"Zakładnicy z państw Zachodu przetrzymywani przez działających w Syrii fanatyków przeżyli piekło" - pisze "New York Times". Gazeta relacjonuje w obszernym reportażu, jak przez miesiące zakładnicy głodowali, nie widzieli światła dziennego, musieli znosić tortury i symulowane egzekucje. W końcu większość Europejczyków wypuszczono, gdyż ich rządy potajemnie płacą okupy. Amerykanów i Brytyjczyków czeka śmierć.
Amerykańscy dziennikarze złożyli obraz losów zagranicznych zakładników z rozmów odbytych z częścią z nich, oraz z zeznań byłych członków organizacji ekstremistycznych, którzy wrócili do rodzinnych europejskich krajów i trafili do więzień. Rozmawiali między innymi z Marcinem Suderem, polskim fotoreporterem, który spędził kilka miesięcy w 2013 roku w niewoli radykałów.
Dziennikarze doliczyli się co najmniej 23 zagranicznych zakładników, którzy od początku 2013 roku wpadli w ręce działających w Syrii ekstremistów. Większość uprowadzono na północy kraju, w pobliżu granicy z Turcją i miasta Aleppo, które od dwóch lat jest centrum krwawych walk pomiędzy rebelią a reżimem Baszara Asada.
Tortury i przesłuchania
W pierwszej połowie 2013 roku bojówki ekstremistyczne w Syrii nie były jeszcze zjednoczone. Wiele działało niezależnie od siebie lub wręcz zwalczały się nawzajem. Traktowanie uprowadzonych obywateli państw Zachodu było zatem różne w różnych grupach. Amerykański dziennikarz James Foley miał początkowo trafić w ręce Frontu Al-Nusra, złożonego w części z dżihadystów pochodzących prawdopodobnie z Wielkiej Brytanii. Trójka z nich miała wykazywać się wyjątkową brutalnością i czerpać przyjemność z torturowania swojego jeńca. Dorobili się nieformalnej nazwy "The Beatles".
Foley wspominał później, siedząc z innymi zakładnikami w małej celi, że przykuwano go w kostkach do stalowej belki, którą następnie wieszano pod sufitem. Wiszącego głową w dół Amerykanina zostawiano w takiej pozycji na wiele godzin. - Na kostkach miał wyraźne blizny - powiedział dziennikarzom Jajoen Bontinck, 19-letni Belg, który przez kilka miesięcy walczył w szeregach syryjskich radykalnych bojówek, ale później popadł w niełaskę i sam trafił do więzienia radykałów, gdzie spotkał Amerykanina.
Większość zakładników była też "przesłuchiwana" pod kątem współpracy z służbami specjalnymi i armiami państw zachodnich. Radykałowie wymusili od nich hasła do kont na portalach społecznościowych i do skrzynek pocztowych, po czym dokładnie je zbadali. Przeczesywali też zawartość dysków i kart pamięci sprzętu elektronicznego. Niemal wszystkich oskarżali o bycie "szpiegami" i bili.
- Sprawdzili mój aparat i tablet. Potem mnie rozebrali do naga. Sprawdzali dokładnie, czy nie mam gdzieś wszytego pod skórę chipa GPS. Potem mnie bili. Wpisywali też do Google'a "Marcin Suder KGB" i "Marcin Suder CIA" - powiedział amerykańskim dziennikarzom polski fotoreporter.
Jednoczenie się dżihadu
Suder jesienią 2013 roku zdołał uciec z niewoli. Większość zagranicznych zakładników nie miało takiego szczęścia. Po brutalnym początku w niewoli organizacji "Beatlesów", Foley miał trafić wraz z kilkoma innymi zakładnikami pod kontrolę innej organizacji. Tam dla odmiany ustały brutalne tortury.
Nie oznaczało to jednak znośnych warunków. Ludzi trzymano stłoczonych w małych celach w kompletnej ciemności. Jedzenie na cały dzień mieściło się w jednej filiżance. Takie luksusy jak np. materac były niespotykane. Zakładnicy spali na szmatach rozłożonych na betonie. Większość nie mogła się nawet zbytnio ruszyć, bo byli przykuci do rur albo grzejników.
Wielu zachodnich zakładników przyjęło islam. Większość miało to traktować jako sposób na chwilowe polepszenie swojego losu i lepsze traktowanie. Niektórzy mieli jednak stać się gorliwymi wyznawcami islamu, w tym Foley.
Początkowo porywacze mieli nie mieć pomysłu na to, co zrobić z zakładnikami. W połowie 2013 roku syryjscy radykałowie zaczęli się jednak jednoczyć pod sztandarami Islamskiego Państwa Iraku i Lewantu (ISIL), które było tak ekstremistyczne, że popadło nawet w konflikt z Al-Kaidą. W efekcie zakładnicy dotychczas przetrzymywani w różnych miejscach przez różne bojówki, stopniowo trafili wszyscy w ręce ISIL. Do początku 2014 roku mieli zostać zgromadzeni w podziemiach jednego ze szpitali w Aleppo. W celi liczącej 20 metrów kwadratowych upchnięto 19 mężczyzn, a obok w mniejszej cztery kobiety.
Pomysł na zarobek
Fanatycy z ISIL postanowili, że zakładnicy posłużą do zdobycia pieniędzy na dżihad. Islamiści zaprowadzili też "porządek" i wszystkich obywateli państw zachodnich zaczęto traktować jednakowo brutalnie, niezależnie od tego jak gorliwie wcześniej współpracowali, czy modlili się do Allaha. Wydobyto od nich adresy e-mail członków rodzin, na które porywacze wysłali serie wiadomości z żądaniami okupu. W międzyczasie wszystkich zakładników przewieziono do "stolicy" ISIL w syryjskim mieście Rakka.
Negocjacje miały rozpocząć tylko zachodnie kraje UE, które są znane z tego, że pomimo oficjalnych zaprzeczeń skrycie płacą okupy za swoich obywateli. Wyjątkiem ma być Wielka Brytania. Zdecydowanie negocjacji nie chcą też prowadzić władze USA. Z tego powodu Amerykanie i Brytyjczycy nigdy nie byli wyciągani z celi na sesje pytań i odpowiedzi, które udowadniały, że zakładnicy żyją. Władze ich państw nie były zainteresowane.
- Porywacze wiedzieli, które kraje będą najbardziej skłonne do współpracy i najpierw skupili się na negocjacjach z nimi. Zaczęli z Hiszpanami - twierdzi jeden z uwolnionych zakładników, który rozmawiał z dziennikarzami anonimowo. Kolejni mieli być Włosi, Niemcy i Francuzi.
Najgorszy los spotkał jedynego Rosjanina wśród 23 zakładników. Porywacze szybko stwierdzili, że z Moskwy nie uda się wydobyć żadnych godnych uwagi pieniędzy. Wiosną tego roku mężczyznę wyprowadzono z celi i zastrzelono na miejscu. Nagranie z egzekucji pokazano reszcie zakładników, żeby mogli "lepiej" przestrzegać swoje władze co się może z nimi stać w przypadku braku współpracy.
Dla części wolność, dla reszty śmierć
Z czasem pozostałych przy życiu zakładników podzielono na dwie grupy. W jednej czterech Amerykanów i trzech Brytyjczyków, a w drugiej reszta. Ci pierwsi byli traktowani znacznie bardziej brutalnie. Bito ich i torturowano. Pozostali, których państwa rozpoczęły negocjacje, byli traktowani lepiej.
Rozmowy z Europejczykami szybko zaczęły przynosić rezultaty. Od marca do czerwca zwolniono wszystkich zakładników z drugiej grupy, łącznie 15 osób. Średnio za każdą z nich dżihadyści mieli dostać po dwa miliony euro. Amerykanów i Brytyjczyków zaczęto natomiast pokazowo mordować. Najpierw zabito Foleya, później Amerykanina Stevena Sotloffa oraz Brytyjczyków Davida Hainesa i Alana Heninga. Z 23 zagranicznych zakładników w rękach fanatyków pozostaje już tylko trzech. Dwoje obywateli USA, Peter Kassig i niezidentyfikowana kobieta, oraz Brytyjczya John Cantlie. Fanatycy zapowiedzieli, że ich kolejną ofiarą będzie Kassig, były żołnierz, który starał się organizować pomoc humanitarną dla Syryjczyków.
Autor: mk\mtom / Źródło: "New York Times"
Źródło zdjęcia głównego: FBI