Metry od śmierci. Wrócił po skrzypce

We wtorek w Brukseli doszło do zamachów

Adam Roszkowski to solista brukselskiej filharmonii. We wtorek znajdował się w hali odlotów lotniska Zaventem, gdzie rano doszło do zamachu terrorystycznego. Muzykowi cudem udało się przeżyć. Wrócił jednak na miejsce ataku, by zabrać stamtąd swoje skrzypce. O szczęściu może też mówić dziennikarz Evan Lamos. - Od śmierci dzieliła mnie minuta lub dwie - mówi. Materiał "Faktów" TVN.

We wtorek Brukselą wstrząsnęły skoordynowane ataki terrorystyczne, w których zginęło ponad 30 osób, a około 270 zostało rannych.

Do pierwszego zamachu doszło na lotnisku Zaventem. Drugi atak miał miejsce na stacji metra Maelbeek, która znajduje się w pobliżu siedzib unijnych instytucji. Reporter "Faktów" TVN Wojciech Bojanowski dotarł do dwóch osób, którym udało się uniknąć śmierci.

Metro. "Od śmierci dzieliła mnie minuta"

Evan Lamos to dziennikarz EurActiv, portalu zajmującego się sprawami Unii Europejskiej. We wtorek, kilkanaście sekund po wybuchu w metrze, włączył kamerę w swoim telefonie komórkowym i nagrał film, który stał się symbolem brukselskich zamachów. Widać na nim, jak przerażeni pasażerowie, w ciemności i wśród krzyków, opuszczają wagon. Następnie tunelem usiłują się wydostać na zewnątrz.

- Poczuliśmy wybuch i zmianę ciśnienia - wspomina w rozmowie z "Faktami" TVN Lamos. - Zadzwoniło mi w uszach, metro nagle się zatrzymało, zgasło światło. Kiedy schodziliśmy do tunelu, czuć było dym i było jasne, że stało się coś złego - relacjonuje.

Lamos znajdował się w pociągu, który jechał bezpośrednio za składem, w którym doszło do eksplozji.

Niewiele brakowało, by jechał właśnie nim, ale na peronie go przepuścił.

- Cały czas patrzyłem się w telefon, bo były tam informacje o wybuchach na lotnisku. Gdyby nie to, na pewno wsiadłbym do wcześniejszego pociągu metra. Od śmierci dzieliła mnie minuta lub dwie - mówi.

Lotnisko. "Wróciłem na miejsce zbrodni"

Tego samego dnia w hali odlotów lotniska Zaventem znajdował się Adam Roszkowski, skrzypek brukselskiej filharmonii.

- Kilkadziesiąt sekund przed (wybuchem) zrobiłem sobie selfie, które wysłałem do przyjaciela, że już lecę - wspomina.

Od miejsca eksplozji dzieliły go metry. - Kilkadziesiąt metrów za mną pierwszy wybuch. No i drugi, kilkadziesiąt przede mną. Byłem jakby pomiędzy tymi bombami. To jest taka chwila... kurz się unosi nad ziemią, nikt nie wie, o co chodzi przez jakąś sekundę, a potem wszyscy uciekają - relacjonuje.

Na lotnisku panował chaos, pasażerowie obawiali się kolejnych eksplozji. - Pamiętam ludzi, którzy mieli odłamki szkła w skórze. Pamiętam też ludzi leżących z poważnymi obrażeniami. Wtedy sobie pomyślałem, że szkoda mi moich uszu, jestem muzykiem - opisuje.

- Zdobyłem się też na wyczyn dosyć odważny, bowiem wróciłem na miejsce zbrodni. Jeden z bagaży zostawiłem w środku i wróciłem po niego - mówi. Znajdowały się tam jego skrzypce.

ZOBACZ WIĘCEJ MATERIAŁÓW "FAKTÓW" TVN

Autor: kg/tr / Źródło: "Fakty" TVN

Raporty: