"Nie plądrujemy Gori"

Aktualizacja:

Moskwa zaprzecza oskarżeniom o plądrowanie miasta Gori, gdzie – jak twierdzi – jej „siły pokojowe” zabezpieczają niestrzeżony skład broni i amunicji. W tym samym czasie wojska rosyjskie wycofują się z Zugdidi, miasta w zachodniej Gruzji. Jednak zawieszenie broni jest kruche: uchodźcy donoszą bowiem o dostarczanym przez rosyjskich żołnierzy wsparciu oddziałom osetyjskim.

- Doniesienia zachodnich mediów o marszu rosyjskich wojsk w kierunku Tbilisi, a także o plądrowaniu w Gori, są absolutnie bezpodstawne – czytamy w oświadczeniu rosyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych. Na razie jednak nie ma mowy o opuszczeniu miasta, leżącego 25 km od granicy z Południową Osetią, czego zresztą domaga się strona gruzińska.

Według Tomasza Kanika, wysłannika TVN24 w rejon rosyjsko-gruzińskiego konfliktu, rosyjscy żołnierze nie pozostają bezczynnie: „uchodźcy, którzy uciekli z tego miasta (Gori, red.) mówią o tym, że miasto jest zajęte przez Osetyjczyków wspieranych przez Rosjan”.

CZYTAJ WIĘCEJ O SYTUACJI W GORI

Zamieszanie wokół Gori

Wcześniej cały świat zelektryzowała wiadomość, że - mimo zawieszenia broni - rosyjskie czołgi jadą do stolicy Grzuji, Tblisi. Rosja i Gruzja odpowiedziały na te doniesienia jednym głosem: nie ma mowy o tym. O rzekomej ofensywie informowały światowe agencje - świadkowie widzieli rosyjską kolumnę wojskową na drodze z Gori do Tbilisi.

- Chcę wszystkich uspokoić. Rosyjskie wojska nie posuwają się naprzód (nacierają - red.) w kierunku stolicy - oświadczyła na konferencji prasowej Ekaterina Zguladze, zastępca szefa gruzińskiego MSW. Nie podała jednak, co robili w tamtym rejonie Rosjanie.

Kilkadziesiąt minut później zrobili to sami Rosjanie. Żołnierze rosyjskich sił pokojowych poinformowali, że na przedmieściach Gori odkryli niestrzeżony gruziński skład broni i amunicji, który wywożą. Chcą bowiem, jak powiedzieli, zdemilitaryzować strefę i ochronić ludność.

Co widzieli świadkowie?

Wcześniej świadkowie cytowani przez agencje donosili: - Jesteśmy około 50 km, 30 mil od stoicy Gruzji Tbilisi. Stoję teraz na poboczu drogi i widzę kolumnę rosyjskich pojazdów wojskowych poruszających się z Gori do gruzińskiej stolicy, Tbilisi - powiedział około południa dziennikarz CNN Matthew Chance, znajdujący się na drodze między Gori a Tbilisi. Zaznaczył, że w kolumnie nie było czołgów. Kilkadziesiąt minut później amerykańska stacja telewizyjna podała, że Rosjanie zatrzymali się.

Informacje o rosyjskich wojskach poruszających się w kierunku Tbilisi podało też BBC powołując się na naocznego świadka. Rosjanie natychmiast zaprzeczyli doniesieniom zachodnich agencji. - Żadni rosyjscy żołnierze ani żadne pojazdy nie przemieszczają się w kierunku Tbilisi - powiedział gen. Anatolij Nogowicyn, zastępca szefa rosyjskiego sztabu generalnego. Chaos informacyjny trwa.

Strzelali do każdego?

Świadkowie twierdzili, że rosyjskie wojska znajdują się na przedmieściach Gori i strzelają do każdego kto się do nich zbliża. Operator Reutera potwierdził, że widział rosyjski posterunek na drodze prowadzącej z miasta do Tbilisi. Informację o około 50 rosyjskich czołgach w Gori przekazali też szef gruzińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego Aleksander Lomaja i prezydent Micheil Saakaszwili. Te doniesienia też zostały zdementowane przez rosyjskie dowództwo.

Prezydent Saakaszwili oskarża Rosję o zbrodnie
Prezydent Saakaszwili oskarża Rosję o zbrodnieTVN24

Miasto Gori jest w tej chwili prawie całkowicie opustoszałe. To efekt trwających przez kilka dni rosyjskich nalotów i poprzednich doniesień, że rosjanie zamierzają zająć miasto. We wtorkowym bombardowaniu miasta zginęło 5 osób. W tym zabity przez rosyjską bombę holenderski operator Stan Storimans.

Gruzja drugą Czeczenią

Wcześniej, na wspólnej konferencji przywódców Polski, Łotwy, Litwy, Estonii i Gruzji prezydent tej ostatniej Micheil Saakaszwili oskarżył Rosjan o zbrodnie przeciwko ludności. - Świat zdaje się mówić o zawieszeniu broni, rozmowach pokojowych, podczas gdy w tej chwili w moim kraju dzieją się zbrodnie najgorszego rodzaju przeciwko ludności - stwierdził Saakaszwili.

- W tej chwili w moim kraju dzieją się zbrodnie najgorszego rodzaju przeciwko ludności - dodał.

Porównał stan stolicy południowosetyjskiej Cchinwali do czeczeńskiej Grozny po atakach rosyjskich z połowy lat 90-tych. - Był też rajd przez kontrolowane przez Gruzję wioski w Osetii Południowej oraz w wąwozie Kodori; dziesiątki ludzi, według doniesień, których nie możemy potwierdzić na 100 procent, zginęło - powiedział Saakaszwili.

Podkreślił również, że powstały tam obozy internowania, w których rozdzielono kobiety i mężczyzn. - Otrzymujemy doniesienia o naruszeniach praw człowieka na szeroką skalę; wzywamy, aby dopuścić międzynarodowe organizacje - grzmiał prezydent. I dodał: - Obserwujemy klasyczne czystki etniczne, znane z Bałkanów i z czasów II wojny światowej.

Źródło: Reuters. CNN, BBC, PAP