W celu wszczęciu buntu Jewgienij Prigożyn wycofał z ukraińskiego frontu prawie wszystkich najemników swojej formacji Grupa Wagnera - napisał w sobotę wieczorem niezależny rosyjski portal Meduza. Przedstawiciele ukraińskiej armii twierdzą, że w czasie "rajdu" wagnerowców w kierunku Moskwy liczba wrogich ostrzałów spadła.
- Byłem w bazie wagnerowców, zostawili przy bramie dwóch kalekich - mówił rozmówca Meduzy, walczący w szeregach armii samozwańczej Ługańskiej Republiki Ludowej, który - jak zaznaczył ten niezależny portal - zna wielu najemników tej formacji.
- Usłyszałem, że wszyscy wyjechali. Nie powiedziano im, dokąd i po co jadą, po prostu kazano im się szybko spakować. I zabrać ze sobą jak najwięcej paliwa - dodał.
ZOBACZ TEŻ: Atak na Ukrainę. Relacja na żywo w tvn24.pl
Swój "rajd" na Moskwę Jewgenij Prigożyn określił "marszem sprawiedliwości". Ruszył w piątek późnym wieczorem z Rostowa nad Donem w kierunku stolicy. Twierdził, że w "marszu" uczestniczy 25 tysięcy najemników jego formacji, choć liczba ta, jak podała Meduza, jest trudna do zweryfikowania.
Rezerwista z obwodu biełgorodzkiego mówił Meduzie, że "jest zdezorientowany, ponieważ sam już nie wie, gdzie są swoi, a gdzie wrogowie". Był zaskoczony, że Prigożyn wycofał swoich ludzi z ukraińskiego frontu. - Zajął Bachmut, unieruchomił duże ukraińskie rezerwy. Jest zwycięzcą, dlaczego miałby to zaczynać? - pytał retorycznie.
Telefony do mieszkańców Moskwy
Meduza podała, że dołączyć do "marszu" na Moskwę zaproponowano także mieszkańcom samej stolicy, którzy z najemnikami nie mieli nic wspólnego. Kilku rozmówców niezależnego portalu powiedziało, że w sobotę otrzymało telefony z takimi propozycjami. - Zadzwonili rzekomo z Grupy Wagnera i utrzymywali, że Rostów nad Donem jest pod ich kontrolą i że w sobotę czekają na mnie na placu, by wesprzeć prawdziwych patriotów Rosji - opowiadał jeden z nich.
Połączenia do Moskwy miały pochodzić z numerów zarejestrowanych w Kazachstanie. Meduza nie była w stanie potwierdzić, czy należały one do Grupy Wagnera.
Mniej ostrzałów
Rosyjscy okupanci nie wpadli w panikę, ale byli zdezorientowani wydarzeniami we własnym kraju - poinformowała Natalia Humeniuk, rzeczniczka ukraińskiego dowództwa Południe, odnosząc się do ostatnich wydarzeń w Rosji.
Humeniuk dodała, że na tle nieudanego buntu najemniczej formacji Grupy Wagnera Jewgienija Prigożyna sytuacja na ukraińskim froncie znacząco się nie zmieniła - ostrzał ze strony rosyjskiej armii był tego dnia mniej intensywny.
Źródło: Meduza, tsn.ua