MSZ poinformowało, że polski fotoreporter Marcin Suder, porwany przez islamskich rebeliantów w lipcu w Syrii, jest już bezpieczny i przebywa w Polsce. Rzecznik resortu Marcin Wojciechowski przyznał, że Polak uciekł z niewoli sam, a MSZ i MON pomogły tylko w jego transporcie do kraju. - Miał niebywałe szczęście - podkreślił Wojciechowski.
Najpierw dobrą informacją pochwalił się szef polskiej dyplomacji.
Marcin Suder już w ojczyźnie. Jeszcze raz, KATEGORYCZNIE przestrzegam przed podróżami wbrew ostrzeżeniom @PolakZaGranica.
— Radosław Sikorski (@sikorskiradek) October 31, 2013
Tyle, że to w niewielkim stopniu sukces MSZ, bo Suder uciekł sam.
\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\'Fotoreporter Marcin Suder uciekł z niewoli sam. Pomogliśmy mu wrócić do Polski\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\' - rzecznik MSZ w @tvn24
— Jarosław Kuźniar (@jarekkuzniar) October 31, 2013
Okazuje się, że Polak sam uwolnił się z rąk porywaczy i nawiązał kontakt z polskimi dyplomatami. MSZ pomogło tylko zorganizować powrót Sudera do Polski. Jak tłumaczył rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski, w powrocie do Polski pomogły mu polskie służby konsularne w regionie, a także ministerstwo obrony narodowej, które zapewniło Polakowi transport lotniczy z Turcji do Polski.
- Pan Suder miał ogromnie dużo szczęścia - powiedział rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski.
Marcin Suder sam uciekł z niewoli i wrócił do Polski, gdzie MSZ powitał go surowym publicznym napomnieniem. Lud ma drżeć przed Panującymi!
— G. Kostrzewa-Zorbas (@GKZorbas) October 31, 2013
"Nie było to SPA"
Na razie Suder przebywa z najbliższymi i nie chce kontaktować się z mediami.
Jego matka o tym, że syn jest na wolności, dowiedziała się od MSZ. Polak jest już w kraju, a Krystyna Jarosz, w rozmowie z RMF FM, opowiada, że porywacze "przetrzymywali go w ciemnej piwnicy. Na początku bez jedzenia, później trochę tego jedzenia dostawał. Nie było to SPA".
Jak mówi matka fotoreportera, jest on z rodziną od wczoraj. - Najważniejsze, że psychicznie jest w porządku. Fizycznie również, oprócz tego, że jest wychudzony - powiedziała Krystyna Jarosz.
Kpią z MSZ
W sprawie porwanego Polaka głos zabierali i MSZ, i premier, i posłowie. Fakt, że Suder uwolnił się z rąk porywaczy sam, mimo że od kilku miesięcy polskie władze powtarzały, że wydostanie Polaka z Syrii jest "najwyższym priorytetem", wywołały falę kąśliwych komentarzy w internecie.
Marcin Suder będzie teraz prowadził program "zrób to sam" #ASZdziennik
— Maciej Sankowski (@MaciekSankowski) October 31, 2013
@ISzafranska Państwo znowu zdało egzamin. I to z samego rana. Można odetchnąć z ulgą. #POlska #Suder
— MałaMi (@MalaMi_) October 31, 2013
W rękach islamistów
W Syrii Marcin Suder przebywał od końca pierwszego tygodnia lipca, skąd jako freelancer przesyłał zdjęcia.
Informację o porwaniu Polaka podał Reuters 24 lipca. Suder został uprowadzony przez islamistycznych bojówkarzy z opozycyjnego biura prasowego w mieście Sarakib w prowincji Idlib na północnym zachodzie Syrii - poinformowali agencję opozycyjni działacze z tego regionu Syrii.
Jeszcze tego samego dnia, choć MSZ nie było jeszcze w stanie potwierdzić informacji Reutersa, rzecznik resortu Marcin Bosacki zapowiedział, że "sprawą prawdopodobnego porwania Polaka zajmie się specjalny zespół powołany przez ministra spraw zagranicznych". W skład zespołu wejść mieli najlepsi specjaliści zajmujący się regionem Bliskiego Wschodu.
MSZ, prokuratura, premier
- Nie mamy stuprocentowych dowodów na to, że rzeczywiście jest to porwanie - tak o zniknięciu polskiego fotoreportera w Syrii mówił nadal, dzień później, rzecznik MSZ. Dodał jednak, że porwanie resort dyplomacji traktuje jako "hipotezę najbardziej prawdopodobną". Tego samego dnia, 25 lipca, śledztwo ws. zaginionego Polaka wszczęła z urzędu warszawska prokuratura.
29 lipca głos ws. fotoreportera zabrał premier. - Rząd dysponuje informacjami, że porwanie polskiego dziennikarza Marcina Sudera prawdopodobnie ma charakter rabunkowy - powiedział w czasie konferencji prasowej Donald Tusk. - Grupa, która zdecydowała się na porwanie naszego rodaka, jest jedną z bardziej niebezpiecznych i radykalnych - dodał premier.
Pytany, czy dopuszcza "rozwiązania siłowe", Tusk odpowiedział: - Polska nie wypowie wojny z tego powodu, ale mamy swoje możliwości i swoje narzędzia. Mamy przyjaciół, którzy być może będą gotowi nam pomóc.
"Najwyższy priorytet"
Po miesiącu od uprowadzenia fotoreportera, resort zapewniał, że cały czas pracuje nad sprawą.
- Te wysiłki mają najwyższy priorytet. Działa międzyresortowy zespół ds. uprowadzeń obywateli polskich za granicą, którego prace koordynuje MSZ. Jesteśmy w kontakcie z sojusznikami. Rodzina jest informowana o naszych działaniach - mówił 24 sierpnia w TVN24 rzecznik MSZ.
Jak dodał, sytuacja jest trudna, ponieważ chodzi o "niezwykle skomplikowany region, ze zmieniającymi się liniami frontów i stref wpływów".
"Najprawdopodobniej żyje"
Minął kolejny miesiąc. 26 września sejmowa komisja ds. służb specjalnych uzyskała informacje, że polski fotoreporter Maciej Suder, porwany w lipcu w Syrii, prawdopodobnie żyje. Stale podejmowane są działania, aby go uwolnić - poinformowali posłowie.
Komisja spotkała się z szefami Agencji Wywiadu, Służby Wywiadu Wojskowego i Biura Ochrony Rządu oraz dyrektorem Ośrodka Studiów Wschodnich, a dzień wcześniej rozmawiała z wiceministrem spraw zagranicznych Bogusławem Winidem. - Służby posiadają dość dużą wiedzę na temat sytuacji i można powiedzieć, że ten Polak najprawdopodobniej żyje. Jest jakaś szansa na jego uwolnienie, ale droga do tego jest jeszcze dość daleka - oświadczył wiceszef komisji Zbigniew Sosnowski (PSL). - Z dużym prawdopodobieństwem wiemy, kto przetrzymuje Polaka - dodał.
Także w ostatnich tygodniach szef MSZ kilka razy w medialnych wypowiedziach przyznawał lakonicznie, że Suder żyje i że dyplomacja robi, co się da, by go uwolnić.
Autor: //gak / Źródło: TVN24, tvn24.pl, RMF FM