Kilka północnokoreańskich myśliwców niebezpiecznie zbliżyło się do linii demarkacyjnej obu Korei w dniu, w którym aktywiści z południa mieli wypuścić balony z tysiącami antykomunistycznych ulotek - podała gazeta "Chosun Ilbo", określając lot jako "najwyraźniej ostrzeżenie". Władze Korei Południowej kilka godzin później siłą powstrzymały aktywistów.
Do incydentu doszło 19 października, ale wojsko i władze Korei Południowej nie poinformowały oficjalnie o incydencie nad linią demarkacyjną, która de facto stanowi granicę pozostających w stanie wojny państw. Dopiero teraz sprawa wyszła na jaw za sprawą nieoficjalnego przecieku z administracji prezydenckiej w Seulu.
Groźby sąsiadów
- Cztery lub pięć północnokoreańskich Migów niebezpiecznie zbliżyło się do linii demarkacyjnej, przekraczając tak zwaną "taktyczną rubież działania", co spowodowało automatycznie alarmowe poderwanie naszych F-16 - powiedział informator gazety. Chwilę później, kilka kilometrów od linii demarkacyjnej, północnokoreańskie maszyny zawróciły.
Jak twierdzi "Chosun Ilbo", powołując się na anonimowych wojskowych, Phenian nakazał lot w związku z zaplanowaną na 22 października akcję południowokoreańskich aktywistów. Ci chcieli wpuścić balony z helem przenoszące 200 tys. ulotek z antykomunistycznymi treściami. Kilka godzin po locie myśliwców doszło do starć aktywistów z policja, która nie dopuściła do wysłania "przesyłki" nad Koreę Północną.
Phenian "ostrzegał" Seul nie tylko myśliwcami, ale też bojowymi komunikatami. Media reżimu groziły, że jeśli dojdzie do wypuszczenia balonów, to "Front Zachodni zaatakuje bez uprzedzenia".
Autor: mk\mtom\k / Źródło: Chosun Ilbo
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY SA)