Dwóch uzbrojonych napastników wtargnęło we wtorek do 5-gwiazdkowego hotelu w centrum Trypolisu. Terroryści zabili co najmniej dziewięć osób, w tym pięciu cudzoziemców, a następnie wysadzili się w powietrze. Hotel jest częstym miejscem spotkań libijskich polityków. W momencie ataku był w nim premier Libii Omar al-Hasi.
Do ataku doszło ok. godz. 9 naszego czasu w 5-gwiazdkowym hotelu Corinthia, który usytuowany jest nad Morzem Śródziemnym w biznesowej dzielnicy Trypolisu. Ośrodek jest popularny wśród zagranicznych gości. W chwili ataku przebywali w nim obywatele m.in. Wielkiej Brytanii, Włoch, Turcji i USA.
Po tym, jak napastnicy wdarli się do hotelu, przed budynkiem wybuchł samochód pułapka, niszcząc pobliskie samochody.
- Napastnicy otworzyli ogień w hotelu, zabijając czterech obcokrajowców: dwóch mężczyzn i dwie kobiety - oświadczył wieczorem Omar Chadrawi, szef sił bezpieczeństwa w Trypolisie. - Kiedy napastnicy zostali otoczeni przez siły bezpieczeństwa, jeden z nich zdetonował granat, ale nie wiemy, czy było to celowe - dodał.
Ofiary to Amerykanin, Francuz, dwie Filipinki i obywatel Korei Południowej.
Oficer dodał, że w obławie zginął jeden funkcjonariusz i trzech strażników hotelowych.
Dziennikarze dotarli także do zapisów z monitoringu i opublikowali wizerunek podejrzewanych o przeprowadzenie ataku:
CCTV show gunmen still in Corinthia Hotel siege. Tripoli, #Libya. pic.twitter.com/ya3zeDm8dX
— Amichai Stein (@AmichaiStein1) styczeń 27, 2015
Zamach na premiera?
Służby bezpieczeństwa ewakuowały hotelowych gości, w tym premiera i amerykańską delegację. W czasie ataku premier był na 22. piętrze budynku.
- Napastnicy próbowali go zamordować, trwa w tej sprawie śledztwo - powiedział Chadrawi.
Państwo Islamskie: to nasz atak
Do ataku po kilku godzinach przyznał się libijski odłam dżihadystycznej organizacji Państwo Islamskie (IS). Według portalu SITE, monitorującego strony islamistyczne, atak był zemstą schwytanie Abu Ansa al-Libiego, podejrzewanego o związki z Al-Kaidą zamachowca oskarżonego o pomoc w atakach bombowych na amerykańskie ambasady w Tanzanii i Kenii. Libi zmarł w ubiegłym miesiącu w szpitalu w Nowym Jorku, zanim rozpoczął się jego proces.
Z kolei MSW Libii twierdzi, że za atak odpowiadają zwolennicy poprzedniego reżimu, związani z obalonym i zabitym Muammarem Kadafim.
Jeden z mężczyzn, którego wizerunek zarejestrował monitoring, miał być byłym członkiem Komitetów Rewolucyjnych Kadafiego.
Chaos
Atak na hotel, w którym zginęło co najmniej czterech cudzoziemców, jest najtragiczniejszym wydarzeniem w Libii od 2011 roku. Od tego czasu kraj wciąż jest pogrążony w chaosie.
W Libii działają obecnie dwa parlamenty i dwa rządy toczące spór o władzę. Jeden z rządów sprzyja radykalnym islamistom, natomiast drugi uznawany jest przez społeczność międzynarodową.
Autor: adso,pk/kka,rzw / Źródło: PAP, Reuters, Al-Jazeera, The Libya Observer