Niemieckie władze prowadzą obecnie postępowanie przeciwko 20 osobom podejrzanym o działalność szpiegowską na rzecz rządu Turcji - podał dziennik "Die Welt", powołując się na odpowiedź ministerstwa spraw wewnętrznych na interpelację poselską.
Śledztwa dotyczą zarówno domniemanych współpracowników tureckiego wywiadu MIT, jak również osób przekazujących informacje Turecko-Islamskiej Unii Stowarzyszeń Religijnych (Ditib) - informuje "Die Welt".
Tureccy agenci inwigilują w Niemczech osoby uznane przez tureckie służby za sympatyków mieszkającego w USA islamskiego kaznodziei Fethullaha Gulena. Ankara oskarża go o inspirowanie próby puczu, do której doszło w Turcji w lipcu 2016 roku.
Turcy chcą uprowadzić opozycjonistów z Niemiec?
Władze tureckie przekazały w marcu stronie niemieckiej informacje o osobach, które według Ankary mają powiązana z ugrupowaniami terrorystycznymi. Wcześniej w lutym 2017 roku MIT przekazał szefowi niemieckiego wywiadu BND listę 358 nazwisk domniemanych sympatyków Gulena w Niemczech. Przekazano też listę ponad 200 powiązanych rzekomo z Gulenem związków, szkół i innych instytucji.
Lista zawiera adresy, numery telefonów i zdjęcia osób uznanych przez tureckie służby za podejrzane. Nie wiadomo na razie, kto zebrał te informacje.
"Die Welt" zwraca uwagę, że źródła w niemieckim parlamencie mówią nawet o rzekomych przygotowaniach do uprowadzenia z Niemiec tureckich opozycjonistów.
Posłanka partii Die Linke (Lewica) Sevim Dagdelen, która jest autorką interpelacji, zarzuciła niemieckim władzom opieszałość, co umożliwiło imamom podejrzanym o szpiegostwo wyjazd do Turcji.
Siatka agentów
Zdaniem niemieckich mediów turecki wywiad MIT dysponuje na terenie Niemiec siatką agentów liczącą 6 tysięcy współpracowników.
Oburzenie niemieckiej opinii publicznej wywołała informacja, że na przekazanej Berlinowi liście domniemanych sympatyków Gulena znalazło się nazwisko szefowej grupy niemiecko-tureckiej w Bundestagu Michelle Muentefering oraz lokalnej berlińskiej polityk Emine Demirbueken-Wegner.
Niemieckie służby podkreślają, że rząd Turcji nie dostarczył dotąd żadnego dowodu, że za ubiegłoroczną próbą puczu stał Gulen.
16 kwietnia Turcy mają odpowiedzieć w referendum, czy popierają zmiany w tureckiej konstytucji wprowadzające system prezydencki. Zamysł ten, według Ankary konieczny do zapewnienia stabilności państwa, niepokoi przeciwników tureckiego prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana, którzy oskarżają go o autorytaryzm, zwłaszcza po czystkach przeprowadzonych po puczu.
Od końca marca do 9 kwietnia mieszkający w Niemczech Turcy (wśród których 1,4 mln ma prawo głosu) uczestniczą w tym referendum.
Autor: pk\mtom/jb / Źródło: PAP