Branka Knezević, króliczek serbskiego i chorwackiego "Playboya", modelka i podobno kiedyś kochanka Erosa Romazottiego. To ona odsłoniła swoje wdzięki przed premierem Ivicą Daciciem w programie satyrycznym "Nemoguća misija" (Mission Impossible). Sama zdradza, jak umówiła się z producentami programu, by "premier przekonał się, że zobaczył to, co zobaczył".
Pod koniec stycznia producenci programu "Nemoguća misjia" - jednego z najpopularniejszych programów satyrycznych na Bałkanach emitowanego od ponad siedmiu lat - zakpili z premiera Ivicy Dacicia.
Szef rządu został zaproszony przez "podstawioną" przez nich dziennikarkę do udziału w programie informacyjnym, w którym miał rozmawiać o polityce na Bałkanach. Była modelka Branka Knezević była jednak umówiona z producentami, że przed ukrytą kamerą pokaże coś specjalnego. O całym "spisku" nie wiedziała ani kancelaria szefa rządu, ani szefostwo stacji Kopernikus, która wywiad z premierem traktowała bardzo prestiżowo.
Modelka "dumna" z pokazania wdzięków
W czasie nagrania, które pojawiło się w sieci, była modelka "Playboya", siedząc naprzeciw premiera w kusej sukience i bez majtek, ku jego zdziwieniu odsłoniła swoje wdzięki w stylu Sharon Stone z "Nagiego instynktu".
- Jestem modelką, fotomodelką, aktorką. Długo pracowałam w Mediolanie, jeździłam na występy do Moskwy. Propozycję wystąpienia w "Mission Impossible" przyjęłam chętnie, bo to nie był pierwszy raz, gdy dla nich pracowałam - powiedziała w jednym z kilku wywiadów, jakiego udzieliła po nagłośnieniu sprawy Knezević. Jak stwierdziła, "wywiad w takim charakterze, jaki jej zaproponowano potraktowała jako wielkie wyzwanie" z powodu "ogromnego szacunku, jakim darzy premiera".
- Jestem dumna z tego, co zrobiłam. Która kobieta nie byłaby dumna i zadowolona z tego, że siedzący przed nią premier docenia jej wdzięki - stwierdziła z rozbrajającą szczerością. - Dla mnie to ważne, bo wiem, że rozmawiał ze mną fenomenalny człowiek, poważny i silny - komplementowała swojego rozmówcę.
Równocześnie na łamach kilku tabloidów zdradziła "sekrety kuchni", mówiąc że wraz z producentami programu kilka dni przed nagraniem zastanawiała się, jak "doprowadzić do konkluzji wywiadu, którą miało być przekonanie Dacicia, że zobaczył to, co zobaczył". - Uznaliśmy, że to się nie uda, jeżeli poddam się depilacji, ale uważam, że wszystko wyglądało bardzo "przykładnie" - stwierdziła. - Nie było oczywiście mowy o tym, bym np. w ogóle się nagle rozebrała, bo to byłby tylko niesmaczny żart - stwierdziła.
Słabość premiera?
Co ciekawe, bardzo niezręcznej sytuacji, którą premier skwitował w studiu wymownym uśmiechem, co część mediów w Serbii poczytuje mu za zasługę, można było uniknąć. Na przeszkodzie stanął jednak sam Dacić, który - jak się okazało - sms-ował z przyszłą rozmówczynią na początku roku.
Producenci programu musieli wiedzieć, że szef rządu dość luźno traktuje kontakty z dziennikarzami i ma słabość do pięknych kobiet, bo gdy uzyskali jego numer telefonu i przekazali go modelce, ta czekała na pierwszą odpowiedź zaledwie kilka godzin.
Knezević miała napisać: "Szanowny Panie Premierze, jestem dziennikarką telewizji Kopernikus i chciałabym Pana serdecznie zaprosić do udziału w programie (...). Bardzo liczę na to, że będzie Pan moim gościem w specjalnie przygotowanym wywiadzie". Premier odpisał: "Bardzo chętnie, ale w tej chwili nie mogę. To musi zaczekać". 10 dni później wywiad po kolejnej serii smsów był już jednak "dogadany".
Szef ochrony się domyślił, ale nie mógł zweryfikować
Pełna treść smsów nie została upubliczniona przez żadną ze stron - ani producenta programu, ani kancelarię premiera - co może się okazać tylko pożywką dla tabloidów, które już się zastanawiają, czy Dacić wiedział, z kim będzie rozmawiał.
O tym, że jego otoczenie nie wiedziało nic o planach twórców programu, świadczy tymczasem wyznanie jednego z producentów. Ten powiedział dziennikowi "Blic", że w czasie nagrania, gdy Knezević skrzyżowała już kilka razy nogi zmieniając pozycję w fotelu, "szef ochrony premiera zorientował się, że coś jest nie tak i podszedł do szefa telewizji (Kopernikus - red.) z pytaniem, czy przypadkiem nie chodzi o ukrytą kamerę i program +Nemoguća misija+".
Szef Kopernikusa miał kategorycznie stwierdzić, że nie. Źródło dziennika pracujące przy realizacji programu satyrycznego twierdzi, że tutaj szef stacji mówił prawdę, bo "nikt mu nie powiedział, że w grę będzie wchodziła ukryta kamera".
"Powiedzieliśmy mu tylko, że zaprosiliśmy premiera i wynajęliśmy studio na dwie godziny" - dodało źródło dziennika "Blic", cytowane w opublikowanym tekście.
Dowcip, którego ofiarą stał się Ivica Dacić ku przerażeniu poważnych mediów w kraju i znacznej części polityków, przemierzył już pół świata. Mówiły i pisały o nim takie media jak CNN, 'Daily Mail", "Daily Telegraph", a także dzienniki we Francji, Niemczech, Hiszpanii, Włoszech i Rosji.
Autor: adso//gak / Źródło: doznajemo.com, blic.rs, srbijatime.mk, 24sata.info
Źródło zdjęcia głównego: nemogucamisija.com