Niewidomy żołnierz przy pomocy specjalnego lizaka i kamery zamontowanej na okularach odzyskuje wzrok. Ale to nie oczy Brytyjczyka pozwalają mu widzieć, tylko jego język. To właśnie przez język do mózgu płyną sygnały, które zmuszają układ nerwowy do odwzorowywania obrazów z kamery. Urządzenie Brain Port na razie pozwala rozpoznawać proste kształty, ale urządzenia kolejnej generacji mają już rozpoznawać twarze.
Craig Lundberg stracił wzrok podczas misji w Iraku. Tuż koło niego eksplodował granat. Dzisiaj testuje urządzenie, które częściowo przywraca mu wzrok.
To tak jakbym widział rysunek zrobiony ręką dziecka, składający się z bardzo prostych linii, właśnie taki obraz przechodzi przez mój język Craig Lundberg
Brain Port składa się ze specjalnych okularów wyposażonych w kamerę i tzw. lizaka, który przekazuje impulsy z kamerki do mózgu pacjenta. - To tak jakbym widział rysunek zrobiony ręką dziecka, składający się z bardzo prostych linii, właśnie taki obraz przechodzi przez mój język - opisuje Brytyjczyk.
Obraz jest tylko wrażeniem
- To jest wykorzystanie pewnego substytutu, tzn. stworzenia sytuacji odbioru wrażenia poprzez inny zmysł - tłumaczy konsultant krajowy ds. okulistyki prof. Jerzy Szaflik.
W tej sytuacji impulsy przekazywane są przez zmysł dotyku. Naukowcom udało się sprawić, by sygnały wysyłane przez język zmuszały mózg do wytworzenia obrazu bez pośrednictwa gałek ocznych. Na razie nie wiedzą oni, czy bodziec elektryczny trafia od razu do części kory mózgowej, odpowiedzialnej za widzenie, czy też impuls idzie do innej części mózgu, która przekierowuje go w inne rejony kory.
Prototyp testowany przez Lundberga pozwala mu "zobaczyć" proste kształty. Naukowcy zapowiadają, że kolejne generacje Brain Portu pozwolą niewidomym rozpoznawać twarze.
Jest jeszcze bioniczne oko
Innym pomysłem na przywrócenie wzroku niewidomym jest tzw. oko bioniczne. W tym wypadku impulsy elektryczne z kamery trafiają bezpośrednio do chipa umiejscowionego z tyłu oka lub bezpośrednio w mózgu.
W eksperymencie z okiem bionicznym pacjent znajdował się w białym pokoju, gdzie stało kilka czarnych wieszaków. Na jednym wisiał duży czarny kapelusz. - Zadanie tego pacjenta polegało na tym, żeby przechodzić między tymi wieszakami nie potrącać ich, wziąć kapelusz z jednego wieszaka, przejść przez tę salę i przełożyć ten kapelusz na następny wieszak - opisuje prof. Szaflik. Eksperyment zakończył się sukcesem.
Źródło: tvn24