Celem zamachu w Nalczyku, w którym w sobotę wieczorem zginęło 2 wysokich oficerów milicji, był dyrektor FSB Nikołaj Patruszew - ogłosili północnokaukascy rebelianci. Szef rosyjskiej służby bezpieczeństwa ocalał, bo w ostatniej chwili zmienił plany i pojechał inną trasą.
Patruszew przyjechał do stolicy Kabardyno-Bałkarii na wizytację ćwiczeń antyterrorystycznych. Jeszcze na kilka godzin przed zamachem wziął udział w desancie specnazu na szczycie Elbrusu.
(Nie)udany zamach
Dzięki swoim informatorom w lokalnej służbie bezpieczeństwa rebelianci dowiedzieli się, jak szef FSB będzie poruszał się po Nalczyku. Na jednej z ulic przygotowali zasadzkę i otworzyli ogień do samochodu, którym miał jechać Patruszew. Jednak okazało się, że w środku są tylko milicjanci - szef FSB pojechał inną trasą.
Od kul rebeliantów zginęło dwóch wysokich oficerów milicji, w tym szef republikańskiego wydziału walki z zorganizowaną przestępczością, płk Anatolij Kjarow. Początkowo wydawało się, że to właśnie on miał być celem zamachu.
Za informację o zamachowcach, którzy bez przeszkód uciekli z miasta, władze wyznaczyły wysoką nagrodę. Do zamachu przyznał się Kaukaski Front „Emiratu Kaukaz” podporządkowany dowództwu czeczeńskich separatystów.
Źródło: Kommersant, Gazeta.ru, Kavkazcenter.org
Źródło zdjęcia głównego: TVN24