Zwolennicy i przeciwnicy budowy meczetu w pobliżu miejsca zamachów z 11 września w Nowym Jorku zorganizowali konkurencyjne pikiety na Manhattanie. Pomysł postawienia muzułmańskiej świątyni w miejscu, gdzie zginęło prawie 3 tys. Amerykanów poparł wcześniej prezydent Barack Obama.
Debata wokół budowy meczetu nieopodal zburzonego World Trade Centre wywołuje coraz większe emocje. Setki przeciwników projektu skandowały hasła "Nie dla meczetu" i wymachując flagami, śpiewały patriotyczne pieśni. Na transparentach widniały zdjęcia ofiar ataków terrorystycznych.
Tuż obok zwolennicy budowy krzyczeli: "Nie ważne co mówią bigoci, trzeba tolerować każdą religię". Obie demonstracje były ochraniane przez policjantów. Nie doszło do żadnych incydentów.
Propozycja budowy ośrodka islamskiego w sąsiedztwie "Punktu Zero" wywołała falę protestów i ostre podziały wśród amerykańskiej opinii publicznej. Rodziny ofiar zamachów rozpoczęły energiczną kampanię protestów oświadczając, że jest to zdrada pamięci ich bliskich.
Prezydent Obama poparł meczet
Budowę muzułmańskiego centrum poparł prezydent Barack Obama, podkreślając, że Pierwsza Poprawka do Konstytucji USA gwarantuje wolność religii. Oświadczenie prezydenta USA natychmiast zostało skrytykowane przez opozycję republikańską. Wśród Amerykanów pojawiły się nawet podejrzenia, że Obama jest muzułmaninem.
Projekt zagospodarowania przestrzeni nieopodal wrześniowych ataków zakłada budowę 13-piętrowego kompleksu, w którym znaleźć by się miała sala audytoryjna, basen, pomieszczenia konferencyjne i miejsce do modlitwy. Projekt architektoniczny nie zakłada budowy minaretu.
Źródło: Reuters