Pięć osób zginęło w katastrofie lotniczej niedaleko Farnborough w hrabstwie Kent, na południowy wschód od Londynu. Na pokładzie dwusilnikowej Cessny, która spadła na budynek było dwóch pilotów i troje pasażerów. Na ziemi nikt nie zginął.
O wielkim szczęściu mogą mówić mieszkańcy domu, na który spadł samolot. Kiedy doszło do wypadku, nie było ich w środku. Jak podaje bbc.co.uk, gospodarze są najprawdopodobniej na wakacjach.
Maszyna spadła na dom stojący na skraju lasu - brytyjskie media podkeślają, że tylko dzięki umiejętnościom pilota nie zginęło więcej osób.
Wyjrzeliśmy przez okno sypialni i zobaczyliśmy samolot lecący bardzo nisko, tak jakby miał kłopoty. Okrążył nasz dom. Wyglądał, jakby chciał lądować w pobliskim lesie, na pobliskim polu Katherine Simnet, świadek wypadku
Straż pożarna informuje, że dom, w który uderzył samolot, stanął w ogniu. Zapalił się też dach sąsiedniego budynku. Jego mieszkańcy zostali ewakuowani, wraz z innymi osobami mieszkającymi w okolicy.
Trudności zaraz po starcie
- Wyjrzeliśmy przez okno sypialni i zobaczyliśmy samolot lecący bardzo nisko, tak jakby miał kłopoty. Okrążył nasz dom. Wyglądał, jakby chciał lądować w pobliskim lesie, na pobliskim polu - mówiła z przejęciem Katherine Simnet, świadek katastrofy. Ale Cessna rozbiła się kilkadziesiąt metrów dalej.
Samolot wystartował z pobliskiego prywatnego lotniska Biggin Hill. Rzecznik lotniska powiedział, że wkrótce po starcie pilot poinformował przez radio o "trudnościach" i prosił o pozwolenie na ponowne lądowanie. Szczegółów brak.
Awionetka prawdopodobnie miała lecieć w kierunku Francji. Na miejscu katastrofy było osiem wozów straży pożarnej i kilka karetek pogotowia. Jeszcze nie wiadomo, co było przyczyną tragedii.
Źródło: Reuters, bbc.co.uk, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24