Przed wieloma lokalami wyborczymi w Wielkiej Brytanii ustawiają się kolejki chętnych do głosowania w wyborach do Izby Gmin. Swój głos oddali już liderzy wszystkich głównych partii. Jak na warunki polskie, Brytyjczycy wyjątkowo chętnie chodzą do urn spełnić swój obywatelski obowiązek. W poprzednich wyborach frekfencja wynosiła 65 procent. Wyborczy wieczór specjalny w TVN24 Biznes i Świat o godz. 22.45.
Przed południem swój głos oddał w Witney pod Oksfordem premier i lider torysów David Cameron. Wcześniej do lokali wyborczych udała się liderka Szkockiej Partii Narodowej Nicola Sturgeon, a także przywódcy Partii Pracy Ed Miliband i Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa Nigel Farage. Jako ostatni z liderów dużych partii swój głos oddał po 12 czasu lokalnego Nick Clegg z Liberalnych Demokratów.
Tłumny udział w wyborach
Przed wieloma lokalami wyborczymi ustawiły się kolejki. Brytyjczycy publikują w mediach społecznościowych ich zdjęcia. Wynika z nich, że ogonki do urny pojawiły się w całej Wielkiej Brytanii i to już od godziny 7 rano, czyli od momentu rozpoczęcia głosowania. Podczas poprzednich wyborów w 2010 roku zagłosowało prawie 30 mln Brytyjczyków a frekwencja wyniosła wtedy 65 proc. Wielu z tych, którzy oddali swój głos w centrum Londynu, przyznało, że nie wiedzą, jak będzie wyglądał nowy rząd, ani jaka będzie przyszłość kraju. Większość jest jednak zgodna, że kraj czekają długie negocjacje koalicyjne i przepychanki polityczne. - Wielka Brytania powinna zostać taka, jaka jest obecnie. Myślę jednak, że tak się nie stanie, a od następnego tygodnia zacznie się duże zamieszanie. Chciałbym, żeby mój kraj pozostał w Unii Europejskiej, ale poza strefą wspólnej waluty - powiedział James wychodząc z lokalu wyborczego znajdującego się w budynku anglikańskiego kościoła w centrum Londynu.
- To będzie długa noc, żadna z partii pewnie nie zyska przewagi. Uważam, że kraj potrzebuje zmian, ponieważ wiele rzeczy nie działa tak jak należy. Szczególnie ciężko jest osobom biednym, wiele programów pomocowych zostało obciętych, dlatego liczę na zmianę - podkreśliła Nora tłumacząc, że jej rodzina odczuła cięcia budżetowe rządu Partii Konserwatywnej i Partii Pracy.
- Urodziłam się w Czechosłowacji i nie chcę głosować na laburzystów, ponieważ pochodzę z kraju komunistycznego. Spodziewam się jednak, że będzie koalicja, ale nie wiadomo jaka - podkreśliła Marta wychodząc z mężem z lokalu wyborczego.
Pierwsze wyniki może jutro
Największy ruch w lokalach wyborczych spodziewany jest w okolicach godziny 17-18, kiedy ludzie zaczną wychodzić z pracy. Do tej pory wybory przebiegają spokojnie. Na ulicach Londynu można zaobserwować zwiększone siły policyjne, a także latające nad miastem śmigłowce służb bezpieczeństwa.
Odnotowano jedynie drobne incydenty. W niektórych częściach stolicy mieszkańcy znaleźli rano w skrzynkach pocztowych i za wycieraczkami samochodów ulotki nakłaniające do ignorowania wyborów – podpisano je „Islam to prawdziwa kampania” czy „#PozostańMuzułmaninemNieGłosuj”. Lokale wyborcze zostaną zamknięte o godzinie 23 czasu polskiego. Uprawnionych do głosowania jest ok. 48 mln osób. Wyniki z większości okręgów wyborczych są spodziewane w piątek nad ranem. Jednak nie ma pewności, czy tego dnia podane do wiadomości zostaną ostateczne wyniki głosowania.
Autor: mk//gak / Źródło: PAP