Wysunięta baza uzbrojenia i sprzętu w Szczecinie, rewizja planów obronnych, częstsze i większe ćwiczenia, a przede wszystkim - zmiana nastawienia wobec Rosji z przyjaznego i otwartego na czujne i ostrożne. O tym formalnie zdecydują przywódcy NATO na szczycie w walijskim Newport. Po 25 latach od rozpadu bloku komunistycznego sojusz wojskowy Zachodu formalnie przyzna, że na Wschodzie pojawił się rywal, który stwarza zagrożenie.
Vigilia pretium libertatis - czujność jest ceną wolności. Ta łacińska sentencja widnieje na sztandarze głównego dowództwa NATO w Europie (SHAPE). Nigdy wcześniej po zakończeniu zimnej wojny nie była dla sojuszu bardziej aktualna.
Obrona wszystkich i wszędzie
To właśnie na tle sztandaru z tą maksymą sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen i brytyjski premier David Cameron de facto ogłosili akceptację dla planu generała Phila Breedlove'a odpowiedzi na rosyjską agresję na Ukrainie.
Podstawowym przesłaniem Planu Breedlove'a jest zwiększenie gotowości NATO do wypełniania zasadniczej traktatowej misji: obrony terytoriów państw członkowskich. Co się teraz podkreśla - wszystkich i wszędzie. Sekretarz generalny precyzuje, że NATO na nowo analizuje, jakich sił potrzebuje do realizacji tej misji, gdzie powinny być rozmieszczone, jak szybko są w stanie zadziałać i jak powinny zostać ulepszone, by być skutecznymi.
Plany obronne - zwane w żargonie ewentualnościowymi - będą zrewidowane, bo dotychczasowe nie przewidywały przez minione dwie dekady realnego i prawdopodobnego zagrożenia militarnego na wschodzie Europy. Wydarzenia na Krymie i Wschodniej Ukrainie nie tylko uzmysłowiły Sojuszowi realność tego zagrożenia, ale pokazały, jaką konkretnie może mieć postać.
Planiści w wyznaczonym przez szczyt terminie przedstawią nowe propozycje planów obronnych, ale NATO zwiększy swoją aktywność od zaraz i zapewne utrzyma - przynajmniej do czasu zakończenia rosyjsko-ukraińskiego konfliktu - środki wprowadzone w życie po aneksji Krymu. Te środki to: wzmocnione patrole przestrzeni powietrznej państw nadbałtyckich, patrole morskie na Morzu Czarnym i Bałtyckim oraz rotacyjna obecność wojsk najważniejszego sojusznika, Stanów Zjednoczonych, w najbardziej na wschód wysuniętych krajach członkowskich.
Manewry mają pokazać Rosji siłę NATO
Ćwiczenia - więcej i większe - są zresztą jednym z głównych punktów Planu Breedlove'a, poniekąd wymuszonym zachowaniem Rosji. Organizując niezapowiedziane, błyskawiczne manewry angażujące znaczne siły, wielkości kilku dywizji, Rosja bardzo zaniepokoiła NATO-wskich dowódców. Rosyjska armia, kilkukrotnie od lutego koncentrowana na ukraińskiej granicy, pokazała, że jest zdolna do przerzutu dużych jednostek na znaczne odległości, przy współdziałaniu różnych rodzajów sił zbrojnych. Właśnie to decyduje dziś o sile wojska i właśnie tego NATO najbardziej się obawia. Dlatego reaguje tym samym: na razie niewielkimi w porównaniu z Rosją, ale błyskawicznie zarządzonymi ćwiczeniami w kilku regionach Europy, na lądzie, w powietrzu i na morzu.
Jeśli przywódcy NATO zaakceptują propozycje generała Breedlove'a, takich ćwiczeń będzie nie tylko więcej, ale mają obejmować połączone siły kilku dywizji różnych krajów członkowskich. Skala tych manewrów ma nie tylko pokazać Rosji siłę NATO, ma też przypomnieć sojusznikom z Europy, jak współdziałać z armią amerykańską. Choć przyszłe ćwiczenia nie mają jeszcze kryptonimu, już porównywane są do zimnowojennych corocznych manewrów ReForGer ("Powrót wojsk do Niemiec"), w których amerykański III Korpus przenosił bazę z Fort Hood w Teksasie do Niemiec, dokładnie w takim trybie, w jakim musiałby to zrobić na wypadek wojny.
"Wielonarodowe siły wysokiej gotowości"
Przebazowanie dużych sił zabiera jednak czas, a działania Rosji udowodniły, że potrafi uderzać błyskawicznie. NATO ma od dekady tzw. NRF (NATO Response Force - Siły Odpowiedz)i, ale zarówno ich wielkość (kilkanaście tys. żołnierzy), jak i zdolność reakcji (minimum 5 dni od rozkazu) nie odpowiadają potrzebom obrony przed nagłym atakiem. Kształt NRF budził krytykę na długo przed kryzysem na Ukrainie, ale w jego wyniku szczyt najprawdopodobniej zdecyduje o tak głębokiej ich reformie, że praktycznie będzie oznaczała utworzenie nowych sił szybkiego reagowania.
Brytyjski premier David Cameron tak zarysował przyszłość NRF: „Musimy wykorzystać szczyt, by upewnić się, że NATO jest w stanie odpowiedzieć szybko na każde zagrożenie w każdym kraju członkowskim, również takie, które powstaje nagle. To oznacza wielonarodowe siły wysokiej gotowości, które wysyłane byłyby w ramach ćwiczeń na terytorium tego sojusznika, który czuje się zagrożony”. Obecnie ekwiwalent tych sił stanowią amerykańskie jednostki spadochronowe bazujące we włoskiej Vicenzie (173. Brygada Desantowa). To właśnie ich kompanie zostały pilnie wysłane do Polski, na Litwę, Łotwę i do Estonii, ale Cameron widzi tu rolę dla całego NATO, a nie wyłącznie wojsk USA.
Baza w Szczecinie?
Dla Polski największe znaczenie ma najbardziej kontrowersyjny punkt planu: wysunięta baza sprzętowo-materiałowa bliżej wschodniej flanki. Zarówno gen. Breedlove jak i sekretarz generalny Rasmussen mówili w tym kontekście o Polsce, ostatnio padła nazwa konkretnego miasta – Szczecina. Była już o nim mowa, gdy w pakiecie Breedlove’a znalazło się wzmocnienie istniejącego sztabu wielonarodowego Korpusu Północ-Wschód, potencjalnie silnego związku taktycznego złożonego z 3 dywizji: polskiej, duńskiej i niemieckiej pod rotacyjnym dowództwem.
Silnego potencjalnie, bo nieliczne siły zbrojne Danii nie są w stanie wystawić dywizji (dysponują ledwie dwiema brygadami), a niemiecka dywizja mająca zasilić Korpus została w 2008 r. zlikwidowana. Faktycznie, więc Korpus opiera się na polskiej 12. Dywizji Zmechanizowanej ze Szczecina w składzie 3 pełnych brygad – najsilniejszym związku taktycznym polskiej armii.
W planie Breedlove’a nie znalazły się postulowane początkowo przez ministra Radosława Sikorskiego “dwie ciężkie brygady” NATO, ale w zamian amerykański generał proponuje zbudowanie, z wykorzystaniem szczecińskiego Korpusu, bazy sprzętowo-materiałowej umożliwiającej szybkie przyjęcie sił wsparcia na wypadek kryzysu lub wojny. Byłaby to baza położona na tyle blisko potencjalnego teatru działań, że dalszy przerzut wojsk odbywałby się już w skali taktycznej lub wręcz po drogach. Byłaby jednocześnie na tyle odległa, że nie groziłby jej bezpośredni atak np. rakietami Iskander. Przyjąwszy, że zasięg tych ostatnich to niespełna 500 km, Szczecin nie byłby tak narażony na bombardowanie rakietowe z terytorium Kaliningradu, jak miejsca w północno-wschodniej Polsce, czy krajach bałtyckich.
Po raz pierwszy o celach utworzenia bazy mówią tak otwarcie politycy. Gen. Stanisław Koziej, szef BBN przyznał, że nie chodzi wyłącznie o zapasy i paliwo. W bazie miałyby się znaleźć czołgi, transportery, amunicja i inne uzbrojenie, po to, by w sytuacji kryzysu na miejsce przerzucić jedynie ludzi i wkroczyć do akcji. Wtedy obrońcy wschodniej flanki mogliby liczyć na realne wsparcie w ciągu godzin i dni, a nie tygodni i miesięcy, jak to jest obecnie. NATO-wskich dowódców zawstydził jeden z artykułów niemieckiego tygodnika “Der Spiegel”, który wyliczał, że w razie ataku Rosji NATO potrzebowałoby 180 dni na pełną mobilizację...
Dowiemy się po szczycie
Plan Breedlove’a czeka teraz wyłącznie na doprecyzowanie i akceptację polityczną. Z polskiego punktu widzenia wiele postulatów zostało spełnionych, zwłaszcza że Warszawa szybko zrezygnowała z nierealistycznego na razie żądania “dwóch ciężkich brygad” na rzecz bardziej realnej budowy bazy dla przyjęcia sił wsparcia.
Według większości ekspertów, po przekonaniu brytyjskiego premiera do słuszności twardej odpowiedzi na rosyjską agresję, na szczycie w Walii kluczowa będzie postawa kanclerz Niemiec. Angela Merkel – obecnie na urlopie – była sceptyczna wobec wysyłania na Wschód żołnierzy NATO. Bardziej przychylna zapewne będzie dla rozbudowy wspólnego przecież niemiecko-polsko-duńskiego Korpusu w Szczecinie. A niedawne zerwanie ważnego kontraktu zbrojeniowego z Rosją może wskazywać, że i Berlin przyłączył się do NATO-wskiego trzonu państw żądających stanowczości.
Najtrudniejsze dla Niemiec może okazać się wcale nie wsparcie decyzji wojskowych, ale nowe określenie statusu Rosji, już nie partnera, lecz... kogo? Tego dowiemy się po szczycie.
Autor: Marek Świerczyński//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: NATO