"Nieśmiertelny Pułk" i Putin. Kto komu ukradł pomysł?


Władze na Kremlu ucinają dywagacje dotyczące autorstwa akcji obywatelskiej „Nieśmiertelny Pułk”, w której uczestniczy coraz więcej Rosjan. Jej inicjatorami są dziennikarze zamkniętej tomskiej telewizji TV-2. - Wielu chciałoby uzurpować sobie prawo do prawdziwego autorstwa, ale to nie odgrywa żadnej roli - stwierdził rzecznik Władimira Putina Dmitrij Pieskow.

Informację o stanowisku władz na Kremlu w sprawie akcji obywatelskiej "Nieśmiertelny Pułk" podało radio Echo Moskwy. Cytowało rzecznika prezydenta Władimira Putina Dmitrija Pieskowa, który powiedział, że "dyskusje w sprawie, kto jest autorem akcji są niewłaściwe".

- Dziś wielu chciałoby uzurpować sobie prawo do prawdziwego autorstwa "Nieśmiertelnego Pułku", ale to nie odgrywa żadnej roli. Myślę, że niewłaściwe jest pretendowanie do autorstwa narodowego zrywu - powiedział Dmitrij Pieskow.

Mówiąc o "narodowym zrywie" Pieskow nawiązał do pochodu Nieśmiertelnego Pułku w Moskwie w Dniu Zwycięstwa 9 maja. W marszu uczestniczyło ponad 400 tys. osób. Na Placu Czerwonym, do sformowanej kolumny dołączył Władimir Putin, który niósł portret swojego ojca, weterana drugiej wojny światowej.

"Pomysły obywatelskie w Syberii"

Radio Echo Moskwy przypomniało, że akcję "Nieśmiertelny Pułk" wymyślili w 2012 r. dziennikarze tomskiej telewizji TV-2. W ten sposób postanowili uczcić 67. rocznicę zakończenia drugiej wojny światowej bez udziału oficjeli.

Pierwsza akcja odbyła się w Tomsku. Uczestniczyło w niej sześć tysięcy osób, którzy nieśli dwa tysiące zdjęć weteranów drugiej wojny światowej. Rok później akcję zorganizowano w 120 miastach rosyjskich.

Jedna z najstarszych prywatnych telewizji w Rosji, TV-2 przestała nadawać na początku tego roku. W grudniu 2014 r. rosyjska państwowa sieć nadawcza nie przedłużyła licencji na przesyłanie jej sygnału. Powodem oficjalnym był „brak licencji ze strony Roskomnadzoru" (Federalnej Służby ds. Łączności, Technologii Informacyjnych i Komunikacji Masowej).

Szefowie stacji, która powstała jeszcze w czasach ZSRR (w 1990 r.), wyjaśniali, że "problemy spowodowała krytyka pod adresem miejscowych władz".

Aktywiści idą do sądu

Do akcji „Nieśmiertelnego Pułku” 9 maja dołączył nie tylko Władimir Putin, ale także inni politycy i urzędnicy, w tym szef departamentu kultury w Moskwie Aleksandr Kibowski, który kroczył w pobliżu plakatu honorującego Ławrentija Berię, odpowiedzialnego za czystki stalinowskie.

„Po zakończeniu pochodu w rosyjskim internecie rozgorzała dyskusja, czy udział Putina nie naruszył statusu organizacji, który głosi, że „Nieśmiertelny Pułk” jest akcją niekomercyjną, niepolityczną i niepaństwową. Jeszcze przed 9 maja portal Meduza pisał, że inicjatywę tomskich aktywistów przejęli moskiewscy urzędnicy, którzy wnieśli w nią swój wkład, polegający na zmuszaniu pracowników budżetówki do udziału w pochodzie” – relacjonował portal rosyjskiej sekcji Radio Swoboda.

Portal svoboda.org zaznaczył, że "sterty plakatów i transparentów porzuconych po zakończeniu akcji są charakterystyczne dla imprez państwowych”.

Tomscy inicjatorzy "Nieśmiertelnego Pułku" zwrócili się do prokuratury generalnej Rosji i władz Moskwy, by wyjaśniły sprawę "porzuconych plakatów z podobizną weteranów drugiej wojny światowej".

- Podobne działania obrażają symbole chwały wojskowej – mówił koordynator akcji Siergiej Łapienkow. Aktywista przypuszcza, że plakaty mogli wyrzucić studenci, których władze zmusiły do udziału w pochodzie lub wolontariusze, których nie dopilnowali organizatorzy marszu.

Autor: tas//gak/kwoj / Źródło: Echo Moskwy, svoboda.org, vz.ru