Ukryte krematoria na "ranczu z horroru". Sprawa wstrząsnęła krajem

Źródło:
Reuters, Guardian, CNN
"Ranczo z horroru" w meksykańskim Jalisco
"Ranczo z horroru" w meksykańskim JaliscoReuters
wideo 2/3
"Ranczo z horroru" w meksykańskim JaliscoReuters

Meksykiem wstrząsnęło odkrycie "rancza z horroru", na terenie którego znaleziono specjalne krematoria do palenia zwłok. Jak oceniły lokalne media, ranczo przypomina "obóz zagłady", w którym znaleziono między innymi setki butów należących prawdopodobnie do ofiar. W poniedziałek aresztowano mężczyznę, który miał tam pracować i rekrutować członków dla jednego z najgroźniejszych gangów w Meksyku - Jalisco New Generation Cartel (JNGC).

O aresztowaniu "Komendanta Lastra" w poniedziałek poinformował meksykański minister ds. bezpieczeństwa Omar Garcia Harfuch. Aresztowany mężczyzna usłyszał już zarzut kierowania w okolicy "rancza z horroru" rekrutacją członków dla jednego z najgroźniejszych meksykańskich gangów, Jalisco New Generation Cartel. Ranczo to znaleziono koło miejscowości Teuchitlan, na słabo zaludnionym obszarze oddalonym o około 60 kilometrów od miasta Guadalajara.

"Ranczo z horroru"

Ranczo, odkryte w połowie marca, prawdopodobnie było miejscem egzekucji oraz ośrodkiem szkoleniowym JNGC. Swojej medialnej nazwy "rancza z horroru" dorobiło się po tym, jak na jego terenie znaleziono ukryte pod ziemią krematoria do palenia zwłok. Obiekt ten odkryła grupa aktywistów Warrior Searchers of Jalisco zajmująca się poszukiwaniem zaginionych w stanie Jalisco osób. Ranczo opisali oni jako "obóz zagłady", na terenie którego znaleźli nie tylko krematoria, ale też liczne ludzkie szczątki oraz należące prawdopodobnie do zmarłych rzeczy. Wśród nich m.in. ułożone w rzędy setki butów, plecaki i stosy ubrań.

Odkrycie wstrząsnęło opinią publiczną w Meksyku i wywołało ogromne protesty. Jak zauważa "Guardian", to najgłośniejsza tego typu sprawa od lat, która na nowo rzuca światło na kryzys "wymuszonych zaginięć" w Meksyku wiązany z działalnością gangów narkotykowych. W całym kraju za zaginionych uznaje się obecnie ponad 120 tysięcy osób.

ZOBACZ TEŻ: Policjanci ochraniali morderców. 92 funkcjonariuszy aresztowanych

"Miejsce eksterminacji ludzi"

Odkrycie "rancza z horroru" zbulwersowało mieszkańców Meksyku tym bardziej, że miejsce to miało być sprawdzone już we wrześniu ubiegłego roku przez lokalne władze, które jednak wówczas miały nic nie znaleźć. To, co działo się na ranczu, odkryli dopiero teraz lokalni aktywiści po otrzymaniu anonimowej informacji na jego temat.

- Takie miejsca istnieją w całym kraju - twierdzi María Guadalupe Aguilar, założycielka Familias Unidas por Nuestros Desaparecidos, organizacji, która od stycznia 2011 roku poszukuje jej zaginionego syna. - Meksyk jest pełny masowych grobów - mówi.

Jak dotąd nie zidentyfikowano żadnych szczątków odkrytych na posesji. W lokalnych mediach pojawiły się jednak relacje osób twierdzących, że były bliskie trafienia na to ranczo. Opowiadają one, że kuszeni ofertami pracy ludzie udawali się w jego okolice, skąd byli porywani i więzieni w bardzo trudnych warunkach. - Obiecywali im pracę i płacę, ale nic z tego nie było prawdą. Zaczynali szkolić ich do bycia "sicarios" (zabójcami - red.) - mówi Aguilar, która przyjechała na ranczo, by pomóc w segregowaniu znalezionych tam rzeczy.

Prokurator generalny Meksyku stwierdził, że jest zbyt wcześnie, by przesądzać, że miejsce to rzeczywiście było "miejscem eksterminacji" ludzi. Przyznał jednak, że prowadzone wcześniej przez władze stanowe śledztwo w tej sprawie było pełne nieprawidłowości i przejęły je teraz władze federalne. Prokurator zapowiedział również sprawdzenie, czy nieprawidłowości wcześniejszego śledztwa były wynikiem braku profesjonalizmu, czy powiązań lokalnych władz ze zorganizowaną przestępczością.

"Ranczo z horroru" w MeksykuFRANCISCO GUASCO/PAP

ZOBACZ TEŻ: Jeden z Dwunastu Apostołów Diabła deportowany z USA

Autorka/Autor:mm

Źródło: Reuters, Guardian, CNN

Źródło zdjęcia głównego: FRANCISCO GUASCO/PAP