"Ministerstwo obrony ma krew na rękach"

 
Brytyjscy żołnierze w Afganistanie, zdaniem Morleya, nie mają odpowiedniego sprzętuArchiwum TVN24

Były dowódca Secret Air Service w Afganistanie major Sebastian Morley oskarżył ministerstwo obrony o to, że ma "krew na swoich rękach" i nie dba wystarczająco o bezpieczeństwo żołnierzy.

W swojej pierwszej wypowiedzi po ustąpieniu ze stanowiska powiedział, że w ministerstwo obrony w najlepszym wypadku zachowało się nieodpowiedzialnie, dostarczając armii niewłaściwy sprzęt.

Szczególnie oberwało się Quentinowi Daviesowi, ministrowi odpowiedzialnemu za wyposażenie armii, za powiedzenie "nieakceptowalnego kłamstwa" po śmierci czterech brytyjskich żołnierzy. Morley oznajmił, że jego ostrzeżenia dotyczące niedostatecznej wytrzymałości samochodu patrolowego Snatch Land Rover były ignorowane. - Prosta prawda brzmi tak, że opancerzenie na tych samochodach jest niewystarczające i prowadzi do niepotrzebnej śmierci - stwierdził major.

Musiałem zrezygnować. Ostrzegałem ich (ministerstwo obrony - red.) raz za razem że będzie wiele niepotrzebnej śmierci jeśli nie dostarczymy właściwego wyposażenia, a oni zignorowali tę radę. Na ich rękach jest krew. major Sebastian Morley

Zrezygnował po śmierci kolegów

40-letni major zrezygnował po śmierci kapral Sary Bryant (pierwszej kobiecie-żołnierzu zabitej w Afganistanie) i trzech jej towarzyszy. Wszyscy stracili życie po tym, gdy ich samochód wjechał na minę przeciwczołgową w prowincji Helmand w czerwcu 2008 roku.

- Musiałem zrezygnować. Ostrzegałem ich (ministerstwo obrony - red.) raz za razem że będzie wiele niepotrzebnej śmierci jeśli nie dostarczymy właściwego wyposażenia, a oni zignorowali tę radę. Na ich rękach jest krew - powiedział Morley. Jak zaznaczył, była to jedna z najtrudniejszych decyzji, bo z armią związany był przez całe dorosłe życie.

W ciągu ostatnich 4 lat, 37 osób służących w brytyjskiej armii zginęło w swoich pojazdach w Iraku i Afganistanie.

Źródło: telegraph.co.uk

Źródło zdjęcia głównego: Archiwum TVN24