Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka oświadczył we wtorek, że białoruskie władze nie dopuszczą do powstania Majdanu w swoim kraju. Odniósł się w ten sposób do prośby przedsiębiorców, by nie wprowadzać obowiązku certyfikacji towarów.
Przedsiębiorcy indywidualni skupieni w zjednoczeniu „Perspektywa” w poniedziałek skierowali apel do prezydenta, by nie wprowadzał obowiązku certyfikacji pochodzenia sprzedawanych towarów. Wyrazili przekonanie, że krok ten „wywoła napięcie i protesty w środowisku przedsiębiorców”. Autorzy listu dodają, że wymóg ten jest niemożliwy do spełnienia przez przedsiębiorców indywidualnych, którzy w większości sprowadzają towar z Rosji, gdzie „istnieje wielki i poważny problem z wydawaniem potwierdzeń przy sprzedaży towaru białoruskim przedsiębiorcom”.
"Straszenie mnie nic nie da. Nie dopuścimy do Majdanu"
Łukaszenka w odpowiedzi oświadczył podczas wtorkowej narady poświęconej projektowi dekretu, który ma m.in. wprowadzić obowiązek certyfikacji, że apel przedsiębiorców stanowi próbę szantażowania władz.
- Straszenie mnie nic nie da – oznajmił. – Wszystko powinno odbywać się w sposób cywilizowany. Igrać z państwem nie wolno. Nie dopuścimy do Majdanu w naszym kraju.
I dodał: - Jeśli chcecie żyć, powiedzmy, jak na Zachodzie, stworzymy wam takie warunki. Ale jeśli chcecie żyć jak na Majdanie, to – proszę wybaczyć tę uwagę, bo w żadnym wypadku nie chcę mieszać się w wewnętrzne sprawy Ukrainy, po prostu jest to dobre porównanie – nie na Białorusi. Poradził też przedsiębiorcom, by nie zwracali się do prasy, bo „może im to wyjść bokiem”. Jak pisze Radio Swaboda, dekret dotyczyłby około 60 tys. przedsiębiorców indywidualnych zajmujących się sprowadzaniem do kraju i sprzedażą towarów.
Autor: kg/ja / Źródło: PAP