W południe minutą ciszy na wszystkich stacjach kolejowych i we wszystkich pociągach Francja oddała hołd ofiarom piątkowej katastrofy pod Paryżem. Na Gare de Lyon zrobił to także francuski minister transportu Frédéric Cuvillier. Według najnowszego oświadczenia państwowego przewoźnika kolejowego SNCF, wypadek mogła spowodować wadliwa część zwrotnicy. Wstępnie wykluczono winę maszynisty.
- W piątkowej katastrofie pod Paryżem zginęło sześć osób, a ok. 50 zostało lżej rannych - poinformował w TVN24 Tomasz Siemieński z Euronews. Wcześniejsze dane mówiły o śmierci co najmniej siedmiu ludzi.
Stan dziewięciu rannych określa się jako ciężki. Ekipy ratunkowe informowały, że wśród rannych są osoby porażone prądem.
Wieczorem na miejsce katastrofy przybył prezydent Francji Francois Hollande oraz premier Jean-Marc Ayrault. Hollande wyraził "solidarność z rodzinami ofiar", poinformował także, że stacja będzie zamknięta przez najbliższe trzy dni.
W sobotę rano ratownicy zakończyli poszukiwania ewentualnych dalszych ofiar katastrofy. Trwa teraz sprzątanie miejsca wypadku. Jeszcze dziś ma się odbyć sekcja zwłok ofiar katastrofy.
O godz. 12 na wszystkich stacjach kolejowych Francji uczono pamięć ofiar wypadku minutą ciszy.
Zawiniła zwrotnica?
Jak podał państwowy przewoźnik kolejowy SNCF, wypadek mogła spowodować wadliwa część zwrotnicy. - Obecnie kontrolowane są wszystkie podobne części zwrotnic w okolicy - powiedział szef SNCF Guillaume Pepy na konferencji prasowej. Według agencji dpa pół godziny przed wypadkiem inny pociąg przejechał przez tę samą zwrotnicę, co może sugerować, że nie była ona wadliwa.
Tomasz Siemieński informował na antenie TVN24, że wśród pierwszych doniesień o przyczynach wypadku były właśnie problemy ze zwrotnicą i stanem torów.
Mówiło się o tym, że nie chodziło o przekroczenie prędkości. - Pociąg jechał szybko, ale to jest normalne w tym miejscu - stwierdził Siemieński. Jak dodał, "nie stwierdzono też żadnego problemu technicznego w samym pociągu".
Wyjątkowy refleks maszynisty
Jak poinformował francuski minister transportu Frédéric Cuvillier, wstępne ustalenia sugerują także, że to nie człowiek ponosi winę za wykolejenie pociągu.
- Nie była to kwestia czynnika ludzkiego. Maszynista na szczęście wykazał się wyjątkowym refleksem i natychmiast wszczął alarm - powiedział Cuvillier, zaznaczając, że dzięki jego przytomności nadjeżdżający z naprzeciwka pociąg nie zderzył się z wykolejonym składem.
Duża prędkość i "potężne uderzenie"
Według policji pociąg, którym jechało około 385 pasażerów z Paryża do Limoge, z dużą prędkością wjechał na stację Bretigny-sur-Orge i z nieznanego powodu rozpadł się na dwie części. Sześć wagonów wykoleiło się, uderzając w peron stacji i niszcząc fragment kryjącego go metalowego dachu.
- Poczuliśmy potężne uderzenie, jakbyśmy na coś najechali. Potem pociąg zaczął się przewracać i zjechał z toru - powiedziała radiu France Info jedna z pasażerek o imieniu Annie.
- Wkrótce po odjeździe, kiedy sięgałam po moją książkę, poczuliśmy pierwszy wstrząs - zatrząsł się cały wagon... Potem było drugie uderzenie i wagon się przewrócił, potem znów i jeszcze raz - powiedział inny uczestnik wypadku Marc Cheutin.
Według świadków, miejsce katastrofy przypominało "strefę działań wojennych". - Zobaczyłem kilkoro rannych osób, w jednym z wagonów uwięzieni byli kobieta i dziecko - powiedział agencji AFP Vianey Kalisa. - Trząsłem się jak dziecko. Ludzie krzyczeli. Twarz jednego z mężczyzn spływała krwią. To przypominało pole bitwy - dodał.
Bez Polaków
Polskie MSZ poinformowało, że wśród ofiar i rannych nie ma obywateli polskich. Taką informację polskie służby konsularne w Paryżu otrzymały bezpośrednio z prefektury departamentu Essonne.
Będą sprawdzać
Francuskie służby wszczęły dochodzenie w sprawie przyczyn katastrofy. Jak poinformował francuski rząd, badaniem okoliczności wypadku zajmą się eksperci państwowego przewoźnika SNCF, wymiaru sprawiedliwości oraz francuskiego biura bezpieczeństwa lotniczego BEA.
Na skutek wypadku wstrzymano ruch kolejowy na trasie łączącej Paryż z oddalonym o 400 km Limoges. Tysiące podróżujących w kierunku Limoges, Orleanu i Tuluzy muszą znaleźć inny środek transportu lub czekać na wznowienie połączeń kolejowych na tym odcinku.
To największa katastrofa kolejowa we Francji od 25 lat. W 1988 roku w wypadku pociągu na Dworcu Lyońskim w Paryżu zginęło 56 osób.
Autor: rf,mn/tr / Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP, Reuters, France24, Le Parisien
Źródło zdjęcia głównego: ENEX | ENEX