Na Kongres padł blady strach


Po zamachu w Arizonie kierownictwo Kongresu chce zwiększenia ochrony kongresmenów. W środę odbędzie się spotkanie na ten temat z przedstawicielami FBI. U.S. Capitol Police liczy obecnie 1800 funkcjonariuszy, ale nie jest w stanie zadbać o bezpieczeństwo wszystkich senatorów i członków Izby Reprezentantów, zwłaszcza gdy ci wyjeżdżają z Waszyngtonu.

Specjalna policja Kongresu na co dzień strzeże Kapitolu i terenów przyległych.

Stałą ochronę tej policji mają tylko członkowie kierownictwa Kongresu: przewodniczący Izby Reprezentantów, przywódcy klubów parlamentarnych, a także prefekci większości i mniejszości w obu izbach. Każdy z nich ma przydzielonego na stałe cywilnego agenta.

Inni mniej bezpieczni

Pozostali ustawodawcy dostają ochronę tylko w zależności od potrzeb - kiedy spotkają się z konkretnymi zagrożeniami, jak np. po otrzymaniu listów ze śmiercionośnym wąglikiem na jesieni 2001 r., które przyszły do kilku senatorów.

Przy swej obecnej liczebności policja Kongresu nie ma możliwości, by chronić wszystkich członków Kongresu, zwłaszcza gdy przebywają w terenie, jak Gabrielle Giffords w sobotę w Arizonie.

W środę odbędzie się spotkanie członków Kongresu z FBI, na którym ma być przedyskutowane ewentualne zwiększenie ich ochrony.

Dalej od wyborców?

Sobotni zamach, w którym zginęło sześć osób, przypisuje się częściowo nasileniu sporów w debatach politycznych w ostatnich latach, zwłaszcza po objęciu władzy przez prezydenta Baracka Obamę.

Komentatorzy zwracają uwagę, że zaostrzenie ochrony kongresmenów przez większe odizolowanie ich od wyborców może dodatkowo spotęgować niechęć do polityków.

Źródło: PAP