W pakistańskim mieście Kweta nieznani sprawcy zamordowali znanego lokalnego prawnika. Gdy tłum znajomych zjawił się w szpitalu, aby oddać cześć zabitemu, doszło do eksplozji bomby. Prawdopodobnie przenosił ją samobójca. Według lokalnych władz zginęło co najmniej 70 osób, a ponad 100 zostało rannych.
Początkowo urzędnicy mówili o dziesięciu ofiarach i kilkudziesięciu rannych. Z czasem te liczby rosły jednak gwałtownie. Bilans ofiar może się jeszcze zmienić.
Zamach po zabójstwie
Bomba eksplodowała w ciasno zbitym tłumie stojącym przed wejściem do szpitalnej kostnicy. Zdjęcia i nagrania z miejsca zdarzenia pokazują wiele ciał leżących na ziemi w kałużach krwi. Jest ich więcej niż rannych. Okolicę otoczyli policjanci.
Ofiarami byli głównie lokalni prawnicy i dziennikarze, którzy przyszli oddać cześć swojemu koledze, zabitemu kilka godzin wcześniej przez nieznanych sprawców. Bilal Anwar Kasi, znany w Kwecie adwokat, został zamordowany strzałem w plecy, kiedy szedł do swojego biura.
Nie wiadomo kto dopuścił się obu zbrodni, ani czy są one powiązane. W poniedziałkowy wieczór zamachy przypisało sobie tzw. Państwo Islamskie stwierdzając w komunikacie swojej agencji Amaq, że dokonał go "męczennik, detonując ładunki" w swoim pasie szahida.
Talibowie działający w Pakistanie też jednak wzięli odpowiedzialność za zamach.
Kweta jest jednak sceną częstych zamachów. Wiele przeprowadzają radykałowie islamscy i organizacje powiązane z talibami. Miasto leży na pograniczu z Afganistanem w regionie, w którym działają różne grupy islamistów.
Autor: mk, adso/ja / Źródło: Reuters