Kilkadziesiąt tysięcy przeciwników Putina trzymając się za ręce utworzyło Biały Krąg. Cel - demonstracja sprzeciwu wobec władzy i apel o uczciwe przeprowadzenie wyborów prezydenckich, które już za tydzień. Ale antykremlowska wojna w sieci trwa już od tygodni.
Wyszli na ulicę, opasującą centrum Moskwy i złapali się za ręce. Nazwali to białym kręgiem, bo biel to symbol antyputinowskich protestów. Stworzyli żywy łańcuch o długości niemal 16 kilometrów. W samym jego środku – Kreml. Zwołali się przez internet. - Może nie wszyscy widzą skalę tej akcji, ale na Kremlu, który ma helikoptery, samochody, milicję tam nas policzą i zobaczą. Dla nas to najważniejsze - tłumaczyła Jekaterina Mirzojewa, uczestniczka białego kręgu.
Prokremlowskie młodzieżówki próbowały przechwycić inicjatywę opozycji. Obok białego kręgu zorganizowały łańcuch z serduszkami i hasłami "Putin kocha wszystkich". - Kochamy Putina i uważamy, ze Putin kocha wszystkich, tych którzy przyszli tutaj z białymi kokardkami i tych z czerwonymi serduszkami - przekonuje Lena Galiec.
Walka w sieci
Chociaż na ulice Rosjanie wychodzą co kilkanaście dni, to w internecie wojna z Kremlem trwa codziennie. W sieci dominują prowokacje. Feministyczny Pussy Riot zaśpiewał nawet w największym rosyjskim soborze, za co człońkiń grupy szuka prokuratura. Był też na Placu Czerwonym. - Nie wiemy, co będzie dalej w naszym kraju, jeśli będzie przewrót, czasy się zmienią, to jedno, a jeśli nie, dalej będziemy robić nasze antyputinowskie koncerty - tłumaczy wokalistka grupy Pussy Riot.
Źródło: Fakty TVN