Niemieccy śledczy mają nadzieję na przesłuchanie we wtorek 29-latka, który w poniedziałek wjechał w pochód karnawałowy w Volksmaren w północno-zachodnich Niemczech. Rannych zostało 61 osób, w tym 20 dzieci. Według mediów w poniedziałek przesłuchanie nie było niemożliwe z powodu urazu głowy mężczyzny.
Do zdarzenia doszło koło godziny 14.30 w poniedziałek w miejscowości Volkmarsen w Hesji, 160 kilometrów od stolicy tego landu, Wiesbaden. Naoczni świadkowie mówili, że srebrny mercedes taranował ludzi na odcinku około 30 metrów. Według ich relacji, kierowca nie zwalniał, lecz dodawał gazu.
Służby nie wiedzą, jakimi pobudkami kierował się 29-letni Niemiec Maurice P., wjeżdzając w tłum ludzi, ale przypuszczają, że, jak cytuje jednego ze śledczych dziennik "Bild", "działał celowo, a przyczynić się mogły do tego jego problemy psychiczne". Według cytowanego przez gazetę śledczego, dotąd nie ma przesłanek, które by wskazywały na podłoże polityczne tego czynu.
Maurice P. jest znany policji w Volkmarsen, skąd pochodzi. Był notowany za wymuszenia i naruszenie miru domowego. Prokuratura zakwalifikowała sprawę jako próbę popełnienia morderstwa.
Niektóre niemieckie media sugerowały, że mężczyzna mógł być pod wpływem alkoholu lub narkotyków, ale śledczy do tej pory nie odnieśli się do tych doniesień. Rzecznik policji potwierdził, że w związku zdarzeniem zatrzymano drugą osobę, która je filmowała. Nie jest jasne, w jaki sposób miałaby być zamieszana w sprawę.
Jak poinformowała policja, w wyniku zdarzenia rannych zostało 61 osób, w tym 20 dzieci.
Do zdarzenia w Volksmaren doszło niespełna tydzień po zamachu w Hanau w zachodnich Niemczech, gdzie napastnik otworzył ogień w dwóch barach z fajkami wodnymi. Mężczyzna zastrzelił 10 osób, w tym swoją matkę, po czym popełnił samobójstwo. Atak miał najprawdopodobniej podłoże rasistowskie.
Autorka/Autor: pp\mtom\kwoj
Źródło: Reuters, PAP