"Niepohamowany nacjonalizm" i druga runda walki z TK. #PisząoPolsce

[object Object]
Zachodnie media piszą m.in. o sporze wokół TKTVN 24
wideo 2/25

Prawo i Sprawiedliwość za granicą nie ma już właściwie sojuszników; spór z Trybunałem Konstytucyjnym i Komisją Wenecką może oznaczać dla kraju pod rządami PiS nawet straconą pozycję w NATO – uważa portal Politico. Francuski "Le Monde" pisze z kolei o "widmie prawicowego ekstremizmu", które coraz śmielej wychodzi z cienia w Europie Środkowej oraz o problemach polskich pracowników z francuskimi urzędnikami. Zagraniczne media #PisząoPolsce

- Niech nikt nie liczy na to, że się cofniemy – od tych słów Jarosława Kaczyńskiego swoją analizę rozpoczyna Politico.

Przerzucanie się winą

Zdaniem magazynu we wtorek zaczyna się drugi rozdział walki rządu z Trybunałem Konstytucyjnym. TK przystąpił do badania konstytucyjności dotyczących go zmian, jakich dokonał parlament głosami PiS w grudniu. Odrzuca tym samym stanowisko rządu, że według nowych zasad sprawy powinny być przez TK badane chronologicznie.

Obie strony, a dodatkowo opozycja - zauważa Politico - przerzucają się argumentami i wygląda na to, że nikt nie chce wyciągnąć z wody "topielca", a więc wziąć na siebie odpowiedzialności za całkowity chaos prawny i konstytucyjny.

Magazyn przypomina też, że w sprawie ustawy o TK swe stanowisko przygotowują międzynarodowi prawnicy z Komisji Weneckiej przy Radzie Europy. Komisja zbiera się 11-12 marca, by wydać oficjalną opinię.

Czy Jarosław Kaczyński tego chce, czy nie, opinia Komisji Weneckiej będzie miała bardzo duże znaczenie dla funkcjonowania Polski w UE. Komisja Europejska zapowiedziała już kilka miesięcy temu, że m.in. na opinii tego gremium oprze swoje przyszłe działania względem kraju. KE chce "działać bardziej aktywnie niż przeciwko innemu problematycznemu dziecku, Węgrom", jak to miało miejsce w przeszłości – pisze Politico.

Dodatkowo PiS nie ma co liczyć na Amerykanów. Chociaż partia jest "proamerykańska", to partnerem dla USA jest przede wszystkim Unia Europejska. Słabnąca pozycja kraju na forum unijnym może doprowadzić więc do osłabienia jego pozycji w NATO – dodaje portal.

"Ostrzeżenia z Europy Środkowej"

"Czy kraje postkomunistycznej Europy Środkowej rezygnują z modelu zachodniej liberalnej demokracji?" – pyta lewicowy "Le Monde". Ocenia, że jeżeli w 2010 r. pierwszy sygnał ze strony Viktora Orbana wzbudził irytację, to już wybory w Polsce jesienią ub. roku i na Słowacji 5 marca tego roku są powodem do obaw.

"Nie da się powiedzieć z całą pewnością, że na wschodzie powstaje nowy model 'nieliberalnej' demokracji związany ze wzrostem znaczenia skrajnej prawicy", ale ten sam model państwa prezentują "(Robert) Fico, Orban i Kaczyński" – dodaje dziennik. Wspólnie z Czechami mają oni, zdaniem gazety, już oficjalnie tworzyć przeciwwagę dla "starej" UE w ramach Grupy Wyszehradzkiej, choć – zaznacza "Le Monde" – nie tylko grupa V4, ale i niektóre kraje zachodnich demokracji nie podzielają nawoływań do europejskiej solidarności względem uchodźców.

"To, co jest wspólne dla tych nowych demokracji to (podkreślana przez nie) suwerenność, która może się przemienić w niepohamowany nacjonalizm". Świadczy o tym "łatwość, z jaką przeciwstawiają się Brukseli w kwestii polityki migracyjnej, odchodzenia od wartości liberalnych i modelu wielokulturowości". Ostatni, fatalny krok miał uczynić premier Słowacji Robert Fico, który poszedł do wyborów z hasłem "obrony" kraju przed migrantami, co tylko zwiększyło poparcie dla skrajnej prawicy. Prawicy, z którą nie tylko Słowacja, ale cała UE będzie się musiała teraz mierzyć – kończy swą analizę "Le Monde".

Polacy (nie)mile widziani

"Le Monde" przedstawia też portret Radosława Gałki – polskiego biznesmena, który kiedyś siedem lat przepracował we Francji, a od dekady deleguje do niej pracowników z Polski. W sumie pośredniczył już w wysłaniu ośmiu tysięcy osób. Jego firma rocznie obraca 7 mln euro. Gałka uważa jednak, że we Francji "wolność w sferze usług gwarantowana przez Unię Europejską jest podważana". Być może – uznaje – wynika to z wrodzonego francuskiego "protekcjonizmu", bo jego firma tylko w ub. roku przeszła nad Sekwaną 15 kontroli. W Niemczech, gdzie przedsiębiorca też wysyła pracowników - jedną.

Polak uważa, że francuscy urzędnicy zawsze "zakładają winę" przedsiębiorcy. Najmniejsze błędy w dokumentach, które dałoby się wyjaśnić, stają się powodem do przystawienia pieczęci zakazującej pracy we Francji. Firma Gałki wygrała już jedną sprawę przed francuskim sądem, ale skarb państwa nie wypłacił mu żadnego odszkodowania. Tymczasem ludzie stopniowo rezygnują z usług biznesmena.

Jego firma być może jest posądzana o ściąganie pracowników, w przypadku których koszty wydatków socjalnych i ubezpieczenia są niższe niż gdyby zatrudniano obywateli Francji. W ten sposób Francuzi mogą chcieć chronić własny rynek pracy. Jednak UE gwarantuje prawo do opłacania każdego zatrudnionego obcokrajowca na równi z pracownikiem lokalnym. Poza tym przykładowe koszty zatrudnienia polskiego kamieniarza we Francji wzrosły w ciągu 10 lat z 14 do 23 euro za godzinę. Francuskie firmy nie oszczędzają więc na Polakach. Ci po prostu "stali się gwarancją doskonale wykonanej pracy" i dlatego są zatrudniani – mówi pan Radosław.

8 marca Komisja Europejska ma nowymi przepisami lepiej ugruntować pozycję pracowników delegowanych, dzięki czemu urzędnikom w poszczególnych krajach nie będzie tak łatwo uznawać ich za nie spełniających warunków do pracy - pisze gazeta.

"Le Monde" podkreśla, że to dla Polski ogromnie ważna debata, bo z tego kraju pochodzi aż 36 proc. wszystkich pracowników delegowanych w UE. W 2014 r. było to 430 tys. osób (32 tys. we Francji). W Polsce działa prawie 20 tys. agencji pracy tymczasowej, które wpłacają rocznie do budżetu ponad 1,3 mld zł podatków.

Autor: adso//rzw / Źródło: Le Monde, Politico

Źródło zdjęcia głównego: lemonde.fr, politico.eu

Raporty: