Wszystkie oficjalne dane ze śledztwa, jak i medialne przecieki jednoznacznie wskazują, że Borys Niemcow padł ofiarą grupy czeczeńskich spiskowców. Tropy wiodą do Groznego, a w tle majaczy Kreml. Dlatego śledztwo utknęło na poziomie bezpośrednich wykonawców. I nie ruszy dopóty, dopóki Putin nie osłabnie tak, że nie będzie mógł osłaniać Kadyrowa.
Adwokaci dzieci zabitego Borysa Niemcowa złożyli wniosek o przesłuchanie wysoko postawionych urzędników Czeczenii, w tym Ramzana Kadyrowa.
W piśmie skierowanym do szefa grupy śledczej gen. Igora Krasnowa piszą, że jest to konieczne dla śledztwa, ponieważ wszyscy podejrzani o zabójstwo byli "pracownikami siłowych struktur Czeczenii, związanymi służbowo i rodzinnie z wysoko postawionymi urzędnikami republiki".
Na powiązania Kadyrowa i jego ludzi z zamachem wskazuje nie tylko to, kim są podejrzani o zabójstwo. Jeszcze bardziej prezydenta Czeczenii obciążają informacje o osobach zamieszanych w sprawę, które są poza zasięgiem śledczych federalnych.
"Prawdziwy szczery patriota"
27 lutego wieczorem pod murami Kremla zastrzelony został opozycyjny polityk Borys Niemcow. Oczywiście sprawców natychmiast nie ujęto. Następnego dnia Ramzan Kadyrow na Instagramie, swoim ulubionym medium społecznościowym, napisał: "Nie ma żadnych wątpliwości, że zabójstwo Niemcowa zorganizowały służby specjalne Zachodu, dążące wszelkimi sposobami do wywołania konfliktu wewnętrznego w Rosji…".
Wyprzedzające działanie Ramzana? W niektórych mediach natychmiast pojawiły się spekulacje o czeczeńskim tropie w śledztwie.
Prezydent Czeczenii wyjechał w tym czasie ze swą świtą na kilka dni do Dubaju. Zaraz potem zniknął Władimir Putin.
Powracającego z Bliskiego Wschodu Kadyrowa powitała informacja, że zatrzymano pięciu podejrzanych o zabójstwo Niemcowa Czeczenów. Co więcej, kilku z nich było powiązanych ze zbrojnymi formacjami tzw. kadyrowców.
Kadyrow nie tracił jednak rezonu, mimo publicznej absencji protektora. Znów zaczął umieszczać na Instagramie zdjęcia z różnymi wysokimi urzędnikami rosyjskimi. Zaś 8 marca zadeklarował poparcie dla głównego podejrzanego Zaura Dadajewa, nazywając go "prawdziwym szczerym patriotą".
Tylko w jednym zdaniu wspomniał, że jeśli sąd uzna Dadajewa winnym, ten powinien przyjąć odpowiedzialność za zabójstwo. Jeśli to sam Kadyrow lub ktoś z jego otoczenia zlecił morderstwo, to trudno tych słów nie uznać za sygnał dla Dadajewa, żeby nie ważył się "sypać". A zarazem, że Ramzan o nim nie zapomni.
Kadyrow wspomniał, że Dadajew jest bardzo religijny i był zszokowany karykaturami "Charlie Hebdo". Pierwsza wersja śledztwa mówiła o tym, że zabójcy Niemcowa zrobili to, bo rzekomo byli oburzeni "antymuzułmańskimi" wypowiedziami polityka. Problem w tym, że zamachowcy zaczęli śledzić Niemcowa już w październiku, a więc na długo przed atakiem na "Charlie Hebdo".
Scenariusz się posypał?
Stopień lojalności kadyrowców wobec przywódcy jak tak duży, że trudno sobie wyobrazić, by dokonali spektakularnego, zarówno jeśli chodzi o ofiarę jak i miejsce, zamachu bez akceptacji Ramzana.
Jeśli to Kadyrow zlecił zamach, plan mu się posypał, gdy wykonawcom nie udało się ujść przed federalnymi. Wpadli w Inguszetii. Ten z podejrzanych, którego namierzono w Czeczenii, a więc pod bezpośrednią jurysdykcją Ramzana, "uciekł" śledczym, ginąc w czasie próby zatrzymania w Groznym. Oficjalna wersja: samobójstwo poprzez rozerwanie się granatem. Inna postać spisku, która miała być "mózgiem" operacji, znalazła zaś w Czeczenii bezpieczne schronienie przed federalnymi.
Nie wiadomo, czy Kadyrow po prostu nie zlekceważył swoich wrogów w Moskwie. Ci bowiem postanowili wykorzystać zamach do uderzenia w faworyta prezydenta. To nie była pierwsza akcja szwadronów śmierci z Czeczenii, tym razem jednak rosyjskie służby nie przeszły nad tym do porządku dziennego.
Fakt, że rzekomych zamachowców zatrzymano dopiero po tygodniu, wskazuje, że decyzja o uderzeniu w Kadyrowa nie zapadła od razu lub nie można było tego od razu zrobić. Trzeba było czekać aż do zniknięcia Putina z przestrzeni publicznej (5 marca), by uderzono w kadyrowców (7 marca) - których tożsamość federalne służby zapewne znały od samego początku.
Zatrzymano pięciu Czeczenów, szósty miał się wysadzić podczas próby zatrzymania. Co najmniej trzech z nich służyło w formacjach MSW w Czeczenii. To uderzało w Kadyrowa, ale samo zatrzymanie Zaura Dadajewa nie urządzało FSB. Dlatego zaczęły się "wrzutki" do mediów, które sugerowały powiązania bezpośredniego wykonawcy zabójstwa z ludźmi z otoczenia prezydenta Czeczenii.
Wrogowie Kadyrowa w służbach federalnych od dawna szukali pretekstu, by się do niego dobrać. Zabójstwo pod samymi murami Kremla nie mogło pozostać bezkarne. Bo to by oznaczało, że chroniony przez Putina Kadyrow robi, co chce, już nie tylko u siebie w Czeczenii, ale też wkracza na "obcy" obszar.
Pierwsze ogniwo
Główny podejrzany w sprawie, który zdaniem śledczych oddał strzały do Niemcowa, Zaur Dadajew, to typowy kadyrowiec – członek zbrojnych formacji wiernych prezydentowi Czeczenii.
Był zastępcą dowódcy batalionu Siewier, wchodzącego w skład 141. Specjalnego Zmotoryzowanego Pułku Wojsk Wewnętrznych MSW im. Bohatera Rosji Achmata-Hadżiego Kadyrowa, wchodzącej w skład 46. Samodzielnej Brygady Operacyjnego Przeznaczenia Wojsk Wewnętrznych MSW. To wielotysięczna jednostka, rozmiarem równa kilku dywizjom, dyslokowana w Czeczenii. W jej skład wchodzą czeczeńskie m.in. bataliony Siewier i Jug. Nie można zapominać, że Wojska Wewnętrzne podlegają gen. Wiktorowi Zołotowowi, zaufanemu człowiekowi Putina, sojusznikowi Kadyrowa.
Kiedy ujawniono związki Dadajewa z batalionem Siewier, Kadyrow twierdził, że ten już jakiś czas temu odszedł ze służby. Co nie jest takie oczywiste. Wiadomo, że przy Dadajewie znaleziono ważne dokumenty MSW. Pojawiły się informacje, że Czeczen odszedł ze służby dzień po zabójstwie, ale są też inne doniesienia, mówiące, że formalnie jest on wciąż funkcjonariuszem MSW.
Nie wiadomo, czy od początku Dadajew i pozostała czwórka byli przeznaczeni do roli "kozłów ofiarnych", czy może jednak federalni przechytrzyli Kadyrowa? Fakty bowiem są takie, że śledztwo w sprawie zabójstwa Niemcowa ma "terytorialny problem" pod nazwą Czeczenia. Wszystkich pięciu podejrzanych zatrzymano w sąsiedniej Inguszetii.
Świadome "wystawienie" celów federalnym czy zbyt duża pewność siebie Kadyrowa? Bo w samej Czeczenii śledczy nie mogli nic wskórać. - O jedynym, którego próbowali zatrzymać na terytorium Czeczenii, mówili, że rozerwał się granatem podczas zatrzymania. Nie wierzę w to. Myślę, że go wysadzili w powietrze, żeby nie dopuścić do wydania żywego świadka tej sprawy w Moskwie - twierdził adwokat rodziny Niemcowa Wadim Prochorow w wywiadzie dla „The New Times”.
Drugie ogniwo
Najlepszym dowodem sabotowania przez Kadyrowa śledztwa jest ochrona człowieka, który miał być "mózgiem" akcji przeciwko Niemcowowi. W swoich pierwszych zeznaniach Dadajew miał powiedzieć, że w zorganizowaniu zabójstwa pomagał mu Czeczen o ksywce "Rusik", jeżdżący mercedesem. On miał mu dać pistolet z amunicją i auto, którym zabójca odjechał z miejsca zbrodni.
"Rusik", czy jak pisały gazety powołując się na źródła w śledztwie, "major Rusłan" to Rusłan Geremiejew. To on miał we wrześniu 2014 r. przyjechać z Groznego do Moskwy z Dadajewem. Mieszkać mieli w tym samym apartamencie, w którym po zabójstwie przez krótki czas ukrywali się ich wspólnicy. Geremiejew miał dostarczyć Dadajewowi pistolet z amunicją i samochód ZAZ Chance.
O związkach Dadajewa z Geremiejewem miał powiedzieć ich były kolega z batalionu Siewier, niejaki Sulim. Jak pisał "Kommiersant", Sulim twierdził zarazem, że to nie Dadajew zastrzelił Niemcowa. Zna go bowiem ze służby jako znakomitego strzelca, któremu wystarczyłby jeden strzał by uśmiercić ofiarę. Tymczasem, jak wynika z relacji adwokata rodziny, Niemcow dostał w sumie pięć kul z bliskiej odległości. Po trzech strzałach próbował się jeszcze podnieść – choć zdaniem adwokata już te rany były śmiertelne – wtedy padły dwa kolejne strzały.
Geremiejew został nawet podobno zatrzymany już 8 marca w Czeczenii, ale od razu zniknął. 19 marca Komitet Śledczy wysłał za nim list gończy. Wszyscy wiedzieli, że Geremiejew znajduje się pod specjalną ochroną Kadyrowa, w gazetach pojawiły się nawet zdjęcia posiadłości, gdzie przebywa. Ale federalni byli bezsilni. 13 kwietnia zaś pojawiły się doniesienia, że Geremiejewa nie ma już w ogóle na terytorium Federacji Rosyjskiej.
Kuzyn
Kim jest najpilniej strzeżony Czeczen i dlaczego Kadyrow robi wszystko, aby nie trafił w ręce śledczych?
Rusłan Geremiejew jest krewnym senatora Sulejmana Geremiejewa, reprezentującego Czeczenię w Radzie Federacji (wyższa izba parlamentu Rosji) i podpułkownika Wachy Geremiejewa, byłego funkcjonariusza służby bezpieczeństwa poprzedniego prezydenta Czeczenii Achmata Kadyrowa.
Co jednak ważniejsze, krewnymi Rusłana są też bracia Delimchanowie – najbliżsi zausznicy Ramzana Kadyrowa. Płk Alimbek Delimchanow to były dowódca batalionu Siewier, zaś Adam Delimchanow jest deputowanym Dumy i jednym z najbogatszych Czeczenów. Rusłan Geremiejew pracował kiedyś w ochronie tego drugiego.
Kiedy w 2006 r. powstał Siewier, poszedł tam służyć. "Dobry", bo taką ksywkę dostał, szybko awansował. W październiku 2010 porucznik Geremiejew i jego towarzysz broni sierżant Dadajew zostali dekretem prezydenta odznaczeni orderami Za Męstwo. Obecny na uroczystości Kadyrow mówił: "W tej jednostce służą chłopaki także z Republiki Czeczenii, którzy od początku wraz ze mną prowadzili walkę z terroryzmem, a dziś dostają nagrody od kierownictwa kraju". Potem Geremiejew awansował na majora.
Geremiejew to brakujące ogniwo w śledztwie, które pozwoliłoby federalnym powiązać zabójców Niemcowa z Kadyrowem. I Kadyrow też doskonale sobie zdaje z tego sprawę. Geremiejew znalazł się pod silną ochroną w posiadłości Delimchanowów w ich rodzinnej wsi Dżałka.
Trzecie ogniwo
Adam Delimchanow jest kolejnym ogniwem w łańcuszku – tym razem łączącym Geremiejewa z Kadyrowem.
"Komsomolskaja Prawda" ustaliła, że Dadajew był ostatnio szefem ochrony osobistej Delimchanowa. Wcześniej zaś zastępcą dowódcy batalionu Siewier, czyli Alimbeka Delimchanowa. Zaś Geremiejew ukrywał się w rezydencji Delimchanowa w Dżałce. Na samym początku śledztwa, zaraz po zatrzymaniu Dadajewa, jego siostra miała powiedzieć federalnym, że brat pojechał do Moskwy nie tylko w towarzystwie Geremiejewa, ale też Alimbeka Delimchanowa.
Bracia Delimchanowie są kuzynami Kadyrowa i jego najwierniejszymi towarzyszami. To właśnie Adama Ramzan wskazał jako swego ewentualnego następcę w Czeczenii.
Adam Delimchanow jest deputowanym putinowskiej Jednej Rosji i jednym z najbogatszych Czeczenów. Cztery lata temu magazyn „Finans” szacował jego majątek na 300 mln dolarów. Co jednak najważniejsze w kontekście zabójstwa Niemcowa, Delimchanow już w przeszłości był wiązany z zamachami wykonywanymi przez kadyrowców.
W 2009 r. w Dubaju zamordowano Sulima Jamadajewa, wroga Kadyrowa, byłego dowódcę batalionu specnazu GRU Wostok. Jamadajewowie w latach 2007-2008 byli groźnymi rywalami Kadyrowa w walce o panowanie nad Czeczenią. Władze Zjednoczonych Emiratów Arabskich jako organizatora zamachu na Sulima Jamadajewa wskazały właśnie Delimchanowa. Zarzuty wycofano dopiero w 2012 r., po wizycie prezydenta Czeczenii.
Nazwisko Delimchanowa wiąże się też z zamordowaniem w 2009 r. w biały dzień na ulicach Wiednia Umara Israiłowa, byłego ochroniarza Kadyrowa. Israiłow miał mnóstwo kompromitujących informacji na temat Ramzana i jego otoczenia. Bezpośrednich zabójców zatrzymano i skazano, ale zleceniodawcy pozostali bezkarni. Wszystko wskazuje na to, że podobnie będzie w sprawie Niemcowa.
Czwarte ogniwo
Dadajew – Geremiejew – Delimchanow. Wszystko wskazuje na taki właśnie łańcuch spiskowców. Ale na Delimchanowie się nie kończy. Zachowanie Kadyrowa, działania śledczych i jego wrogów w Moskwie oraz, co też ważne, doświadczenie poprzednich podobnych zamachów przemawiają za tym, że to prezydent Czeczenii polecił zamordowanie Niemcowa. Czy mógł to zrobić bez wiedzy i zgody swego patrona Putina? I jaki mógł być motyw?
Jeśli już Niemcow komuś się poważnie naraził, to bardziej "partii wojny" w Moskwie, niż samemu Kadyrowowi. W działalności i wypowiedziach opozycjonisty Kaukaz Północny zajmował marginalne miejsce – i pod tym względem różnił się Niemcow od Anny Politkowskiej, Stanisława Markiełowa czy Natalii Estemirowej. Jeśli więc komuś opozycjonista przeszkadzał, to bardziej Putinowi, niż Kadyrowowi. Jeśli chodzi o wojnę z Ukrainą Niemcow był bardzo "uciążliwy". Przypomnijmy choćby jego apel do USA i UE o zaostrzenie sankcji wobec reżimu. Czy zapowiedź wydania raportu o udziale Rosji w wojnie.
Kuzyn Niemcowa, Igor Ejdman wskazuje też na motyw osobistej nienawiści Putina do opozycjonisty. Jak mówił w rozmowie z Radiem Swoboda, "kroplą, która przelała czarę goryczy było to, że Borja (Niemcow – red.) w jednym z niedawnych wywiadów nazwał Putina znanym niecenzuralnym słowem. Dla takich ludzi, jak Putin, którzy kierują się logiką gangstera, takie słowa są dużo ważniejsze niż konkretne sprawy. Bandzior nie może pozwolić, żeby go werbalnie obrażano, w przeciwnym razie przestaje być autorytetem. Musi szybko podjąć jakieś działania, żeby pokazać bandyckiej braci: nikt tutaj nie będzie śmiał niczego przeciwko mnie mówić".
Borja w jednym z niedawnych wywiadów nazwał Putina znanym niecenzuralnym słowem. Dla takich ludzi, jak Putin, którzy kierują się logiką gangstera, takie słowa są dużo ważniejsze niż konkretne sprawy. Bandzior nie może pozwolić, żeby go werbalnie obrażano, w przeciwnym razie przestaje być autorytetem. Musi szybko podjąć jakieś działania, żeby pokazać bandyckiej braci: nikt tutaj nie będzie śmiał niczego przeciwko mnie mówić. Igor Ejdman, kuzyn Niemcowa
Piąte ogniwo?
Zaangażowania Putina w zabójstwo Niemcowa nie wyklucza były wicepremier Rosji Alfred Koch. Obecnie na politycznej emigracji w Niemczech, w rozmowie z portalem Meduza, Koch mówił: "On sam oczywiście nie strzelał, ale przecież mniej więcej wyobrażamy sobie, jak dziś podejmuje się decyzje w delikatnych sprawach. Mamy kraj wodzowski i ludzie cały czas boją się kar za samodzielną inicjatywę, czekają na zgodę Pierwszej Osoby".
Mówiąc krótko, nikt nie pozwoliłby sobie na tak spektakularną zbrodnię, mającą bardzo duży wpływ na wizerunek Putina, bez jego zgody. Niemcowa nie można było zamordować pod Kremlem bez wiedzy FSB i Federalnej Służby Ochrony. Cały ten rejon jest naszpikowany agentami, kamerami i wszelkimi możliwymi środkami technicznymi. Jest jasne, że Borysa podsłuchiwano, że go śledzono, zwłaszcza przed marszem opozycji planowanym na 1 marca. Temu nawet nikt nie zaprzecza.
Jeśli Putin wydał zgodę na zamach, to mogli go przeprowadzić tylko kadyrowcy. To są jego ludzie od "mokrej roboty". Federalni nie muszą sobie brudzić rąk, a biorąc pod uwagę czeczeńską specyfikę, jest nieporównanie mniejsze ryzyko, że podczas procesu bezpośredni wykonawcy, służący za "kozły ofiarne", zaczną sypać zleceniodawców.
Dlaczego Putin miałby w ogóle wydać zgodę na zamach? O osobistych motywach była już mowa, o roli Niemcowa w kampanii obnażającej udział Rosji w wojnie ukraińskiej też. Ale śmierć Niemcowa była też sygnałem ostrzegawczym, nie tyle nawet dla opozycji, co dla elity rządzącej. Pokazała, że prezydent ma ludzi, którzy nie zawahają się nawet – jeśli zajdzie taka potrzeba – uderzyć w ludzi władzy.
Inna sprawa, czy z punktu widzenia Putina sprawa Niemcowa spełniła swoją rolę, czy udało mu się zastraszyć elitę? "Marcowa choroba" i zmiany w układzie rządzącym po powrocie Putina sugerują raczej, że nie. Choć zarazem Putin nie osłabł jeszcze tak bardzo, by można było uderzyć w Kadyrowa.
Dalszy przebieg śledztwa ws. Niemcowa i dalsze losy prezydenta Czeczenii będą dobrym miernikiem siły Putina, jego osobistego wpływu na politykę Rosji.
Autor: Grzegorz Kuczyński / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: MSW Czeczenii/tvn24.pl