Masakra na granicy. "Zabijany był każdy, kto nie zdołał uciec"


- Jesteśmy bardzo blisko stwierdzenia, że wojskowa interwencja jest jedynym rozwiązaniem - oznajmił przedstawiciel opozycyjnej Syryjskiej Rady Narodowej Basma Kodmani. Ponadto obrońcy praw człowieka poinformowali, że żołnierze i członkowie milicji lojalnych wobec prezydenta Baszara el-Asada schwytali, a następnie zastrzelili 27 młodych mężczyzn w trzech wioskach na północy Syrii.

- Są dwa złe wyjścia, wojskowa interwencja i przedłużająca się wojna domowa - powiedział Kodmani na konferencji prasowej w Paryżu skłaniając się do tego pierwszego rozwiązania.

Do tej pory militarna interwencja Narodów Zjednoczonych jest wykluczona, gdyż Rosja i Chiny sprzeciwiają się nawet nałożeniu bolesnych sankcji na reżim Asada. Interwencja przez Pekin i Moskwę w ogóle nie jest brana pod uwagę.

Kodmani jednocześnie oznajmił, że podczas piątkowego spotkania grupy "Przyjaciół Syrii" w Tunisie Syryjska Rada Narodowa będzie nakłaniała Egipt do zamknięcia Kanału Sueskiego dla wszelkich dostaw broni dla reżimu Asada.

Rosjanie i korytarz humanitarny

Zdająca sobie sprawę z dyplomatycznych przeciwności Kodmani zaapelował do Rosjan, by nakłonili Damaszek do zagwarantowania chociaż bezpiecznego tranzytu dla konwojów humanitarnych dla ludności cywilnej. Wcześniej Międzynarodowy Czerwony Krzyż (MCK) zaapelował o codzienne przerwy w walkach, aby niezbędna pomoc mogła dotrzeć do potrzebujących.

Moskwa już odpowiedziała syryjskiej opozycji, że pracuje nad tym rozwiązaniem, rozmawiając zarówno z rządem, opozycją jak i regionalnymi siłami. Moskwa odpowiedziała też pozytywnie na apel Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. - Jesteśmy bardzo zaniepokojeni relacjami na temat trudnej sytuacji humanitarnej w Syrii. Aktywnie popieramy wysiłki Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża na rzecz codziennego rozejmu - powiedział rzecznik MSZ Aleksandr Łukaszewicz.

Masakra na północy

Ponadto w środę obrońcy praw człowieka poinformowali, że żołnierze i członkowie milicji lojalnych wobec Asada schwytali, a następnie zastrzelili 27 młodych mężczyzn w trzech wioskach na północy Syrii.

Mężczyźni, wyłącznie cywile, zginęli we wtorek wieczorem od strzałów w głowę lub klatkę piersiową we własnych domach lub na ulicach. Do ataków doszło we wsiach Idita, Iblin i Balszon w prowincji Idlib, graniczącej z Turcją.

Organizacja Syryjska Sieć na rzecz Praw Człowieka podała w oświadczeniu, że siły Asada "tropiły cywilów w tych wioskach, po czym ich aresztowały i bez wahania zabijały". "Zabijany był każdy, kto nie zdołał uciec" - poinformowano. Obrońcy praw człowieka podali, że tylko jeden młody mężczyzna przeżył masakrę, za którą "odpowiedzialność ponosi zwierzchnik sił zbrojnych Baszar el-Asad".

Zginęli dziennikarze

Również w środę w ostrzale dzielnicy Baba Amro w mieście Hims zginęło dwoje zachodnich dziennikarzy. Według agencji Reutera, która powołuje się na syryjskie źródła opozycyjne, zabici dziennikarze to Amerykanka Marie Colvin, pracująca dla brytyjskiego "Sunday Timesa" i francuski fotoreporter, laureat World Press Photo, Remi Ochlik. Oboje byli doświadczonymi korespondentami wojennymi. Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka poinformowało, że od wybuchu antyreżimowej rewolty w marcu 2011 roku zginęło w Syrii ponad 7,6 tys. ludzi. Wśród nich jest około 5540 cywilów, prawie 1700 żołnierzy i członków służb bezpieczeństwa i blisko 400 dezerterów - sprecyzował szef Obserwatorium, Rami Abdel Rahman.

Źródło: reuters, pap