Przywódcy samozwańczych republik w Doniecku i Ługańsku wysyłają do pracy ukraińskich więźniów, odbywających wyroki w Donbasie. Na pracy niewolniczej zarabiają tysiące dolarów miesięcznie – przekazał wiceminister ds. tymczasowo okupowanych terytoriów na wschodzie Ukrainy Georgij Tuka.
- Mówimy o tysiącach ludzi. Dokładna liczba nie jest znana. Według różnych szacunków chodzi o 5-10 tysięcy więźniów, a być może nawet więcej. Są nimi obywatele Ukrainy. Wielu z nich nie są mieszkańcami obwodów donieckiego i ługańskiego - powiedział Georgij Tuka, cytowany przez ukraińską agencję Ukrinform.
Jak stwierdził, więźniowie pracują przy produkcji materiałów budowlanych, w cegielniach, na budowach i przy wyrębie lasu.
- Obrońcy praw człowieka szacują, że na pracy skazanych rebelianci w obwodzie ługańskim zarabiają od 300 do 500 tysięcy dolarów miesięcznie. Oczywiście, pieniądze trafiają w ręce przywódców ugrupowań zbrojnych – podkreślił wiceminister ds. tymczasowo okupowanych terytoriów na wschodzie Ukrainy.
Bez opieki medycznej
Tuka powiedział, że prawa więźniów są łamane. Nie mają oni dostępu do opieki zdrowotnej. Wielu z nich cierpi na choroby przewlekłe, m.in. gruźlicę.
Wiceminister zauważył, że opiekę medyczną dla więźniów na okupowanych terenach starają się zapewnić organizacje międzynarodowe, w tym Czerwony Krzyż i Lekarze bez Granic. - Rebelianci wolą jednak występować jako pośrednicy w przekazywaniu ładunków z lekami i nie dopuszczają przedstawicieli misjach humanitarnych do więzień. Organizacje międzynarodowe nie mają pewności, że medykamenty rzeczywiście trafiają do potrzebujących - zaakcentował Tuka.
Autor: tas//gak / Źródło: Ukrinform, nv.ua
Źródło zdjęcia głównego: mvdlnr.ru