MSZ: Ewakuacja misjonarzy jedynym wyjściem, by zapewnić im bezpieczeństwo

MSZ wzywa misjonarzy do opuszczenia Republiki Środkowoafrykańskiej
MSZ wzywa misjonarzy do opuszczenia Republiki Środkowoafrykańskiej
tvn24
Francuskie wojska w Republice Środkowoafrykańskiejtvn24

- Sytuacja w Republice Środkowoafrykańskiej dramatycznie pogarsza się. Wzywamy polskich obywateli przebywających na terenie tego kraju do jego natychmiastowego opuszczenia - mówił Marcin Wojciechowski, rzecznik prasowy MSZ. Apel popiera Ministerstwo Obrony Narodowej, które zapewnia, że monitoruje sytuację.

Jak informują zachodnie agencje, w ciągu ostatniej doby, w walkach między muzułmanami i chrześcijanami, zginęło co najmniej 75 osób. Rebelianci zaatakowali również polskich misjonarzy.

- Już w zeszłym tygodniu wydaliśmy rekomendację - opuść (kraj - red.) natychmiast. W tej chwili w Republice Środkowoafrykańskiej jest 35 polskich obywateli, głównie misjonarzy i osób wspierających misje - powiedział Marcin Wojciechowski, rzecznik MSZ.

Wyjaśnił, że na chwilę obecną jedynym skutecznym sposobem zapewnienia im bezpieczeństwa jest ewakuacja. - To jest bardzo rozległy kraj, bez sieci dróg, bez możliwości dojazdu. Nie jesteśmy w stanie reagować w inny sposób - dodał.

"Możemy działać tylko metodami cywilnymi"

- Jesteśmy w porozumieniu z władzami francuskimi umówieni, że francuskie konsulaty będą świadczyć pomoc polskim obywatelom. Jesteśmy w stanie również wraz z francuskimi sojusznikami przeprowadzić ewakuację, jeśli otrzymamy wyraźną deklarację i chęć gotowości z jej skorzystania - tłumaczył rzecznik.

Jak powiedział, na terenie Republiki Środkowoafrykańskiej nie ma polskich żołnierzy. - Możemy działać tylko metodami cywilnymi, którymi dysponujemy - mówił. - Próbujemy badać możliwości, czy wojska sojusznicze byłyby w stanie zadziałać na tym terenie - dodał.

Polscy misjonarze zagrożeni w sercu AfrykiDigitalGlobe

Jak mówił wcześniej, przebywający na misji w Republice Środkowoafrykańskiej, ojciec Benedykt Pączka, polscy misjonarze nie chcą opuszczać swego ośrodka, bo nie zostawią potrzebujących. - Nie chcemy ewakuacji. Chcemy ochrony. Nasza obecność tutaj jest po to, by oni (miejscowi - red.) czuli się bezpieczniej. Nie wiem, co by się stało, gdybyśmy stąd wyjechali - tłumaczył, dodając, że chciałby zobaczyć w okolicy jeden oddelegowany "patrol żołnierzy z Europy", bo misja jest położona tylko 7 km od granicy z Czadem i dziesiątki kilometrów kw. terytorium wokół niej są wiecznie najeżdżane przez rebeliantów.

MSZ: Zbliżamy się do rozwiązania zapewniającego bezpieczeństwo misjonarzom
MSZ: Zbliżamy się do rozwiązania zapewniającego bezpieczeństwo misjonarzomtvn24

Resort obrony monitoruje sytuację

Ministerstwo Obrony Narodowej popiera apel Ministerstwa Spraw Zagranicznych wzywającego do ewakuacji. Resort obrony monitoruje w trybie ciągłym sytuację w Republice Środkowoafrykańskiej oraz pozostaje w stałym kontakcie z francuskim Ministerstwem Obrony. Podobnie działają inne instytucje państwowe m. in. utrzymując kontakt z obywatelami polskimi, w tym misjonarzami, znajdującymi się na obszarze ogarniętym konfliktem. Od 1 lutego polski kontyngent wojskowy skierowany do wsparcia logistycznego francuskiej operacji Sangaris w Republice Środkowoafrykańskiej, stacjonujący w bazie wojskowej w Orleanie (Francja), osiągnął gotowość do działania. W jego skład wchodzą dwie załogi, personel naziemny oraz jeden samolot transportowy Hercules C-130. Polski udział w tej operacji ma charakter wspierający i dlatego na terenie RŚA nie stacjonuje żaden polski pododdział bojowy.

Zaatakowani polscy misjonarze

Walki w Republice Środkowoafrykańskiej, trwające od wielu miesięcy, wybuchły z nową siłą po wycofaniu się muzułmańskich rebeliantów z koalicji Seleka ze stolicy kraju Bangi na początku tego roku. Według miejscowych źródeł, działania muzułmanów mają często charakter odwetu na chrześcijanach. Rebelianci z Seleki zaatakowali w ciągu ostatniej doby m.in. misję w miejscowości Ngaoundaye, w której przebywają polscy misjonarze i siostry ze Zgromadzenia Służebnic Matki Dobrego Pasterza.

Według miejscowej policji, w rejonie miejscowości Mbaiki, odległej o ok. 100 km od miasta Boda, doszło do równoległych, krwawych starć, za które odpowiedzialni są z kolei chrześcijanie. Mieli oni spalić ponad 30 domów należących do muzułmanów i zabić wielu ludzi.

Autor: js/jk / Źródło: tvn24.pl, PAP

Źródło zdjęcia głównego: defense.gouv.fr

Tagi:
Raporty: