Izraelskie lotnictwo kontynuowało w nocy z piątku na sobotę oraz w sobotę rano naloty na Strefę Gazy, atakując ponad 20 obiektów Hamasu - powiadomił rzecznik izraelskiej armii. Zginął jeden z liderów zbrojnego skrzydła tej organizacji Abu Zakaria al-Jamal.
Izrael zbombardował w nocy m.in. obóz szkoleniowy Hamasu oraz skład broni. Z kolei na terytoria izraelskie spadły dwie rakiety i jeden pocisk moździerzowy, wystrzelone przez palestyńskich rebeliantów.
Inwazja lądowa?
Wieczorem światowe media obiegło doniesienie londyńskiego "Timesa", że w nocy można spodziewać się izraelskiego ataku na Strefę Gazy. Choć doniesienia świadków potwierdzały, że kolejne siły izraelskie zmierzają w kierunku granicy, atak nie nastąpił.
Rzecznik armii Izraela zapewnił jednak w sobotę rano, że od chwili eskalacji konfliktu na Bliskim Wschodzie 27 grudnia żaden izraelski żołnierz nie przekroczył granicy ze Strefą.
W tym samym czasie, gdy brytyjska gazeta publikowała swe rewelacje, polityczny przywódca syryjskiej odnogi Hamasu Khaled Mashal zapowiedział: bojownicy są gotowi na atak i porwania kolejnych izraelskich żołnierzy.
- Jeżeli popełnicie głupotę najechania na Gazę, kto wie, może będziemy mieli drugiego, trzeciego, czy czwartego Shalita [izraelskiego żołnierza porwanego ponad dwa lata temu - red.] - tak w telewizyjnym wystąpieniu zwrócił się do izraelskich władz lider Hamasu.
Jak ocenia brytyjski "The Times", organizacja dysponuje 15 tysiącami bojowników, którzy wykorzystali minione 18 miesięcy pod rządami Hamasu do doskonalenia umiejętności i przekształcenia milicji w małą armię. Według gazety, Hamas tylko czeka na starcie w otwartej walce, mimo iż na pierwszy rzut oka to Izrael ma miażdżącą przewagę militarną.
"The Times": 42 proc. Izraelczyków za ofensywą lądową
Spekulacje wokół możliwego ataku lądowego pojawiły się jeszcze w niedzielę. Brytyjski dziennik "The Times" twierdzi, że jej czas właśnie nadszedł. Setki izraelskich czołgów stoją w gotowości, cudzoziemcy ze Strefy Gazy uzyskali zgodę izraelskich władz na jej opuszczenie, jednocześnie Tel Awiw dał zielone światło dla powołania kolejnych 3 tys. rezerwistów do obecnych 6,5 tys.
Obszary graniczące ze Strefą Gazy Izrael już wcześniej ogłosił zamkniętym pasem wojskowym. Tam izraelska armia przekształciła pola w prowizoryczne obozy wojskowe, a prowadzony ostrzał artyleryjski i naloty mają także oczyścić drogę dla żołnierzy.
Superbłyskawiczna operacja?
- Sytuacja wygląda dosyć dziwnie – opowiadała przed północą na antenie TVN24 przebywająca w Izraelu Ewa Szmal, asystentka znanego w Polsce Szewacha Weissa. – W porównaniu do poprzednich nocy jest spokojnie – relacjonowała. Według niej, na autostradach cały czas było widać platformy z czołgami zmierzające w stronę granicy, ale – jak oceniła – mieszkańcy powoli przyzwyczajają się do takich widoków.
- Nie wiemy, czy atak nastąpi dziś w nocy, czy w innym terminie. Natomiast mówi się, że jeśli taka akcja odbędzie się, to będzie ona przeprowadzona superbłyskawicznie – ocenia Szmal. Według niej, będzie "to silne uderzenie, tak żeby stracić ja najmniej żołnierzy, oszczędzić ludność cywilną i zadać jak najdotkliwszy cios wrogowi".
Jak pisał "Times", według najnowszych sondaży prawie 42 proc. Izraelczyków chce ofensywy lądowej, podczas gdy 39 proc. opowiada się za kontynuowaniem operacji z powietrza.
Protesty w Izraelu
Na sobotę w kilku izraelskich miastach, m.in. Hajfie i Tel Awiwie, zaplanowano demonstracje przeciwników ofensywy w Strefie Gazy - donosi agencja dpa.
Służby medyczne w Strefie Gazy informują, że bilans ofiar izraelskiej ofensywy sięgnął 437 zabitych oraz około 2300 rannych.
Źródło: Reuters, PAP, bbc.co.uk