Pandy i Wielki Mur. Trump wyleciał do Wietnamu, Melania została w Chinach


Prezydent Donald Trump w piątek z Chin udał się w dalszą część podróży po Azji, ale jego żona została w Pekinie. Pierwsza dama odwiedziła pekińskie zoo i nakarmiła pandę Gu Gu, a następnie pojechała na pobliski fragment Wielkiego Muru. Z Chin odleci do USA.

Melania w piątek odwiedziła ogród zoologiczny w Pekinie, gdzie karmiła pandę wielką o imieniu Gu Gu i dowiedziała się o jej karmieniu i szkoleniu.

Potem - obok wybiegu dla pand - spotkała się z grupą dzieci, które machały do niej chińskimi i amerykańskimi flagami. Po tym, jak dzieci zaśpiewały dla niej chińską piosenkę ludową, wręczyła im pluszowe orły. Była też chwila na pamiątkowe zdjęcie.

- Dziękuję wam bardzo - powiedziała Melania Trump do dzieci.

"Dziękuje wam, zoo w Pekinie! Wspaniale było spotkać Gu Gu! Melania Trump" - napisała pierwsza dama w podziękowaniach dla ogrodu zoologicznego.

Spacer Wielkim Murem Chińskim

Po południu Melania Trump odwiedziła podpekiński odcinek Wielkiego Muru, mierzącej 20 tysięcy kilometrów konstrukcji wpisanej na listę światowego dziedzictwa UNESCO, na którą często zabierani są goszczący w Chinach zagraniczni przywódcy.

Trump na Twitterze wyjaśnił, że z Pekinu Melania Trump odleci do USA. Napisał, że następnym przystankiem jego żony będzie Alaska, gdzie pierwsza dama ma "powitać wspaniałych żołnierzy". Wcześniejsze zakończenie wizyty pierwszej damy w Azji było zapowiadane przez Biały Dom.

Melania Trump cieszy się sympatią chińskiego społeczeństwa i bywa porównywana do pierwszej damy Chin Peng Liyuan, byłej śpiewaczki pieśni patriotycznych i gwiazdy noworocznego show w chińskiej telewizji. Trump zebrała pochwały chińskich internautów za grację, z jaką poruszała się w środę w wysokich szpilkach po śliskim, zabytkowym bruku Zakazanego Miasta.

Wizyta w historycznej rezydencji chińskich cesarzy, po której Donalda i Melanię osobiście oprowadziła pierwsza para Chin, wynika ze statusu "wizyty państwowej plus", jaki nadały przyjazdowi Trumpa chińskie władze. Obserwatorzy podkreślają, że z podobnymi honorami nie przyjęto w komunistycznych Chinach jeszcze żadnego odwiedzającego je przywódcy.

Zaczęło się już na lotnisku, gdzie przed Trumpami rozwinięto czerwony dywan, a ich wyjściu z samolotu akompaniowała orkiestra wojskowa. Gdy samochód pierwszej pary ruszył w kierunku centrum Pekinu, ustawione na płycie lotniska dzieci podskakiwały, wymachując amerykańskimi i chińskimi flagami.

"Chińczykom imponuje, że jest ekstremalnie bogaty"

Sam Donald Trump też jest popularny w chińskich mediach społecznościowych, gdzie dorobił się przydomków "tata Trump" i "cesarz Trump".

- Chińczykom imponuje, że jest ekstremalnie bogaty, uwielbia wspaniałe i znakomite rzeczy, i uwielbia się z tym obnosić. Nie każdy miliarder taki jest - powiedział agencji Reutera Yin Hao, który tłumaczy amerykańskie wiadomości telewizyjne i klipy komediowe dla prawie miliona swoich fanów w sieci Weibo (chiński Twitter).

Jak zauważa badacz systemów autorytarnych z Uniwersytetu Waszyngtońskiego Yan Gu, Chińczycy widzą w Trumpie twardego obrońcę interesów Stanów Zjednoczonych i doceniają to, nawet gdy przekłada się na retorykę antychińską, jaką prezentował w czasie swojej kampanii wyborczej.

Chińczycy cenią polityków silnych i autorytarnych, a części chińskiego społeczeństwa imponuje ostry język Trumpa i nieprzestrzeganie przez niego reguł politycznej poprawności – wyjaśnił Yan na łamach pisma "The Diplomat".

Rozczarowanie brakiem Ivanki

W Chinach, gdzie tradycyjnie ocenia się rodziców przez pryzmat osiągnięć ich dzieci, dodatkowe punkty Trumpowi dają sukcesy jego córki Ivanki. Spełniona biznesmenka i doradczyni swojego ojca, Ivanka bywa w chińskim internecie nazywana "boginią", a jej nieobecność w Pekinie podczas wizyty prezydenta wywołała rozgoryczenie części fanów.

"SMUTNE! Ivanka nie przyjedzie do Chin" - napisał na Weibo dziennikarz jednej z chińskich stacji telewizyjnych, gdy dowiedział się, że jego ulubienica nie odwiedzi Pekinu.

Autor: pk\mtom / Źródło: PAP, Reuters