować się dogadać - podkreślił w wywiadzie.
- Negocjacje w Mińsku to część polityki, przy czym niezbędna. Wielu z nas mogą się one nie podobać. Mnie na przykład się nie podobają. Tym, którzy są w Doniecku, którzy walczą, też nie odpowiadają. Wszelkie umowy, zawarte bez zdecydowanej wygranej z jednej strony, nie podobają się ani jednej, ani drugiej stronie. Ale to nie oznacza, że te polityczne umowy są niepotrzebne. Mimo że nie są przestrzegane albo przestrzegane tylko częściowo - powiedział były "premier DRL".
"Do Rosji!"
Jeszcze w listopadzie ub. roku Aleksandr Borodaj, który ma obywatelstwo rosyjskie i urodził się w Moskwie, twierdził, że oczekuje jak najszybszego przyłączenia tzw. Noworosji do Rosji. Podał się do dymisji w sierpniu 2014 roku i wraz z Igorem Striełkowem (Girkinem - red.) wyjechał z Donbasu na Krym, a później do Moskwy. Od tego czasu wielokrotnie widywano go w luksusowych restauracjach i klubach w rosyjskiej stolicy.
"Premierem DRL" po dymisji Borodaja został Aleksandr Zacharczenko. Pierwszy "premier" pełni funkcję doradcy i wicepremiera samozwańczej republiki. Rzadko się tam jednak pojawia.
Igor Striełkow w jednym z wywiadów przyznawał z kolei, że to on "pociągnął za spust tej wojny", gdy zajął Słowiańsk, a po opuszczeniu tego miasta - Donieck.
Co mówił Putin
Podczas swojej wielkiej telekonferencji z narodem w kwietniu 2014 roku, miesiąc po aneksji Krymu, rosyjski prezydent Władimir Putin nazwał Donbas (obszar przemysłowy skupiony wokół Doniecka i dalej na wschód, Ługańska) częścią Noworosji, czyli pojęcia ukutego na większą część wschodniej i południowej Ukrainy, która najwcześniej stała się częścią carskiej Rosji.
- To jest Noworosja: Charków, Ługańsk, Donieck, Chersoń, Mikołajów, Odessa, to wszystko nie należało do Ukrainy w czasach caratu. Wszystko to oddali Ukraińcom bolszewicy w latach 20. Bóg wie dlaczego - mówił wówczas prezydent.
W konflikcie w Donbasie zginęło od kwietnia 2014 roku do tej pory ponad 4700 osób.
Autor: asz / Źródło: newsru.com, slon.ru, tvn24.pl